Poziom trudności to nie wszystko, czyli dalszy ciąg zauroczenia Demon’s Souls.
W części pierwszej opowiedziałem o swoich początkach z Demon’s Souls, mechanice gry i towarzyszącym jej klimacie rozgrywki. Zapraszam do części drugiej – o poziomie trudności parę słów więcej, rozwoju postaci i ekwipunku, dwa słowa o multi i moje podsumowanie.
Zaczynam się czuć pewnie, wiele poziomów umiem szybko ukończyć (farmienie w pewnym stopniu tutaj również występuje, ale nie jest konieczne żeby pójść dalej – o tym poniżej), wciąż jest ciężko iść do przodu, choć nieco łatwiej niż na początku. O! – zginąłem. Napisałem coś o poczuciu pewności? Nie występuje w tej grze. Owszem – są przeciwnicy, których zabijemy jednym uderzeniem miecza, ale nie oznacza to, że można przestać być czujnym. Nawet jeśli najprostszy przeciwnik nie sprawi nam problemów, to spotkany za chwilę silniejszy wróg może pokonać nas bardzo szybko. Czy to trudność i konieczność koncentracji sprawia, że ta gra jest tak bardzo wciągająca? Wydaje mi się, że nie do końca. Kluczem jest tutaj nieuchronność kary – jedno miejsce na zapis, które na dodatek działa automatycznie i zmusza nas do powrotu do początku w przypadku niepowodzenia. To jest analogiczny mechanizm jak w XCOM z trybem ironman – każda walka i każda decyzja jest "na poważnie". To właśnie ten element sprawia, że satysfakcja jest olbrzymia. Przy czym jak zaznaczyłem na początku – to nie jest wbrew pozorom (i obiegowej opinii) gra dla masochistów, ponieważ poziomy są tak zaprojektowane, że przejście części odblokowuje jakąś nową ścieżkę, a poza tym nie tracimy zdobytych przedmiotów. Pod tym względem jest nawet łatwiej niż w XCOM – gra pozwala próbować dowolną ilość razy, przy czym nie tracimy niczego, co zdobyliśmy do tej pory, oprócz dusz (co bywa bolesne) i czasu. W Dark Souls poruszamy się po większym świecie. Jeżeli jakaś jego część jest zbyt trudna, zawsze można udać się gdzieś indziej. Tutaj działa to na podobnej zasadzie, choć możliwości jest mniej.
Zwiedzamy nie tylko zamki, ale również kopalnie, starożytne świątynie, bagna i inne klimatyczne miejsca
Pomimo że w grze występuje zdobywanie poziomów i powiększają się nasze możliwości, to grind można ograniczyć do minimum. Po prostu zamiast brnąć w coraz trudniejszych przeciwników w jednym świecie, można udać się do innego, gdzie może być nieco łatwiej lub zdobędziemy broń bądź kamienie do ulepszeń, które pomogą nam w innym miejscu. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby trochę pofarmić, jeżeli uznamy to za dobry sposób na pokonanie wyjątkowo trudnego przeciwnika lub bossa ;). Przyrost umiejętności związany z awansem postaci jest niewielki i dopiero kilka poziomów pozwala poczuć różnicę na tym samym przeciwniku. Tym niemniej wciąż przebywamy te same, niezbyt rozległe lokacje, co w końcu jest nużące. Pod tym względem Dark Souls z otwartym światem wydaje się ciekawszy, ale nie jest to dla mnie wada dyskwalifikująca grę w najmniejszym stopniu. Bez farmienia nie obędzie się, jeżeli chcemy zdobyć pewnego rodzaju ulepszenia broni. To jak udoskonalimy narzędzie walki, zależy od tego, jakiego kamienia użyjemy. Oprócz dwóch ich rodzajów, których drop z określonych przeciwników jest zależny od szczęścia (jako parametru postaci) – większość można zdobyć znajdując je na mapie lub zabijając jaszczurki (crystal lizard) co jest moim zdaniem jednym z ciekawszych pomysłów z jakimi się zetknąłem. Otóż te zwinne stwory bardzo szybko uciekają, kiedy znajdziemy się w ich pobliżu, co może się zakończyć albo ich upadkiem poza planszę, albo zakopaniem się w ziemi gdy natrafią na przeszkodę. W obu sytuacjach noszone przez nich kamienie są bezpowrotnie tracone, a na dodatek ilość jaszczurek w każdym świecie jest ściśle określona i po ich “wyczerpaniu” ponowne wczytanie gry nic nie pomoże. To sprawia że ulepszanie przedmiotów do najwyższego poziomu wymaga nie tylko samej cierpliwości, ale też odrobiny sprytu.
