I choćbyście myśleli, że to mobliny badziew, popierdółka, istnieje szansa, że jesteście w błędzie.
To znaczy na pierwszy rzut wszystko tak wygląda, wszak Magic Flute (oficjalne www) przywędrowało na duże blaszane pudełka z iOSa. Tutorial jest zwyczajowo mylący, bo już za rogiem czyha większa złożoność zagadek, które potrafią spiąć i wciągnąć na dłuższą chwilę, a rozkimna bywa tęga.
Wiedzieć musicie, że Magiczny Flet to szpil logiczny z operą w tle, zawinięty w przyjemne opakowanie, podlane dość ciekawą mechaniką, żeby do tematu przysiąść na chwilę. Cała zabawa polega, podobnie jak w Monument Valley, z czym gra cały czas mi się kojarzyła na wszelkich materiałach promocyjnych, na utworzeniu ścieżki do wyjścia dla głównego bohatera, okazyjnie zahaczając po ciekawe przedmioty. Nie jest to jednak zabawa percepcją jak w Valley, a przesuwanie bloczków o różnorakich właściwościach, zanikające po kilkukrotnym przejściu, dwu segmentowe czy jedno, tworzące drabiny i takie standardowe, na które wejść się po prostu nie da. Całość przypomina mozaikę z obrazkiem, który trzeba ułożyć poruszając tylko jeden element. I można się całkiem nieźle zblokować.
Pyka się w Magiczny Flet zaskakująco przyjemnie, jest rozkmina przeplatana szybkimi sukcesami na mniej wymagających planszach, jest satysfakcja, kiedy pękają kolejne plansze. Fani gimnastykowania mózgu mogą tematem się zainteresować, choć może niekoniecznie na dużej maszynie. Z drugiej strony, monitorem trudniej rzucić niźli smartfonem. No chyba, że myszką. Myszą jest łatwo.
A jak się stream wciągnął. Ło panie!
Flet dostarczył wydawca.