Melodia dnia – ojciec – a co to takiego?

bea dnia 23 czerwca, 2014 o 11:35    108 

Dzień Ojca to chyba całkiem odpowiedni dzień na to, by między Wami – Facetami, podzielić się refleksjami na temat ojców, prawda?

fatherson

Już na sam początek zaznaczam, że refleksje moje nie zahaczają o ojcowstwo tego typu:

Dziś wybrałam zupełnie inny punkt odniesienia.

Miałam szczęście wychowywać się w domu, w którym ojciec zawsze miał czas dla dzieci. I dbał o jakość tego czasu, czego brak bardzo odczułam. jak go zabrakło. Po latach nie wspominam tego, że z powodu braku pieniędzy odmówił mi kupienia lalki – wspominam, że codziennie wieczorem byłam księżniczką, a on księciem (albo białym rumakiem). O, prawie jak tutaj:

Albo tutaj:

Wspominam  tatę, spoglądam na teścia, przyglądam się ojcom swoich koleżanek i kolegów. I oczywiście są wyjątki potwierdzające regułę niemniej przyznać muszę, że sprawa z tatami z poprzednich pokoleń wyglądała dużo lepiej nic obecnie. To znaczy, że sporo z nas miało dobry wzorzec, idealny do odtworzenia. Taki tata sprzed lat, w przeciwieństwie do większości obecnych ojców, miał dzieci dlatego, że chciał. Miał je (bardzo wcześnie) nie dlatego, że wpadł. Miał je całkiem świadomie, mimo, iż zdawał sobie sprawę, że wychowanie to nie taka prosta sprawa. I wiedział, że to kosztuje. Ale dzieci wydawały się ważniejsze niż mieszkanie  i samochód (czy Wasi rodzice też opowiadają historie o tym, jak w kawalerce, albo w innej klitce mieścili się całą rodziną… i naprawdę byli szczęśliwi?). Taki tata zamiast iść na imprezę, wolał kupić dziecku kilo pomarańczy. Wieczorem zamiast piwa wybierał czytanie bajek. Zawoził dzieci na lekcje muzyki, na angielski, francuski, wieczorem odrabiał z nimi lekcje. Zawsze szedł spać ostatni, mimo, iż wstawał pierwszy. No i wstawał też zupełnie inaczej niż my – bez gadania, że się nie wysypia, bez narzekania na los. Godzinę szedł do pracy (bo nie było samochodu), albo na pociąg czy tramwaj. I mimo, że pracował w nie tej firmie, nie w tym miejscu, i za nie te pieniądze – pracę szanował, bo pozwalała mu na to, by dzieciom niczego nie brakowało. Często odmawiał kupienia zabawki, bo nie wydawał bezsensownie pieniędzy.  Ale dzięki temu po latach jakimś cudem znalazł kasę na studia córki czy samochód syna. Nie zawsze popierał ich wybory – ale zwykle pomagał w realizacji planów.  Mimo, że zapewne nie raz, nie dwa chciał zaśpiewać jak Cat Stevens Stay Stay Stay, Why must you go and make this decision alone?

Co się stało z mężczyznami, że obecne tacierzyństwo to zupełnie inna sprawa, niż 40 lat temu?

Dlaczego tylu facetów mimo swoich trzech czy czterech dych na karku nie jest gotowych na bycie ojcem. I dlaczego mimo to czasami (a nawet często) ci faceci ojcami zostają? Bo żona chciała. Bo sami zechcieli (przez moment, na chwilę, bo przecież wszyscy mają dzieci, a teściowie i rodzice nalegają na wnuki). I w sumie będąc ojcami nadal nie do końca wiedzą, o co w tym ojcostwie chodzi. Albo raczej dziwią się, że chodzi o „coś więcej” niż pieluchy i wydawanie pieniędzy. A może to kryzys…?

Kulturoznawca Zbyszko Melosik pisał, że kryzys męskości wynika z tego, że dziś facet nie do końca wie, co tak naprawdę męskością jest, a co nie. I czego się od niego w wielu sytuacjach oczekuje. My kobiety z tego wszystkiego często czerpiemy korzyści – mamy mężczyzn, którzy już nie burzą się, gdy trzeba pozmywać (no może nie zawsze), odkurzyć czy zmienić pieluchę (często są z tego dumni), ale z drugiej strony – mamy takich, którzy szybko się nowoczesnym modelem rodziny i przede wszystkim zaangażowaniem w dom i dzieci nudzą. Abstrahując od skrajnych efektów tego znudzenia (rozwody czy zdrady) – po pewnym czasie dochodzą do wniosku, że ich ojcowie mieli się dużo lepiej. Nikt im w tej wizji ojcostwa “twardego” nie mieszał. Mogli być konsekwentni kreując swój ojcowski wizerunek – nie to co dzisiaj (bądź silny i twardy, ale nie zapomnij obrać ziemniaków i włączyć pralki). Ale z drugiej strony mamy też matki – zmęczone łączeniem pracy zawodowej z byciem matką.

