Zgniatacz Robali wywołał niemałe poruszenie, kiedy gdzieś na gikzie zwiastun został podwieszony. No bo jak to? Takie prymitywne to to, strzela się tylko w górę i co to ma być za wykastrowana Contra. Racji w tym mało, bo nie Contro, a jak już to reanimacja miodnego Pang! które w swoim czasie rządziło.
Faktycznie, strzela się tylko w górę na niewielkich arenach do pluskiew i innych kosmicznych paści jakie akurat wypełzają ze wszelkich otworów umiejscowionych skrzętnie na planszy. Jako, że zgodnie z tytułem, wcielamy się w rasowego specjalistę od odrobaczania miejscówek nie pozostaje nam nic innego jak stłamsić to kosmiczne plugastwo. Giwera w łapę idziemy zamiatać.
Nie upatrujcie tu jakiejś ciężkiej strawy science fiction, ósmych pasażerów czy ukrytych wymiarów. The Bug Butcher (oficjalne www) nie grzeszy wysokim stopniem skomplikowania, ale podobnie jak i jego pierwowzór nie skąpi miodności wylewającej się z ekranu, na tyle obfitej, że należy pod niego podstawić wiadro. Zwłaszcza w potyczkach wspólnych, kiedy to na jednym ekranie robicie z gry kanapowca i razem idziecie w bój. Same robale to dość gumowe istoty, które odbijają się po planszach, co idealnie wpasowuje się w założenia zabawy. A to nie tyle odbijające się piłeczki, co wredne mofos czy to rzygające pociskami, trującymi glutami czy mnożące się szybciej niż ameby kreatury. Rodzajów ich jest kilka, ale nie pozostajemy im dłużni. O ile oczywiście w grę nie wchodzą modyfikatory samych plansz, gdzie na naszej drodze stają bariery laserowe czy platformy rodem z Arkanoida, skutecznie wypaczające dotychczas ograne zachowania przeciwników. A nasze pukawki strzelają nieustannie, czy to ogniem mocno zaporowym, czy też dopalonym przez wszędobylskie znajdźki, właściwie power upy, i ulepszenie zakupowane za walutę zdobytą za kolejne rozkładające się truchło. Standardowo, a jednocześnie prosto i przyjemnie, zarówno dla wyjadaczy jak i świeżynek. Wisienką na torcie jest fajowska kreską w którą Bug Butcher został ubrany przez co żaden piksel oka nie wykole, a i gra zestarzeje się godnie.
Nie to co Pang! Był fantastyczny i dużo godzin zabrał, a teraz jest go czym zastąpić. Wreszcie.
Grę dostarczył producent.
Coś Ty zrobił! Miałem tego nie kupować!!