Pamiętacie o projkecie Xaviant Games, gdzie każdy może być jak Jennifer Lawrence w Ścigan… Hunger Games i zapolować na kogoś innego, w jakimś malowniczym zakątku Puszczy Białowieskiej? Kiedyś, podczas inicjacji nie wzbudziło we mnie jakiegoś większego zachwytu. Jednakowoż zapraszając do zabawy znajomy czynnik ludzki, nie tyle siedzieliśmy do trzeciej, co nie mieliśmy dość w ogóle.
Tytułem przypomnienia i szczypta informacji dla tych, co nie wiedzą, bądź nie oglądali lub nie czytali Hunger Games Igrzysk Śmierci. W The Culling szesnaście osób zostawionych jest samych sobie, w parach lub każdy na każdego, na dość obszernej mapce, gdzie należy się zaopatrzyć w coś śmiercionośnego, a następnie użyć to należycie, najlepiej na kimś po ostrej stronie dzidy. Sposobów na przedmioty jest wiele, z czego prym wiedzie, oczywiście, crafting.
Crafting, wytwarzanie czegoś z niczego, zwał jak zwał, do tego dość dziwny. To znaczy trzeba się przyzwyczaić, że łącząc dwa patyki wyjdzie nam bandaż, a dorzucając doń patyk trzeci, jest plecak. Plecak można wygarbować, czy coś, kamieniem i już mamy prowizoryczny pancerz. Idąc w drugą stronę, dwa kamyk dają nóż, potem w kolejce jest włócznia i kilka typów siekierek o różnych statystykach, generujących rany otwarte, większe, mniejsze, powodującymi kuśtykanie, co tam chcesz, panie kolego.
Zdaje sobie sprawę, że brzmi to dziwacznie, no bo jak oni to robią do cholery, ale umowność tę trzeba zaakceptować. Dzięki temu dostajemy surwiwal, gdzie częściej w mordę komuś przyfanzolić idzie, aniżeli bzdurne łażenie za świecącymi kamyki przez kilka godzin, po to żeby w końcu coś zmontować i umrzeć chwilę później. I od nowa. Robi się też bariera dla osób szukających krzty realizmu, bo tego nie ma w tym aspekcie. W walce wręcz też nie, w strzelaniu już bardziej, bo grawitacja działa na pociski.
Daleko nam było do bycia mistrzem tamtej piątkowej nocy. Wycierano nami tablicę wyników niczym nieopierzonymi nubkami, a jednak dzięki odpowiedniej dozie pomysłowości stawialiśmy twardo nasze pierwsze kroki do zaorania przeciwników w The Culling, obecnie w Early Accessie. Oczywiście gra zyskała wiele przy zabawie z kimś, bo błądzenie w pojedynkę po lasach nigdy nie jest przyjemne. Tak we dwójkę? Panie, nie spodziewałem się, że będzie z tego tak przednia impreza.
Psalm w 12 minucie najlepszy. 🙂
Chwilę podglądałem w środku nocy jak tam sobie śmigaliście. Ogólnie to jakbym przeszedł już wszystkie gry z półki to może i bym zagrał 😛