Jesteś sam. Wybudzony z hibernacji po czterech latach błogiej kimy, sklinasz pod nosem, że kiedyś zdecydowałeś się wziąć tę robotę. Ale nie ma już Teda, a ni nikogo innego, a ty nawet nie jesteś w domu. Monitror i chłodne oko kamery pobliskich podwładnych dronów twoim oknem na świat. Coś się jednak stało. Energii ledwo starcza na podtrzymanie standardowych funkcji życiowych, a tlen przy płytkim oddychaniu pozwoli egzystować siedem dni, góra.
Breached (oficjalne www) gryzie temat survivalowych gierek pod trochę innym kątem, niż sztampowe już bieganie po otwartych mapach w poszukiwaniu x tego i y sztuk tamtego. Bliżej mu w strukturze zabawy choćby do 60 Seconds, czy innych bazo/ludzio menadżerów jakich ostatnio wyskakuje wiele. Bo kiedy nie dłubiemy w laboratorium nad kolejną kapsułą czy borykamy się z syntetyzowaniem kolejnych porcji paliwa, zajmujemy się eksploracją przepastnych terenów gdziekolwiek się nie znajdujemy. W poszukiwaniu surowców, oczywiście. No bo coś się stało, kurza twarz, że system nas wybudził, ale przede wszystkim, trzeba coś z tym zrobić.
Poruszanie się po bazie to rzecz stricte umowna. To zaledwie kilka migotających w ciemnościach monitorów, z których wyczytać można stopniowo odsłaniane meandry historii serwowanej nam w przystępnej i interaktywnej ścianie tekstu. Podejrzewam, że dobierając odpowiednie warianty to między innymi tu kształtuje się jedno z wielu zakończeń przygody. Boju o życie, przepraszam. No, chyba, że sami wpędzicie się w kozi róg, a wtedy nie ma przebacz. Koniec Waszego dnia nie będzie zbyt ciekawy.
Laboratorium to miejsce, w którym spędza się ilość czasu porównywalną tylko z ekranem mapy. To właśnie tu przeprowadzisz badania nad pozyskanymi kapsułami, by odnaleźć ważkie części do naprawy uszkodzonych modułów schronienia, ale też podejmiesz się syntetyzowania paliwa z pozyskanych na eskapadach minerałów. Nic trudnego. Ot, posiadając odpowiednie zasoby, należy dobrać proporcje i et voila, zbiorniki stopniowo napełniają się. Jednak bez generatora nie ma tlenu, więc zarządzaj czasem dobrze.
Czas trwoniony w bazie jest nieodłącznym elementem planowania naszych dalszych kroków, bo czas, jak to ma w zwyczaju, jest jednostką skończoną, a ty, męczony brakiem tlenu, masz go coraz mniej. Wszystkie czynności konsumują chwile zbliżając nas nieubłaganie do nieuchronnego, a kiedy skończą nam się możliwości danego dnia, należy odpocząć i rozpocząć kolejny. Do wyczerpania zapasów tlenu zostało cztery dni, chłodna czcionka zaatakuje cię przypomnieniem. Subtelnie, ale wywierana presja szybko robi się znaczna. Musisz przedsięwziąć odpowiednie środki i tak wszystko rozplanować, by wyrobić się z zaplanowanymi obowiązkami. Sprytne. A jak drona rozwalisz, nie ma przebacz, dzień w plecy.
Dron twoim przyjacielem jest. Jednocześnie także okiem na świat i jedyną przepustką na zewnątrz. W nich siedzieć będziesz dość sporo, bo wypuszczając delikwenta na rewir wybrany na mapie twoim zadaniem będzie, poza eksploracją urodziwych landszaftów, nazwożenie wszystkiego co się da, w ilościach konkretnych. Mając jedynie trzy sloty, tylko ty będziesz decydować o tym czy pakujesz tam minerały, a tych są trzy rodzaje, wszystkie niezbędne do tworzenia paliwa, czy może posiedzisz na tych generowanych przez Unreal Engine 4 suchych stepach, by przytaszczyć kapsuły z częściami do naprawy.
Sterowanie metalowym podopiecznym jest przy tym niezwykle proste, bo obłożone w całości na myszce. Jest lot w przód, jest hamulec, jest odpalany proces wydobywania przy postoju. To tak jakby ktoś pewnie kiedyś chciał przelecieć się w VR. Nie ma tu masy znajdziek, bop Breached celuje w nuty pustelnictwa, samotności, alienacji i choć struktury na planecie pojawiają się, jakieś, nie wiadomo czyje, skąd i po co i czy rzeczywiście pławiły się tu kiedyś walenie. Są za to anomalie, naturalni przeciwnicy, gmerające w naszych robotach zbyt dużym magnetyzmem, co finalnie może rozpiąć łączność z takowym i spektakularnie zakończyć dzień. Nie zbliżaj się, a wszystko będzie w porządku. No chyba, że akurat anomalia zupełnie niespodziewanie skręci w twoją stronę. Może być problem.
Zanim pojąłem zasady rządzące rozgrywką w Breached, zacząłem łapać powietrze haustami, mając mroczki przed oczami. Także mój pierwszy finał nie był spektakularnym happy endem. Droga do niego była zaś fest klimatyczna jak na tak relatywnie skąpy gameplay, bo można się wkręcić, choć sama eksploracja to w dużej mierze symulator chodzenia tylko, że dronem. Można przykllimacić w cztym tkwi siła Breached, ale jeśli szukasz czegoś na dłużej, z modernizacją bazy, farmieniem surowców, nie ten adres. Wywalono te aspekty na rzecz historyjki i klimatu.
Podesłał wydawca.
Rozbudowana wersja filmowego “Marsjanina”, a przynajmniej tak się kojarzy po opisie i zdjęciach.
Ciekaw jestem jak wygląda ta “robinsonada” w praktyce, ale filmik musi poczekać do wieczora.
całkiem fajnie to wygląda