Jest wiele gier z worka tower defense, ale ta jest taka jak wszystkie. Dość przyjemna, niespecjalnie czymkolwiek wyróżniająca się zabawa w dobrze znane klimaty.
Z tą różnicą, że stoimy tu po stronie najmroczniejszych z mrocznych i niczym w Dungeon Keeperach strzeżemy swoich włości przed rzeszami nacierających zewsząd śmiałków o torbach przepastnych z przeznaczeniem na nasze złoto. Siły zła mobilizują się, by sprowadzić na odważnych śmiałków móc wcirów ostatecznych i ocalić okupowane krainy przed wyzwoleniem. Tak mniej więcej.
Cała reszta do standardowy, obrzydliwie wręcz, tower defense. I mówi to ktoś, kto raczej od gatunku stoni i czasem nie łapie fenomenu, ale kiedy już, przysiadam na grube godziny, vide Space Run, któremu nie wolno odmówić korzeni, no i Kingdom Rush. No dobra, w coś grałem.
Skoro sztampa to nie zdziwi Was fakt, że wieżyczki stawiamy wokół przewidywanej trasy turystów i tu też obywa się bez zaskoczeń. Trzy poziomy ulepszeń każdej z nich, wraz z ulepszeniem ostatecznym wieńczącym nasz trud i pożytkujący nienależycie nasz wydany hajs. Cudów nie ma, wręcz pokusiłbym się, że funkcjonalność każdej z nich to niemal kalka tego co serwowało Kingdom Rush. Wojacy wystawiani przed drzwi wież, magowie, łucznicy, cały ten ambaras zamaskowany pod firanką tematyczną przystosowujący wieżyczki do settingu, w którym gra jest osadzona. Trochę reskin można rzec. Twistem w zabawie są czary, które można odblokować i spożytkować na planszy i przywołać fest koksa, który klaśnięciem złoży oddziały przeciwnika. Do tego dochodzi też drzewko rozwoju zdolności, które być może pozwoli Wam przetrwać na piętnastu mapach upstrzonych 90 poziomami. Ładnie narysowanych, bo oprawą Evil Defenders nie straszy, ciesząc oko lekko komiksową oprawą, co pasuje do humoru jakim całość jest posmarowana. A wpatrywać się będziecie, bo niektóre plansze mają elementy aktywne, pułapki na przeciwnika, które pomogą Wam wyeliminować zbyt duży natłok odwiedzających. Mogliby trochę darować sobie grind, bo jak później idą na nas koksy, to nieprzygotowani możemy jedynie nałożyć sobie nogi na głowę ze strachu.
Mimo wszystko i wbrew wszelkim podobieństwom do innych przedstawicieli gatunku, fani tego typu zabawy powinni być usatysfakcjonowani ilością rzeczy do odblokowania, a przez to wciąż wydłużającym się czasem zabawy jaki można przy grze spędzić. Sam zresztą trochę przy temacie przycupnąłem, co dobrze o nim świadczy, bo skoro potrafi przyciągnąć nooba tematycznego, to dobrzej o niej świadczy.
Jeśli jesteście chętni, za darmo na Androidzie pobawicie się w cztery poziomy (TUTAJ), a na Parówce zaliczycie po solidnych obniżkach, bywało 80%, TUTAJ.
Podesłał wydawca.
Dodane do listy. 🙂
Tak, to ja mam wszystkie acziwki KR. 😀
Dzięki! Dodane do listy życzeń i mam nadzieję, że po Steam Summer Sale będę grał w grę.
Wszystkie części Kingdom Rush wymęczyłem na wszelkich platformach na jakich się ukazały (Flash, Steam, GOG, Android).
Defense Grid 1 i 2 oraz Sanctum trochę pograłem, ale na dłuższą metę mi nie podeszły.
Teraz, z przerwami, gram trochę w Orcs Must Die! i w małych dawkach jest OK.
@Zebulah
W Defense Grid mam 123 godziny. W DF 2 mam 2 godziny. Nie umiem się zmusić, takie jakieś słabe.
Ledwie napocząłem, bo przeszedłem trzy pierwsze plansze i mam wrażenie, że jest trudniejsze od Kingdom Rush.
Ale nie rozkminiłem jeszcze wszystkich szczegółów jak np. po co wieżyczki spowalniające jeśli standardowi żołnierze do blokowania wrogów wydają się być lepszym wyborem? Muszę się pozbyć nawyków i popróbować różne konfiguracje.