Tańcz głupia, tańcz – Crypt of the NecroDancer

Nitek dnia 30 lipca, 2014 o 14:17    24 

Bierzesz rogala, nucisz nad nim piosenki i w rytm tłustych bitów smarujesz masłem. Wcierasz dwa razy dziennie. Disko lochy uważam za otwarte.

Dla lepszego odbioru, wciśnij play.

baunsujHypnotajzyn.

Crypt of the NecroDancer od dzisiaj będzie wylegiwał się w w formie wczesnego dostępu pod osłoną Parówkarni. Co za tym idzie, nie mówimy tu o błędach. Dobrze się składa, bo nie natknąłem się na żadne i z grubsza, nie miałbym o czym mówić. Tak poza tym gra się znakomicie, a w domu wszyscy zdrowi. zone2

Czy to w lokalnym trybie współpracy z kimś obok, czy w trybie hardkorowym, czy też na losowych mapach generowanych na podstawie wpisanego słowa, czeka tu bezmiar dobrej zabawy. Odwołanie do rogala nie wzięło się znikąd, bowiem NecroDancer to kolejna wariacja na temat roguelike’ów jako takich. Nie małpuje wszystkiego na potęgę, dodając od siebie znakomitą mechanikę, z posypką szczypty strategicznych posunięć. Kluczem do sukcesu jest rytmiczne stukanie po klawiszach odpowiedzialnych za ruch naszej heroiny. Ta jest początkowo jedynym wariantem postaci do wybrania, więc czym prędzej przyzwyczajcie się do obfitej klatki piersiowej i bujnej blond czupryny.

O kurczaki, gra rytmiczna, ale beka, kto gra w takie rzeczy. Błędne jest to myślenie, za którym i ja kiedyś się opowiadałem. Myślałem kiedyś, co też w tych giereczkach jest takiego, że wszyscy biją przed nimi pokłony. DOBRO NIESKALANE, CZŁENIU! Inicjacja to oczywiście Paparappa the rapper na poczciwej pierwszej konsoli Sony, a potem już tylko pielęgnacja choroby Pataponami na PSP czy Guitar Hero. Tu zasady poniekąd nie są zmieniony. trzon rozgrywki to nadal wciskanie przycisków zgodnie z tłustym bitem wylewającym się z głośników. Jest wskaźnik wspomagający, symbolizowany przez serce na dole ekranu, ale jest on tak przydatny jak linijka w starciu z hordą zombie. Ten rytm się czuje, wrasta w grającego już po pierwszej próbie przebrnięcia przez losowo wygenerowany zestaw lochów. Rytmika i całokształt oprawy audio chodzą za człowiekiem, mimo że nie gra już od godziny, a ciało tęskni za gibaniem, mimo że ogrywało się klawiaturą. A można inaczej.

Napawaj się tym. Cała podłoga jest disko.

zone1_conga_lineWśród wymienianych gadżetów do obsługi znajdują się proste maty, po których można skakać w rytmie serca. Lewo, prawo, góra, hadzia! Nie testowałem, grałbym, ale pozostałem przy klawiaturce. Powiedzieć, że obsługa jest w jednym palcu to żadna przesada. Tylko strzałki, tylko klawisze ruchu. Szlagi bowiem zadajemy automatycznie w zależności od broni jaką posiadamy. Ta, jak i przedmioty magiczne, wypada ze skrzynek rozsianych po odwiedzanych korytarzach. Jest czego szukać, zwłaszcza że dzięki łopacie, którą całkiem przypadkowo mamy przy sobie możemy wykopać nowe ścieżki i wpaść w miejsca już dawno zapomniane. A tam loot, bogactwo, splendor i śmierć. Zresztą ta towarzyszy nam od pierwszej nuty rozbrzmiewającej echem zasypanych korytarzy.