Jeszcze dwa słowa o multi. W późniejszym etapie gry spotkamy bossa, który może być całkiem przeciętny na tle swoich pobratymców, a może być też zupełnie wyjątkowy. Bo w tego przeciwnika może wcielić się każdy inny gracz. Na samym początku gry dostajemy kilka kamieni, które służą nam do interakcji z innymi graczami, przy czym możliwości są w zasadzie dwie. Możemy pozostawić znak za pomocą którego ktoś wezwie nas do swojego świata, żeby mu pomóc – jest to więc swoisty co-op. Drugą możliwością jest nawiedzenie świata pod postacią czarnego ducha i wtedy naszym celem staje się zabicie hosta (jeżeli zrobimy to w pewnym miejscu, mamy szansę wcielić się we wspomnianego bossa). Niestety, pomimo tego że osób grających w Demon’s Souls jest całkiem sporo, to większość grających w multi przeniosła się do Dark Souls. Zdarzyło mi się jednak walczyć kilka razy z bossem – człowiekiem, jak i również zostać nawiedzonym przez wrogiego ducha. Oprócz tych bezpośrednich aktywności, innych graczy widzimy jako szare zjawy od czasu do czasu pojawiające się na moment na ekranie. Możemy czytać zostawiane przez nich wiadomości, które zwykle są przydatnymi wskazówkami, czy po dotknięciu plamy krwi zobaczyć jak zginęli, co również bywa bardzo pomocne ;). Serwery w dalszym ciągu są aktywne, chociaż jakiś czas temu pojawił się komunikat o planowanym ich wyłączeniu. Sprawa zakończyła się na komunikacie od twórców, że dziękują za wsparcie i serwery będą działać w dalszym ciągu.
Pierwsze przejście gry ukończone! Zajęło mi to ok. 40h grania, w czasie których bawiłem się świetnie. Na tyle dobrze, że od razu zacząłem new game+. Po raz kolejny urzekł mnie balans gry – poziom trudności został podniesiony o tyle, że pomimo posiadania większości przedmiotów, wysokiego poziomu i wiedzy na temat poszczególnych przeciwników, rozgrywka stanowi nadal przyjemne wyzwanie. Po raz pierwszy w życiu postanowiłem intencjonalnie zdobyć kilka trofeów, co tak naprawdę stanowiło pretekst, żeby pograć jeszcze trochę 😉 Tym razem idzie dużo szybciej i po ok. dwudziestu godzinach mam już prawie całą grę ukończoną po raz drugi. Pomagam sobie wiki, żeby uniknąć zbyt długiego poszukiwania wyjątkowo nieprzyjemnie ukrytych przedmiotów. Wygląda na to, że zdobycie wszystkich trofeów wymaga czterokrotnego przejścia gry, przy czym o ile poziom wzrasta dosyć dotkliwie pomiędzy new game a new game+, to przy new game++ jest już wzrostem symbolicznym. Dodatkowe wyzwanie można uzyskać zmieniając tzw. world tendency na pure black, co powoduje że przeciwnicy są trudniejsi, pojawiają się ich black phantomy czyli bardziej wymagające wersje, ale za to dają więcej dusz, a rzadkie przedmioty wypadają częściej.
Kiedy pisałem ten tekst, byłem na początku new game++, ale w międzyczasie (między pisaniem a korektą ;)) udało mi się zdobyć platynę (w sumie trzy i “pół” przejścia gry). Pod koniec było już to nieco nużące, ze względu na konieczność spędzenia kilku godzin na bezmózgim zabijaniu dwóch rodzajów potworów w poszukiwaniu kamieni. Cały czas jednak bawiłem się bardzo dobrze. Pewnie nie zdecydowałbym się na maksowanie, ale w pewnym momencie wyglądało na to, że niewiele już do tego brakuje więc jakoś to poszło 😉 O ile niektóre trofea mogą stanowić ciekawy pomysł na zrobienie czegoś w grze to na zdobywanie wszystkich porwałem się pierwszy i ostatni raz w życiu. Ostatecznie w grze spędziłem ponad 100 godzin.
