World Of Warcraft – Wieści z Draenor #1

moleskine0 dnia 18 grudnia, 2014 o 12:47    30 

Wczoraj spędziłem pięć (five, fünf, cinq, cinque, itsu) godzin w jednej instacji, by zdobyć potrzebny mi przedmiot. I dwugłowego psa, na którym teraz jeżdżę. 

Zacznę od tego, że przez najbliższe 2-3 dni nie mam nawet ochoty patrzeć na ikonkę Battle.net na pulpicie. Pięć godzin męki, które zaserwował mi World Of Warcraft sprawiło, że jestem naprawdę zmęczony. I choć innym to zadanie zajmowało góra 1.5–2 godzin, ja miałem pecha. Jak zwykle zresztą.

Molten (hard)Core

Zacznijmy od tego, po co w ogóle wybrałem się na vintage’owy 40-osobowy raid Molten Core. Powód prosty – chciałem zdobyć nakrycie głowy. Nie jakieś tam zwykłe oczywiście – Crown Of Desolation. Korona jest dropem gwarantowanym po wyczyszczeniu MC i pokonaniu Ragnarosa. Smakowity kąsek – ilvl 640, bonusy do intelektu i krytyka, czyli to co moja święta krowa (Holy Paladin Tauren…) lubi najbardziej. A, że chciałem naprawdę szybko przekroczyć próg 630 ilvl (uśredniony po podliczeniu wszystkich elementów ekwipunku na danej postaci), by wybrać się w końcu na gildyjny raidzik Highmaul, to też czym prędzej zakolejkowałem się na Molten Core.

40-osobową grupę znalazłem szybko. Bardzo szybko się też rozpadła. Okazało się, że ludzie nie do końca kminią, o co biega w Molten Core i jego jubileuszowej reedycji. Pamiętajmy, że raidzik wyszedł w związku z 10-tymi urodzinami WoW. Jak się pewnie domyślacie, lekcja pokory i opanowania wznoszących fal gniewu przyszła bardzo szybko… Wystarczy powiedzieć, że pierwszy wipe (dla niekumatych – wszyscy giną, płacz, pożoga i krew) zaliczyliśmy na pierwszych dwóch (SIC!) stworach. Dwa Molten Gianty rozgromiły nas kompletnie. Próby były jeszcze ze dwie, raid się rozpadł, wszędzie dało się słyszeć “get lost newb” albo “ur mom does it better!”. Zakolejkowałem się więc drugi raz… Lepiej nie było.

Co w tym trudnego?

wiesci1-mc2Molten Core nie jest zwykłym raidem. To powrót do oldschoolu w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie wszyscy pewnie pamiętają problemy z inicjacją potyczek w pierwotnym WoW (nawet ja ich szczerze powiedziawszy nie pamiętam, choć raidy z podstawki zrobiłem już za czasów TBC), tego jak łatwo było ściągnąć na całą grupę pół miliarda mobów z całej instancji, gdy źle się podeszło do czterech przeciwników. Cóż, Blizzard pomyślał, że w jubileuszowym raidzie pokaże nam wszystkim, jak to drzewiej bywało. No i ludziska, nieprzygotowane do tego typu potyczek, robili to co zwykle… Jako, że jest 4 tanków na 40-osobową grupę, to pull wyglądał mniej więcej tak, że każdy tank próbował zgarnąć po małej grupce mobów, a dps miał rozklepać wszystko co się rusza – by było szybciej. Heh, nic z tego.
Druga grupa, do której dołączyłem swój żywot zakończyła gdzieś jeszcze przed pierwszym bossem (na dziesięciu w instancji…). Tanki pullowały wszystko, jak leci, DPS lał wszystko jak popadnie, a my – healerzy – wypruwaliśmy się z many i resztek nerwów, próbując ogarnąć migające wciąż na czerwono paski zdrowia. Skończyło się na dwóch, może trzech wipe’ach i rozeszliśmy się do domów.

Skandynawowie rulez!

Trzecia ekipa to ta, z którą udało mi się w końcu doprowadzić sprawę do szczęśliwego finału. Nie obyło się bez drobnych potknięć podczas całego procesu (przed drugim bossem zlać trzeba całą masę Core Houndów – takich hm… psów z lawy?, które odradzają się w nieskończoność, chyba że cała ich grupka zginie w tym samym momencie. Doprowadzenie tego do perfekcji zajęło nam jakieś pół godziny…), jednak ogólnie rzecz biorąc obyło się bez ani jednego wipe’a. Poznałem sporo ludzi w tej grupie, głównie Norwegów i Szwedów – fajnych ludzi, z poczuciem humoru. Poznali moją żonę, wymieniliśmy się adresami, przylatują na święta, a ja jestem przyszłym świadkiem na ślubach przynajmniej dwóch osób – jednym słowem, przeszliśmy przez piekło i to nas połączyło.
wiesci1-mc3A tak na poważnie, okazuje się, że dobra atmosfera nawet na losowym raidzie czy instancji to podstawowa sprawa. Poczucie humoru, dystans i mili ludzie sprawili, że te kolejne potyczki były naprawdę przyjemne, mimo, że miałem już kilka godzin doświadczenia w wipe’ach z innymi grupami. Tutaj jednak wszystko poszło gładko. Ludzie w końcu zaczęli się komunikować, n00bom tłumaczono w końcu taktykę, n00by w końcu słuchały i wykonywały to, czego się od nich oczekiwało.
Jednak kiedy raid się skończył, a ja założyłem w końcu Crown Of Desolation na głowę, od razu wylogowałem sie z gry. Miałem dość, byłem zmęczony, bolała mnie głowa i musiałem zapalić. Co za dużo (nawet WoW) to jednak niezdrowo. LOK’TAR OGAR!