Zombie, smoki, minetaury, lustrzane odbicia bohatera ruszającego się odwrotnie do wstukiwanych kierunków, nietoperze czy śmiertelne gluty to tylko zalążek całej plejady barwnych przeciwników, jakich przyjdzie nam poustawiać po kątach. Dla odmiany nie lecimy tu jak przecinak, bo gra całkiem sprytnie wymusza na nas kombinowanie i obmyślanie mikrostrategii podejścia przeciwnika. Ci, każdy jeden, ma swój własny schemat poruszania się, który trzeba zapamiętać i wykorzystać przeciwko nim, byleby nasz pasek energii ostał się nie ruszony. Gluty stoją w miejscu, gluty niebieskie skaczą pole w górę, pauza, pole w dół, gluty żółte cisną po kwadracie. Śmieszne, być może, ale to nieodłączny element walki o przetrwanie, byleby wysłuchać nut do końca (muza z drugiego poziomu lochów FTW), a i tak eskalacja hardkoru postępuje kiedy wyjdziemy z podziemi do gęstego lasu. Tempo wzrasta, przeciwników jak mrówków, ale dzięki wciąż rozwijanej postaci, damy im radę. Za którymś razem, ewentualnie. Koniec końców rozgrywka przypomina lekko turówkę z wymuszonym niskim czasem reakcji, bowiem kiedy padnie bit poruszamy się i my, i wszyscy wokół.

zone12W normalnym trybie rozgrywki naszym celem nadrzędnym jest pokonanie mini bossa i zejście level niżej. To, albo wyczekiwanie na koniec muzyki, co owocuje natychmiastowymi przenosinami dalej. Tylko, że tracimy wtedy szanse na zdobywanie kryształów, które inwestujemy w szereg ulepszeń permanentnych, ale także w itemy, które potem losowo lokowane są w skrzyniach. Co z tego jednak, że jest odpowiedni gear, a my zawsze jesteśmy gotowi. Tyle, że nigdy przygotowani. Dobrze wykokszoną postacią, z powiększonym paskiem zdrowia jest łatwiej, jasne. Po kilku godzinach także jest łatwiej, bo memoryzacja wszelkich schematów robi swoje. A i tak ciągle wracam. Bo dostaje łupnia, bo zbieram na nowe bronie, a każda z nich różni się pod względem obszaru rażenia jak i jego sile, bo chcę więcej tego wszystkiego. Są miecze, bicze, potężniejsze miecze, włócznie, a wszystkie w innych odmianach, z innego materiału, mocniejsze, ogarniaj damage!

W przypadku zmęczenia formułą czy odsłuchem tych samych melodii (drugi poziom lochów theme FTW!) można wskoczyć w buty barda. Robi się rogal bardziej standardowy, turowy, bez bitów. Zamiast melodii z gry, można wrzucić własne i bawić się do znanych rytmów. Fajna sprawa, cegiełka do długowieczności produkcji, zaraz obok losowości światów, generowania poziomów i  wystawiania przeciw nam coraz to nowych przeciwników. I CORAZ WIĘCEJ TŁUSTYCH BITÓW!!!1111!11one dev_blog_ND07Crypt of the Necrodancer wymyka się spod kategorii kolejnego rogala, wpadając do kosza rogali świetnych. Za sprawą mechaniki, muzyki i ciągle czegoś nowego. Wiem, że to wczesny dostęp, wiem że należy położyć laczka, ale wiem też, że jeśli ktoś lubi chapać rogala nie może przejść koło Necro obojętnie. Cięzko mi wyobrazić sobie, co jeszcze do tego władują, ale skoro Klei Entertaiment bacznie opiekuje się projektem, można to wziąć za dobrą wróżbę.

Czy jak powiem, że gra jest zajebista w obecnym stanie, ktoś się obrazi?

Me-gusta

 

Giera od wydawcy.

Dodaj komentarz



24 myśli nt. „Tańcz głupia, tańcz – Crypt of the NecroDancer

      1. Nitek Autor tekstu De Kuń

        @Probabilistyk

        No, ale obczajcie to
        https://www.youtube.com/channel/UCGJ9ktPC4N4YzXAEiKOxzMA

        Danny Baranovsky zresztą wykrzesał wiele znakomitych Indie OST http://dbsoundworks.bandcamp.com/

        na sucho może być śmiechowe, ale jak się ciora to fenomenem rytmicznych gierek jest to, że OST zawsze jest na wypasie. Poza jednym Guitar Hero, który ma Tokio Hotel. Tak przy wszelkich innych zawsze jest zajebioza. Za każdym razem tak mam.

Powrót do artykułu