A jak jest z Wami? Czy Wy Gikzowicze, ci, którzy jesteście ojcami (wiem, że trochę Was tu jest;) ) potraficie spojrzeć na siebie czasem krytycznym okiem? Jak znosicie porównania do Waszych ojców i dziadków? Czy jesteście zdania, że jesteście rodzicami lepszymi/gorszymi/innymi? Czy upieracie się, że to nie ojcostwo, ale czasy się zmieniają? A ci, którzy ojcami nie jesteście…macie jakąś wizję tego, jakimi będziecie?

No i najważniejsze, czy Wam również żony narzekają na to, że zbyt często siedzicie przed kompem, a zbyt rzadko przy stole (albo na podłodze) z dziećmi? Bo ja narzekam. Zwłaszcza w Dniu Ojca 😉

Dodaj komentarz



108 myśli nt. „Melodia dnia – ojciec – a co to takiego?

  1. urt_sth

    Na pewno jestem innym, miałem ojca co miał własnego tylko do lat kilku, przez co moje relacje z synem wyglądają inaczej (na różnice składa się także spora różnica wieku), czy lepiej, czy gorzej nie mnie to oceniać.
    Co do modelu ojcostwa w przeszłości to jakiś taki wyróżowiony, chyba przez pozytywny pryzmat własnych doświadczeń, no i fakt , że relacja ojciec-córka jest jednak skrajnie inna, niż w przypadku syna.
    Z innej strony patrząc (przez pryzmat popkultury) ojciec starej daty co to wraca z pracy, żąda obiadu , gazety i świętego spokoju nie wygląda już tak pozytywnie.

  2. Stah-o

    Po przeczytaniu tego tekstu poczułem się jak gość z patologicznego środowiska, bo ja niestety takich fajnych emocji nie wyniosłem ani ze swojego domu, ani z obserwacji domów kolegów/koleżanek, niestety. Dla mnie “tamte” czasy, czyli w moim przypadku jakieś 36 lat temu, to były czasy wielkiej ściemy, bo przecież nikt wokoło nie był gejem/lesbijką, choć statystycznie to wręcz absurdalnie niemożliwe, szczególnie na tak wielkim podwórku na jakim się wychowałem. Nikt nie bił żon, choć te wciąż “spadały ze schodów” lub “uderzały się o kredens” i etc. Dziś facet może być “miętki”, może nakładać kolorowe ciuszki, chodzić na piłowanie paznokietków i wykonywać inne damskie czynności. I chwała dzisiejszym czasom za to. Więc śmiem twierdzić, że to co widzą dzisiaj kobiety w facetach to nie jest kryzys męskości – to są faceci, którzy mogą być w końcu sobą, a że to tak wygląda… no cóż 🙂
    Ojcem stałem się w wieku lat 30 i szczerze powiem, że ostatnie 6 lat to moje najlepsze dni w życiu, takie życie 2.0. Dzisiaj córka obudziła się o 5 rano, bo nie mogła się doczekać kiedy da mi laurkę i prezent na dzień ojca. O 5.30 postanowiła nas wreszcie obudzić i wręczyć już swój prezent. A wierzcie mi, że 30 minut dla 6 latki to jak wieczność. I dla takich chwil się żyje właśnie 🙂

    1. bea Autor tekstu

      @Stah-o

      No widzisz, wszystko zależy od tego, co się w domu (i wokół) obserwowało. Ja miałam bardzo dobry punkt odniesienia zawsze. Na szczęści. A dziś np. widzę na placu zabaw tylu znudzonych ojców, którzy więcej czasu poświęcają swoim telefonom niż dzieciom.. że aż przykro jest patrzeć. Mam wrażenie, że pokolenie moich rodziców wiedziało, co to jest poświęcenie. Może też żyło w korzystniejszych (pod tym względem) czasach, w których można było wyjść z pracy o 16, wrócić do domu i mieć spokój? nieprzerywany telefonami, mailami, smsami?
      Zazdroszczę laurki, nasza 3-latka na razie rysuje tylko głowy … Mało jak na laurkę 😉