czytaj, komentuj, udostępniaj

Dodaj komentarz



30 myśli nt. „World Of Warcraft – Wieści z Draenor #1

    1. moleskine0 Autor tekstu

      @aihS

      “dobre porno” – poczytam to sobie jako pochwałę dla tekstu 😀
      A jeśli chodzi o ból portfela, to niedawno przeszedłem na subskrypcję. Kupowanie dwumiesięcznego abonamentu, przy dzisiejszych cenach nie ma sensu (oszczędność rzędu kilku złotych, niedawno pre-paidy poszły w górę), bo jak się zdarzy wyjazd czy cokolwiek innego, po prostu nie zapłacę i mam spokój 🙂

  1. Karnholm

    Ach Molten Core. Good old days. No i Skandynawowie. Najfajniejsi gracze w WoW. Ja tylko z nimi się bujam po Azeroth. Mój kolega to się tak zaznajomił, że on był na ślubie tam a oni na jego tu. Serio. BFFs forever. Najgorsi są polacy niestety. Raz byłem w polskiej gildii. Koszmar. Płacz, zgrzytanie zębami, przekleństwa. I każdy robił co chciał, nikogo nie słuchał. Ot takie polskie piekiełko. Nigdy …rwa więcej. Grałęm przez 6 lat ciągiem. Potem przestałęm i wracałem na dodatki tylko. Teraz gram znów ale mega casualowo. Nie silę się na raidy, nie mam czasu. Mam co robić w garnizonie 🙂

    1. moleskine0 Autor tekstu

      @Karnholm

      A weź, daj spokój! W garnizonie tyle roboty mam, że nawet na zapierdol na fejsie nie mam czasu. Kruszce odebrać, zioła pozwozić, od płatnerza odebraś smelty, u alchemika zagościć, potem jeszcze do karczmy po questy, o War Mill trzeba zahaczyć, bo transmogi zbieram, w końcu na market docieram, wymieniam co chcą na surowce. Potem już tylko misje odebrać i wyznaczyć nowe, wpaść do Salvage Yardu sprawdzić co w odpadkach fellowersi przynieśli i… uff… można questować dalej, albo raidować… Boże, toż to amerykańska wersja “Chłopów”. Tylko bez romansu.

    2. towarzysz

      @Karnholm

      Zależy jak trafisz ale fakt, na Burning Legionie (coś jak polonia na Wyspach Brytyjskich) odradzam gry, zero kultury na chacie (teksty pokroju twoja, stara twój stary na porządku dziennym). Jest dużo innych serwerów na której grają ogarnięci rodacy. A ten Molten Core to myślałem, że przerobili to na 30 minutowy casual speed run, ciekawie ciekawie 😛

  2. MusialemToPowiedziec

    Taki cytat z Blizzarda, za PCimGamerem: “Our current thought on this is that it would give players a way to use their surplus gold to cover some of their subscription cost, while giving players who might have less play time an option for acquiring gold from other players through a legit and secure system,” Community Manager Micah “Bashiok” Whipple wrote. “We agree it could be a good fit for the game, and we look forward to any feedback you have as we continue to look into this feature.”

    1. moleskine0 Autor tekstu

      @MusialemToPowiedziec

      Impact tego jednego rozwiązania na całą ekonomię WoW będzie dramatyczny i drastyczny. Każdy będzie łoił geld, bo w końcu będzie miało jakiś fizyczny wymiar. Na pewno nałożą sufit na ilość maksymalnie kupionego czasu na miesiąc. Niemniej, jest to jakiś pozytywny sygnał w kierunku tańszego grania.

        1. moleskine0 Autor tekstu

          @aihS

          Działa, działa, jednak mówimy tutaj o wprowadzeniu tego systemu do dziesięcioletniego już tytułu, w którym ekonomia jest ustabilizowana od lat. To nie są private servery pokroju Hellground, gdzie drastyczne zmiany na rynku mamy na porządku dziennym, lub tygodniowym, to też kiedyś przerobiłem.
          Wprowadzając coś takiego (jakkolwiek dobrze tego bym nie odbierał, a uważam to mimo wszystko za dobry pomysł) raczej spodziewałbym się, że ludzie będą chcieli geld natrzaskać szybciej. Ceny pójdą więc moim zdaniem do góry, a nie w dół. Choć to tylko moja wizja, bo widzę, że są tacy, którzy uważają, że będzie na odwrót właśnie. