Turmoil – kąpiele w złocie czarnym

Nitek dnia 5 lipca, 2015 o 11:23    6 

Kiedy ulubiona gra ostatnich czasów dobiega do końca, człowiek zawieszony patrzy w pustkę. Z pomocą przychodzą tytuły mniejsze, nie tak absorbujące, nie tak kosmiczne, a jednak wiedzcie, że Turmoil pustkę wypełnił znakomicie. Będąc w Early Accessie, propsy.

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o miłość, albo hajsy. O tym pierwszym nie ma tu mowy, ale pieniądz leci z ziemi. Dosłownie, albowiem zaczynając zabawę w odwierty, wybieramy potentata, który nie boi się ludzi wysiedlić mieszkańców natywnych, by postawić kilka wierteł naftowych. Taka najwcześniejsze forma szerzenia hamerykańskiej demokracji i wolności.  Jednakże skoro hajs w ziemi pogrzebany, to można.

Przebijając na aukcjach oferty konkurencji, wchodzimy w posiadanie kilku uroczych hekatrów do przeorania wszelkiej maści sprzętem ciężki. Wszystko po to, by korporacje skupujące ropę miały co kupić, a my na czym zarobić. Zgodnie z przywrą epoki, poza pierwszymi, prostymi, modelami wierteł, nie operujemy tu jakąś bogatą infrastrukturą transportową. Ot, wszystko widziane jest z boku, za transport służą powozy, a cały wic polega na tym, choć nie działa to jeszcze obecnie, że Turmoil to po trochu mini strategia, po trochu łamigłówka, albowiem odwierty trzeba prowadzić tak, by pod ziemią rury nie stykały się końcówkami, a nad ziemią olej nie pryskał na lewo (kary pieniężne) i prawo, a w dodatku pilnować kursu skupu należy, by hajs był godny. Obecnie nie sprawia to problemu, jak wspomniałem, brakuje balansu, jakichś przeszkadzajek, czegokolwiek co spowodowałoby, że w żyłach zagotuje się nam krew. Niestety i stety zarazem, albowiem Turmoil podany w obecnym przybraniu to takie zen-klikadełko. Siadasz spięty, wstajesz na relaksie, można się w tym zatracić i to dobra sprawa. Tu wiertełko, tam konik, jakieś ulepszenia i się siedzi, a czas radośnie mija. Miło. Trochę przypomniały mi się przygody w amigowych kopalniach Lost Dutchman Mine.

Zastanawiam się w którą stronę pójdzie development Turmoil. Czy zamysłem jest właśnie taki relaksator, czy może twórcy w późniejszej fazie produkcji planują dokręcić śrubę na tyle mocno, że człowiekowi kolana się zejdą w jednym miejscu. Nie wiem, ale faktem jest, że popłynąłem czasowo, co mnie zdziwiło i zrelaksowałem się przy aktualnych odwiertach jak rzadko. Słuszny wypoczynek ducha przed ekranem, pięknie.

Grę podesłał producent.

Dodaj komentarz



6 myśli nt. „Turmoil – kąpiele w złocie czarnym

  1. mr_geo

    Jako pracujący w “Oil & gas industry” chciałem zauważyć że puszczanie kreta aby znalazł nowe złoże ropy jest krańcowo nierealistyczne!
    Do tego używany był w Teksasie kot – brało sie sierścia i go wystawiało za drzwi. Kot łaził i w końcu tam gdzie się zesr… ehem, to znaczy usiadł tam była ropa.
    Oczywiście nieżyczliwi twierdzili że tam po prostu wszędzie była ropa, bo geologia taka, ale to jacyś napuszczeni przez proto-grenpis proto-ekooszołomy 🙂

    Ale gierka wygląda całkiem sympatycznie. Tylko ten EA odrzuca…

      1. mr_geo

        @Nitek

        Serio serio.
        No dobra, może tak nie do końca. Faktem jednak pozostaje że żył sobie w mieście Beaumont w Teksasie na przełomie XIX/XX w. taki facet który zbił całkiem niezłą kasę sprzedając poszukiwaczom ropy rzekomo “magiczne” koty o których twierdził że były specjalnie tresowane przez indiańskich szamanów z plemienia Atakapanów do szukania “oleju skalnego”.
        Facio był w sumie całkiem łebski – w okolicy było pełno płytkich wysięków ropy, a koleś gdy dawał tym swoim “magicznym kotom” jeść to stawiał przy nich wiadro z surową ropą. W rezultacie w sierściuchach wyrabiał się odruch Pawłowa “zapach ropy = ktoś da mi żreć” i potem gdy puszczone luzem na jakiejś działce poczuły że im weglodowory śmierdzą to siadały i miauczały…
        Sprawa się podobno rypła jak któryś miauczak coś pokaszanił i właściciel oraz jego wspólnicy – którzy umoczyli gotówkę w inwestycję w szyby które pomimo wywiercenia tam gdzie kot usiadł i darł ryja okazały się kompletnie suche – zeźlił się i poszli kupą obić mordy pobliskim, Wielkiemu Duchowi ducha winnym indiańcom z któregoś z plemion Atakapana. W ramach zemsty za sfuszerowanie zaklinania kota, oczywiście. Indiańce poczuli się urażeni i w ramach działań odwetowych puścili z dymem jakieś farmy. Zrobiła się chryja, przyjechali Federalni, wdrożono śledztwo i biznes kotów-detektorów został udupiony. 😀

        Dziś tech hodowca mógłby tłumaczyć że te koty to taki EA był i że je potem dopracuje… 😛

Powrót do artykułu