          1. bea Autor tekstu

            @urt_sth

            No co Ty.. Moja mama nie zabierała nas na plac zabaw, owszem, ale np. codziennie (codziennie!) grała ze mną i rodzeństwem w gry planszowe… Godzinami. Do nocy i od rana (nawet gdy pracowała). Miała czas. Lubiła ten czas z nami spędzać. Tata (z tego co pamiętam) też. Dziś jeśli spojrzeć na place zabaw – pełno tam rodziców z dziećmi.. No ale właśnie – oni tylko pilnują, zerkają, zakładają kluby matek ławkowych, i plotkują podczas gdy dzieci zjadają piasek (oby tylko piasek), katują koty i biją się o zabawki. Większość nie odzywa się do własnych dzieci (poza “zbieramy się!”, “nie biegaj, bo się spocisz”, “nie krzycz tak, bo mi głowa pęka”) ! Serio, codziennie to widzę 🙂

            1. urt_sth

              @bea

              To i tak lepsze niż da się zatamować – nic ci nie będzie, albo możesz ruszać palcami – nie złamana z ust kolegów, bo jak napisał Stach – dzieci bawiły się same.
              Nie wiesz co ci ojcowie robią z dziećmi w domu, a na placach zabaw dają trochę wolności, bo te matki takie nadopiekuńcze…

              1. slowman

                @projan

                Zapomniałeś o fazie, w której możesz kupować klocki Lego, bawić się nimi i nie być zdziecinniałym. Wg mojego podręcznika koło 7 r.ż. powinny się pojawiać gry z regułami. No i sam jak miałem 7 lat to prawdopodobnie nieco z braćmi rywalizowałem (ech te Żółwie Ninja i świdrujący Raphaello).

              2. Marcin O

                @projan

                a kto powiedział , że do zabawy klockami lego potrzebne jest dziecko ? 😛
                a tak na serio to przed przystąpieniem do zabawy trzeba rozmawiać z dzieckiem na temat jego wizji budowania i swojej i pracować nad kompromisem. Ot sztuka negocjacji zaszczepiana od najmłodszych lat.
                Dużo zależy od dziecka, jego rozwoju i zainteresowań.
                Warto próbować a wtedy może się okazać , że razem zaszalejecie.

      1. Stah-o

        @bea

        Jakby to moja córa za ileś lat napisała taki tekst, jak ty dzisiaj – byłbym przeszczęśliwy 🙂
        Dzisiaj obserwujesz znudzonych ojców na placach zabaw, ale przecież kiedyś nie było ich wcale. Drzwi wejściowe otwierało się rano, wychodziło na dwór, koło południa matka wydzierała się przez okno “ooooobiaaaad”, a potem znów wyłaziło się “na podwór” aż zakrzyczą z okna “do doooomu”. Nigdy żaden rodzic nie siedział ze mną na piaskownicy, czy drabinkach, nie widziałem tam także żadnego innego rodzica – takie byłe te “moje czasy”. Dzisiaj ten znudzony ojciec przynajmniej jest, a że patrzy w telefon, no cóż, ręka w górę, komu się to nie zdarza :). My, “dzisiejsi ojcowie” wychowani w “tamtych” czasach odczuwamy dziwny niepokój strzegąc własnych dzieci jak portfela (lub telefonu) – bo to dla nas po prostu nie jest naturalne, bo nas nikt tak nie strzegł. Sorry, że przywłaszczyłem sobie głos ogółu takich jak ja, ale mam wrażenie, że coś w tym jest 🙂

        1. bea Autor tekstu

          @Stah-o

          Przy okazji tematu telefonów (ostrzegam, że refleksja smutna), jakiś czas temu w moim rodzinnym mieście ojciec zostawił córkę w samochodzie, zapomniał ją podwieźć do przedszkola, zorientował się dopiero po pracy, po 8 godzinach. Straszna tragedia (nie oceniam, bardzo mu współczuję). W kontekście tych wydarzeń pojawiła się jednak smutna opinia o naszych czasach – gdyby w samochodzie zostawił telefon a nie dziecko, to po 30 minutach zorientowałby się, że mu czegoś brakuje.
          Koniec smutnych refleksji na dziś.