Łupieżcy umysłu zdecydowanie zasługują na ponowne wspomnienie – dzwoneczek niejednego gracza wprowadził w stan rozstrojenia nerwowego, prawda Nitek? 🙂
Demon's Souls to gra kompletna. Nie jest doskonała, ma swoje wady (na przykład totalnie nieprzyjazny mechanizm world i character tendency, którego zgłębianie wpływu na świat bez wiki musi być katorgą, czy wielokrotne zwiedzanie tych samych lokacji), ale przemyślana i bardzo wciągająca. To nie jest to gra dla każdego (na szczęście!), a pomimo tego odniosła przecież ogromny sukces, o czym najlepiej świadczy fakt sprzedania kilkuset tysięcy egzemplarzy w USA i Europie przed wprowadzeniem oficjalnej dystrybucji (sic!). Mam nadzieję, że będzie to wyznacznik również dla innych twórców – warto oprzeć się trendom i stworzyć coś swojego. Niestety wiąże się to z ryzykiem, na które giganci jak EA czy Ubisoft nie lubią sobie pozwalać, wydając kolejne kalki sprawdzonych produktów.
Demon's Souls nie szanuje Twojego czasu, ale Twój intelekt. Stanowi prawdziwe wyzwanie, na uczciwych zasadach. Nie każe Ci się spieszyć, ale skłania do myślenia i nagradza je lepiej niż jakakolwiek inna gra. Jest zupełnie nieprzystosowana do naszych czasów – nagradza wysiłek, a nie samo podejście do niej, ale jeżeli złapiesz bakcyla to zapomnisz o innych tytułach. Wiem, że brzmię jak neofita, ale po prostu od dawna żadna gra nie wciągnęła mnie tak bardzo, żeby skupić się w 100% tylko na niej. Jest po prostu świetna i tym chciałem się z Wami podzielić.
PS. Dark Souls już na mnie czeka, jak wielki, cudowny i zapakowany prezent pod choinką i na pewno w niego niedługo zagram, ale Demon's Souls nauczyło mnie, że nie warto się spieszyć ;).
PPS. Wielkie dzięki dla Owcy i Nitka za ogarnięcie tego tekstu 🙂
Dobrze się czytało Panie 😀 Muszę w końcu wrócić na porządnie do Dark Soulsa, bo w sumie to nawet dobrze nie rozpocząłem.
@mokraTrawa
Dzięki 😉 Ja wczoraj właśnie zacząłem coś więcej grać w Dark Souls.
@mokraTrawa
Nic nawet nie mówcie. Pogram jak mnie z roboty wyrzucą 😀
@aihS
Da się zrobić, daj namiary załatwimy resztę 😀
Przez ciebie znowu będę siedział, denerwował się i wychodził z siebie walcząc z bosami… Wielkie dzięki 😉
Trochę wstydliwa sprawa – nie udało mi się przejść Dark Souls. A to dlatego że nie pokonałem ostatniego bossa. Jest mi z tym trochę źle i smutno, no ale jakoś nie mogę się przemóc żeby spróbować kolejny raz. Po wielu próbach muszę przyznać z bólem, że gra mnie pokonała. I to tuż przed samą metą. Świadomość tego jest trochę męcząca i jednocześnie irytująca, bowiem czuję swoistą bezsilność, niczym uczestnik maratonu, który po wielogodzinnym i wyczerpującym wysiłku pada z wycieńczenia na ostatnich kilku metrach.
Z drugiej jednak strony, powiedziałbym, że to całkiem nowe, może nawet w pewnym sensie orzeźwiające doświadczenie, bo w innych przypadkach nie kończyłem gier przede wszystkim przez zmęczenie danym tytułem, nudę, albo świadomość, że nic więcej nie zrobię w danym świecie, dlatego odpuszczałem.
Naszła mnie przy okazji myśl, dlaczego właściwie gry nie kończą się źle? I nie chodzi mi o to, że główny bohater umiera, czy coś w tym stylu, bo w grach jeżeli dochodzi do takiej sytuacji, to zawsze dzieje się to w imię większej sprawy – uratowania kogoś bliskiego, albo poświęcenia się dla jakiejś społeczności czy wręcz całego świata. Chodzi bardziej o takie negatywne zakończenie, które nie pozostawiałoby złudzeń, że nie dałem rady wykonać czegoś ważnego i w rezultacie zawiódłbym absolutnie wszystkich, na których mi w tej historii zależało. Gdyby powstała taka gra byłaby to chyba najbardziej realistyczna produkcja. :p
@teekay
ło. kasuje Cię ze znajomych
@Nitek
Leo, why?!