              1. MusialemToPowiedziec

                @Goblin_Wizard

                Nie. Prawo stanowi, że ratowanie życia pozwala każdemu ratującemu (nie tylko policji czy strażakom) niszczyć mienie.
                Wyższa konieczność, to się chyba zwie.

                Stąd jak zostawiasz coś w samochodzie warto też zostawić notatkę “wyszedłem o X, wracam za 5 minut”. Przeczytają i może nie rozbiją – no chyba że zobaczą, że to już 5 godzina, a nie minuta mija…

              2. urt_sth

                @Goblin_Wizard

                Skoro znęcanie się nad zwierzętami jest przestępstwem, to ich ratowanie przed takim łamaniem prawa jest działaniem w jego imieniu.
                Nie ważne, czy na chwilę czy nie, w upale nie zamyka się ani zwierząt, ani ludzi w samochodach.
                Szybę wybili, to tylko się cieszyć, że czasem jest sprawiedliwość na tym świecie.

              3. Goblin_Wizard

                @urt_sth

                Żeby było jasne. Nie chodzi mi o to, że ratowanie zwierząt przez wybycie szyby jest złe. Chodzi tylko o to, że jak w każdej sytuacji wypadało by najpierw użyć mózgu. Pies siedzący od kilku minut w zamkniętym samochodzie różni się jednak od takiego co dogorywa bo smaży się już od kilku godzin. Wystarczyło by popukać w szybkę, sprawdzić czy pies reaguje, warczy, cieszy się itd. Można też poczekać chwile przy takim samochodzie, żeby sprawdzić czy właściciel rzeczywiście nie wróci za moment. Generalnie wykazać odrobinę dobrej woli nie tylko w stosunku do zwierzęcia, ale i do właściciela samochodu.

              4. MusialemToPowiedziec

                @Goblin_Wizard

                To by trzeba adwokata spytać, ja wiem tylko że jest coś takiego.

                A wujek googiel pomaga znaleźć treść art. 424 k.c.: „Kto zniszczył lub uszkodził cudzą rzecz albo zabił lub zranił cudze zwierzę w celu odwrócenia od siebie lub od innych niebezpieczeństwa grożącego bezpośrednio od tej rzeczy lub zwierzęcia, ten nie jest odpowiedzialny za wynikłą stąd szkodę, jeżeli niebezpieczeństwa sam nie wywołał, a niebezpieczeństwu nie można było inaczej zapobiec i jeżeli ratowane dobro jest oczywiście ważniejsze aniżeli dobro naruszone”.

                Mówi o ratowaniu “siebie lub innych”, nie wiem czy prawo uznaje zwierzęta za “innych”.

              1. Marcin O

                @bea

                hmmm. Człowiek czasem działa jak automat. Wiele razy zdarzyło mi się wstać rano i dziek jak co dzień wykonać te same czynności do tego stopnia, że dopiero w połowie drogi do pracy włączało się myślenie typu : czy zabrałem telefon , czy zamknąłem drzwi od domu, czy wyłączyłem żelazko.
                Moje dzieci też mam ciągle z tyłu głowy i myśli co u nich słychać wychodzą do przodu przed inne ważne sprawy.
                Też mam nadzieję, że nigdy mi się coś takiego nie wydarzy.

  3. deathclaws

    Dla mnie bycie ojcem to nowe życie, zupełnie inne spojrzenie na pracę, dom, dzieci, wolny czas. Chciałbym mieć go więcej, ale nie wróciłbym już do poprzedniego stanu, bo po prostu teraz jest lepiej – ogólnie, dziecko rozwija człowieka, sprawia że chce się więcej. Natomiast jest ciężko – nie oszukujmy się, dzieci to sporo wyrzeczeń, po prostu ciężkiej pracy nad sobą, rodziną. A co do kryzysu męskości i tego że “kiedyś było lepiej”, “kiedyś mężczyzna był mężczyzną” – to nieprawda, teraz dopiero żyjemy w czasach gdzie dostęp do informacji jest powszechny, gdzie powoli nie zamiata się problemów pod dywan, nie zamyka ich się w czterech ścianach domu albo konfesjonału. Kiedyś rozwodów było mniej, bo był ogromny nacisk społeczny na to żeby choćby fikcję rodziny utrzymać. Ech, tak poważnie piszę, a temat jak najbardziej pozytywny – róbcie dzieci, to najlepsze co może Was spotkać w życiu, chociaż namęczycie się potem jak nigdy 😉

        1. urt_sth

          @projan

          Na takie jestem w miarę odporny, zbyt troskliwym świadkom scen też potrafię odpowiedzieć zamykając dalsze komentarze (przynajmniej kierowane jawnie). Z terrorystami się nie negocjuje (za zniszczenia odpowiada co prawda rodzic, ale pokrywa to z pieniędzy z komunii 😉 ).

      1. bea Autor tekstu

        @urt_sth

        Nie znam się na grach, jak wiecie. Ale ostatnio moje dziecko zaciąga mnie przed komputer (tata gra) i mówi “Mamo, przedstawię ci, to jest A-LA-NA”. A w Minionki (nota bene na telefonie) ma lepsze wyniki niż ktokolwiek z Was (zakład?). Duma taty:P Oby tak samo dobrze szło jej w szkole;p

        1. urt_sth

          @bea

          Ja jednak wolałbym aby mojemu szło lepiej niż mi w szkole(z przykrością spostrzegam prawdziwość przysłowia jaki ojciec taki syn). Choć tu pewnie chodziło o grę, a nie sukcesy Taty w szkole (choć ta walka o piątaka jest sporym sukcesem, to mówię zupełnie bez złośliwości, po prostu zazdroszczę wytrwałości).

  4. projan

    Staram się być wystarczająco dobrym ojcem, bo idealnym pewnie nie będę. Ale się staram.

    Zgadzam się, że nic piękniejszego w życiu wydarzyć się nie może niż bycie rodzicem. Zresztą, taki przecież jest sens życia organizmów – zachować ciągłość gatunku.

  5. borianello

    Faktycznie sądzicie, że jakiś kryzys męskości występuje, czy to tylko taka popkulturowa ściema?
    Pewnie, że więcej jest oznak “miękkości” wśród facetów, kolorowe fatałaszki, manicure, tony kosmetyków i inne takie, ale czy przypadkiem nie jest tak, ze teraz Ci bardziej dandysowaci / gejowaci nie musza sie z tym ukrywać?
    W sumie to sporo było epok, w których panowie stroili sie ile wlezie, czym bogacej, tym lepiej, nie jestem pewien, czy można nazwac to kryzysem.

    1. urt_sth

      @borianello

      Nie nazywał bym tego kryzysem męskości, raczej kryzysem dojrzałości lub odpowiedzialności i nie ograniczał tylko do naszej płci (choć tu problem jest szerzej spotykany).
      Co do męskości, to oczywiście jest kwestia lansowanych wzorców, jako człowiek wychowany na kinie akcji lat 80 widzę problem, ale może być to spojrzenie skrzywione.

  6. maladict

    26 RZECZY, JAKIE (WCZEŚNIEJ CZY PÓŹNIEJ) OJCIEC POWIE DO SYNA:

    1. Oczywiście, że Cię kocham. Tylko żartowałem.
    2. Naprawdę chciałbym obejrzeć z Tobą Puchatka jeszcze raz, ale szef znalazł mi w końcu coś do zrobienia po godzinach.
    3. Jest już szósta rano? Może zapytasz czy u babci wszystko w porządku, bo z jej pokoju dochodzą takie świszczące odgłosy.
    4. Nie, kurwa! Nie ma u nich smaku jabłkowo-czekoladowego. A Świętego Mikołaja w ogóle nie ma!
    5. No przepraszam, przepraszam, ale inaczej nigdy nie nauczysz się pływać.
    6. Do wesela się zagoi. Nie płacz i stawaj na tej bramce!
    7. Yyyy… Rodzice tylko się bawią. A ty podałbyś mi bokserki zamiast się gapić.
    8. Chcesz do tego keczapu coś jeszcze?
    9. Tak, bierz co tylko chcesz. Przestań tylko mówić.
    10. Wiem, że mówiłem „co chcesz”, ale przecież nie miałem na myśli tego!!!
    11. A wiesz, że miałbyś za to trzysta lizaków?
    12. Pizza jest! No to gdzie postawiłeś tę swoją skarbonkę?
    13. Nie wypiłem Ci mleka czekoladowego, jak śmiesz posądzać własnego ojca! Przecież w ogóle nie przynieśliśmy go ze sklepu!
    14. To nie tak, że wszystko robimy po mojemu. Po prostu jesteś jeszcze za mały.
    15. Nie, jesteś już za duży. Lodówka jest w kuchni.
    16. Nie narzekaj, po prostu weź tę manetkę i naciskaj „X”!!!
    17. No, uśmiechnij się do tej ładnej pani.
    18. Aaaaa, to. To tylko fajka wodna. Twój dziadek palił z niej tytoń.
    19. I to będzie nasza męska tajemnica, dobrze? Aha, dzisiaj nie musisz myć zębów.
    20. Przestań się mazać jak baba. Jak w ogóle możesz wierzyć w te bzdury o potworach?
    21. Słuchaj, jak zaraz nie zamkniesz oczu i buzi, to przyjdzie dzieciojad.
    22. Aaaaaargh!!! Wrrrrrr!!! Auuuuuuuuuuuu!!! Hahaha, no co ty, wygłupiam się tylko, nie trzeba od razu ryczeć!
    23. Bardzo dobry pomysł! Ale to jak wróci mama.
    24. Bo tak!!!
    25. Jakkolwiek, synu. Jakkolwiek.
    26. Jeżeli chcesz wiedzieć, to moja ręka na pewno boli mnie teraz bardziej od twojej pupy.
    (za Bachor #5)