@teekay
no weź. przebrnąłeś przez całość i opadły Ci siły na ostatnim leszczu?
fstyt
@Nitek
Po Smoughu i Ornsteinie (czy jak im tam) stwierdziłem, że kolejna wielogodzinna potyczka wyniszczy mnie psychicznie i wyzuje emocjonalnie, więc stwierdziłem, że zrobię sobie przerwę od DS. ;] W końcu kiedyś przejdę. ;p
@teekay
to z bosami się trzaska po kilka godzin? na co ja się porywam? 😛 do 50 roku życia nie przejdę tej gry 😛
@mokraTrawa
Nie non stop, ale jakby tak zsumować czas wszystkich prób, który poświęciłem na walkę z dwójką chyba najgorszych bossów w grze to spokojnie starczyłoby na przejście jakiegoś CoDa. Dwa razy. ;]
Najdłuższy pojedynek z bossem trwał u mnie bite dwie godziny. Nie zapomnę tego napięcia. ;D
@teekay
A no to luz, bo już myślałem że dziś zaczęte podejście drugie szybko się zakończy 😛
@teekay
my chyba graliśmy w dwie różne gry 🙂
@Nitek
Mówisz o Codzie czy DSie? ;]
@teekay
no DSie
jakoś nie maiłem wielogodzinnych potyczek z bossami. może dlatego, że przezornie grindowałem. poza tym tam wiadomo zawze gdzie jest boss, a to drzwi wielkie, a to inne przejście.
jak miałem iść do bossa, wolałem połazić jeszcze parę godzin i nabić z dwa punkty statystyk 🙂
@Nitek
Może szedłem w pewne rejony w nieodpowiedniej kolejności, może nosiłem za słaby sprzęt. Albo po prostu jestem kiepski w tę grę. :p
@teekay
e tam kiepski. doszedłeś i tak tam gdzie wielu nie doszło (mokraTrawa)
więc wiesz. byczo jest.
@Nitek
Ha w końcu przejdę, poległem z czasem, żal mi zawsze było włączać na chwilę i nawet by mi się nie zapisało 😛 No i teraz widzę, że jednak na laptopie mi chodziło tak że pożal się boże
@mokraTrawa
ja dark souls skończyłem po 50h z chyba setnym levelem. na ng+ trcohę się pobawiłem, dobiłem lvl 104 i dawno nie grałem… ah te dzieci.
@Nitek
Hmm, nie wiem czemu, ale ja tam natłukłem chyba 120 godzin i nie dobiłem do 100 levelu. Za to miałem całkiem niezły zestaw zabójczego sprzętu na każdą okazję, wszystko upgrade’owane na full. Może stąd tyle czasu mi zeżarło.
@brokilon
mogę Ci słit foteczkę zrobić tegoż lvla ; )
sprzętu nie miałem zmaksowanego. Jeden topór zdaje się i biegałem w nacięższej zbroi. Przez nią tyle grindowałem. Żeby móc w niej biegać właśnie : )
@Nitek
Hehe no to ja zupełnie odwrotnie zrobiłem. Wymaksowałem początkowy stuff i zostałem w nim do końca gry. Chyba tylko czapkę sobie zmieniłem na jakąś inną, bo to lekkie było.
@brokilon
jednak nie zrobię Ci foci. save nie przetrwał wymiany konsoli : (
anyway taką zbroje miałem http://darksoulswiki.wikispaces.com/Armor#Heavy%20Armor-Stone%20Knight%20Set i pod nią musiałem nagrindować, żeby móc w tym biegać. Dodatkowo ten najlepszy topór (jakiś zmaksowany).
Stąd to ciągłe grindowanie moje i setny level. Ciężko było bez levelowania w tym biegać.
@teekay
Jak masz starszego brata, to może on Ci przejdzie? 😀
@mokraTrawa
podejrzewam, ze młodszy lepiej by sobie poradził 😉
@mokraTrawa
daj żetona to Ci przejdę
@Nitek
stare dobre czasy 😀
@mokraTrawa
Starszy brat wymiękł w jeszcze gorszy sposób niż ja. Znalazł sobie kobietę na stałe i już nie za bardzo gra. Leszcz. ;]
@teekay
miałem to samo z Prototype. dwa razy przeszedłem jedynkę, ale ani razu nie skończyłem walki finałowej. nie dość , ze mutant potężny, to jeszcze ograniczony czas… na YT obejrzałem zakończenie.
@teekay
A Manusa ubiłeś? Jest tak z 5 razy trudniejszy, więc jeśli tak, no to spokojnie dasz radę! A poza tym, wezwij sobie kogoś do pomocy i po problemie. 😀