  7. true_mayonez

    Jestem kiepskim ojcem.
    Odcinam dzieci od kompa i netu jak nie odrobią lekcji, drę mordę i przeklinam ostro jak nie posprzątają pokoju po trzech-czterech prośbach, odcinam od kompa i bajek jak nie czytają książek, czasem przytulę, ale drę ryja jak szejtan kropiony wodą święconą gdy podam pieprzony obiad gotowany przez pieprzone półtorej godziny, a oni te dwa dania jedzą przez trzy godziny! dłużej niż gotowałem! Jeszcze godzina i Modern Warfare 3 można by skończyć…

    jestem niedobry. ale muszę taki być.
    tak sądzę…

    Pewnie na starość z zemsty oddadzą mnie do schroniska. Albo przeciwnie – zostawią sobie w domu i będą dręczyć: ‘żryjcie szybciej ten kisielek, ociec!’, ‘Cooo? Jeszcześ nie umył zębów? To nie umyjesz, oddaj szklankę’… albo: ‘daj mi spokój, jutro cię przewinę, i tak straciłeś węch w 2054’…

  8. mtxx

    A jakże żona często narzeka że siedzę przed kompem ale siadam do niego dopiero jak mała pójdzie spać 😛
    Moim zdaniem zmieniło się wiele od czasu gdy byłem dzieckiem – pamiętam że w latach 80 ojciec miał dla mnie dużo czasu bo nie musiał gonić za pieniędzmi żeby spłacać kredyt na mieszkanie, opłaty, żłobek/przedszkole (mama nie musiała pracować bo z jednej pracy był w stanie utrzymać dom i rodzinę i nigdy niczego nie brakowało). Teraz nie ma opcji żeby tylko jedno z rodziców pracowało – dziecko musi iść do żłobka/przedszkola za które trzeba płacić bo normalna rodzina nie ma szans na żłobek państwowy (tylko dzieci patoli/dzieciorobów albo tych co znają kogo trzeba mają szansę do takiego przybytku się dostać).
    Dzień w dzień żałuję że mam tak mało czasu dla swojej córci bo zaledwie 2 godziny dziennie 🙁 Ale jak nie ma mnie w domu po 10-11 godzin to dziwne nie jest. Tyle się pracuje a i tak często brakuje do tzw. pierwszego. Ten “błogosławiony” kapitalizm okrada mnie z czasu który mógłbym poświęcić rodzinie nic w zasadzie nie dając w zamian… Myślę że to nie tylko moje odczucia i wielu innych ojców myśli podobnie.
    W moim odczuciu ta droga prowadzi do całkowitego rozpadu rodziny bo przyszły ojciec pomyśli że:
    – nie opłaca się mieć dzieci a jak chcesz je mieć to musisz więcej harować
    – dzieci bez kontaktu z rodzicami wychowują się same a raczej to “państwo” je wychowuje na posłusznych bezmyślnych niewolników
    – dzieci nie mają wzorca rodziny i same też tej rodziny nie założą
    – dopiszcie co jeszcze bo na pewno nie wymieniłem wszystkiego

      1. mtxx

        @Goblin_Wizard

        No pewnie że są – jak rodzina patologiczna / wielodzietna / matka samotnie wychowująca (bardzo często tylko na papierze) to ma pewne miejsce w żłobku/przedszkolu bo za to jest najwięcej tzw. punktów. Za to że ja i żona rozliczamy się w miejscowym US to mamy 1 punkt i możemy zapomnieć o tym że nasz brzdąc się dostanie (z papierologi zarabiamy też za dużo bo nikt tam oczywiście nie odliczy raty za mieszkanie od zarobków). Chyba powinienem się rozwieść / zacząć bić małżonkę 😛 / rzucić pracę narobić więcej dzieci i wyżebrać mieszkanie od gminy bo to się jak widać bardziej opłaca.

        1. Goblin_Wizard

          @mtxx

          Gdzieś czytałem, ze mają sprawdzać te samotne matki bo podobno ostatnio rzeczywiście jakaś plaga się zrobiła. Ciekawe tylko dlaczego te wielodzietne mają dodatkowe punkty. Czy nie powinno być tak, że od każdej rodziny biorą po jednym dziecku, a jak jeszcze zostaje miejsce w przedszkolu to drugie, trzecie itd.? Wtedy byłaby demokracja, nie? Natomiast przy patologicznych to trudno stwierdzić jak jest lepiej. Takie dzieci i tak mają mocno przerąbane.

      2. furry

        @Goblin_Wizard

        W żłobkach to nie wiem, ale zasady rekrutacji do warszawskich przedszkoli uwzględniają punkty za wielodzietność.

        Wielodzietność rodziny kandydata oznacza rodzinę, która wychowuje troje i więcej dzieci (art. 20b ustawy o systemie oświaty)

        Czyli od września będę patolem/dzieciorobem. Ale spoko, młodszy właśnie wchodzi w etap psa, który powoli uczy się mówić, zapomniałem jaki miałem ubaw ze starszą córą.

    1. Stah-o

      @mtxx

      Pozwolę sobie nie zgodzić się z twoim tokiem rozumowania, za co mnie niechybnie pewnie znielubisz 🙂 Zdaję sobie sprawę, z faktu, że jest ci ciężko, ale to jeszcze nie powód by z takimi działami wyjechać na samotne matki, “patoli” jak ich nazywasz i ludzi żyjących w wolnych związkach. Znam samotne matki i znam ludzi z patologicznych rodzin – uwierz mi nie chciałbyś tak żyć, nawet za cenę tego, że twoje dzieci dostaną się do żłobka/przedszkola. Ludzie żyją w wolnych związkach bo tego chcą, nie chrzczą dzieci i nie przyłączają się do jedynego słusznego kościoła w Polsce bo tego chcą – wychowywałeś się w latach 80 (jak i ja) więc daj szansę wolności. Twoje “skatalogowanie” ludzi jest mocno niepokojące jak dla mnie.
      Uwierz mi, żadna z opisywanych przez ciebie grup społecznych nie robi niczego tylko dlatego by utrudnić życie tobie i twojej rodzinie. Co do “błogosławionego kapitalizmu”, który cię tak krzywdzi – to mam wrażenie, że bardzo mocno przesadzasz. Wiesz, dzisiaj słabo idzie zarówno tym co pracują dla innych jak i tym, którzy prowadzą własne firmy, narzekanie i użalanie się nad swoim losem kompletnie nic nie zmieni. 10 lat temu rzuciłem tzw. super-pracę tylko dlatego by zrealizować marzenia o robieniu własnych rzeczy. Nie stało za mną wykształcenie kierunkowe, pieniądze bogatej rodziny czy inne ułatwiacze. Byłem tylko ja i moja pasja, a w około ludzie pukający się w głowę w stylu “co ty robisz głupcze”. Dziś sytuacja się zmieniła nie dlatego, że jakieś siły zewnętrzne mi pomagają, że jakieś Tuski czy inne mnie wspierają tylko dlatego, że zostawiłem po drodze hektolitry krwi i potu. Także głowa do góry, nie narzekaj, nie szukaj winnych swojej sytuacji tylko “idź po swoje” 🙂 Mam nadzieję, że nigdzie cię nie obraziłem i choć wyzerowałem sobie szanse na bycie polubionym przez ciebie, to zacytuje jeden z nicków: MusiałemToPowiedzieć (tantiem opłacony) 🙂

      1. mtxx

        @Stah-o

        Nie chodzi o to kim kto jest ale o to że nie wszyscy mają równe szanse (samotne matki tak jak pisałem wcześniej to kwestia wyboru bo to się bardziej opłaca – owszem są sytuacje w życiu że to nie jest ich wybór ale jakie są szanse że cały/pół żłobek/przedszkole jest pełne ich dzieci ? ). Co do “patoli” czy przez to że “państwo” ich sponsoruje a raczej ich dzieci (a oni na tym żerują) to nie daje im sygnału że to się opłaca i jaki wzór z takiego domu dziecko wyniesie ?
        A w tym co napisałem głównie chodziło mi o upadek instytucji rodziny – “państwo” wspiera i finansuje za twoją moją i innych kasę ludzi którzy z rodziną mają niewiele wspólnego. I nie chodzi tu o wiarę w tego czy innego lub jej całkowity brak. Ludzie nie potrzebują np: kościoła żeby wiedzieć jak ważne i potrzebne jest posiadanie dzieci i nikt nie musi im mówić jak mają to robić – tymczasem to “państwo” i prawo przez nie stanowione wciskają się za drzwi i mówią co możesz a czego nie. Coraz bardziej zauważam jak bardzo przeciwko rodzinie jest stanowione prawo nie tylko u nas. Tak chyba nie powinno być prawda ?

        Nie obraziłem się bo każdy ma prawo do swojego zdania i jego wyrażania (podobno) 😀

        1. Stah-o

          @mtxx

          Tam poniżej Marcin O, wrzuca treści z którymi się bardzo zgadzam. Dodam jeszcze, że rodzina nie jest inwestycją, nie może się “opłacać” lub nie. Jeśli ja i ty jakoś radzimy sobie w życiu, to odpuśćmy dyskusje o kwestiach socjalnych i pomocowych “państwa” – ja wiem, że daleko im do doskonałości, ja wiem, że jest mnóstwo “cfaniaków”, ale dobra jest jakakolwiek pomoc niż żadna. Instytucja rodziny nie upadła i nie upadnie – bo to nie firma, to grupa ludzi, która obdarza się miłością, niezależnie od tego kim są, jak wyglądają, jakie mają dokumenty, certyfikaty, niezależnie od wszelkich ustaw, rozporządzeń i dekretów. Apeluję jednak byśmy zostawili dyskusje o pomocy socjalnej tym, których to dotyczy, nam absolutnie i definitywnie nic do tego.

          Teraz to już absolutnie się obrazisz 🙂

      2. Goblin_Wizard

        @Stah-o

        Po pierwsze – małżeństwo, z punktu widzenia prawa, to ślub cywilny, a nie kościelny czy jakikolwiek inny. Nie ma sensu mieszać do tego jakiejkolwiek religii. Sam piszesz, że ludzie żyją w wolnych związkach więc raczej nie powinni korzystać z przywilejów dla tych co naprawdę samotnie wychowują dzieci.

        Po drugie – wspieranie przez Państwo patologii prowadzi tylko do rozprzestrzeniania się tej patologii. Dopłaty i ułatwienia powodują bardzo negatywny wpływ na wszystkich, niszczą motywację do jakiejkolwiek pracy nad sobą i wyjścia z tej patologii. No bo po co skoro, jak będzie źle, to Państwo pomoże i da więcej? Patologie powinno się starać ograniczać, a nie jeszcze je wspierać.

        1. Marcin O

          @Goblin_Wizard

          daj wędkę , nie rybę.
          Z socjalem zawsze jest problem bo niestety Ci co naprawdę go potrzebują to go nie dostają.
          Socjal poza tym powinien być impulsem do działania, pomocą wstania z kolan.
          Wykorzystanie pomocy państwa przez ” samotnie ” ( czyt. kobiety w wolnym związku ) to kwestia uczciwości. Trochę tak jak z piractwem komputerowym.
          Ja nie piracę bo stać mnie na gry które kupuję.

  9. Havlo

    U, ła ! Mocny tekst i dyskusja ogółem 🙂 Ścisnęło mnie bardziej niż “Jaja w imadle” Szanownego Małżonka, nic nie ujmując rzecz jasna 🙂 Droga ojcostwa dopiero przede mną, ale wydaje mi się, że chyba właśnie wzór ojca wręcz pod wieloma względami idealnego bądź idealizowanego utrudni mi bycie tak samo świetnym ojcem z jakim miałem do czynienia, bądź sądzę, że miałem do czynienia. Ostoja spokoju, pewności siebie, waleczność lwa, a jednocześnie spora wrażliwość jeśli chodzi o dobro swoich dzieci będą trudne do naśladowania. Chciałbym sprostać, choć wiem, że każdy ma nieco inny charakter, wady i zalety. Ja jednak wzorce względem obojga rodziców wyniosłem bardzo mocno pozytywne i chciałbym je przełożyć na swoje “tacierzyństwo”.

Powrót do artykułu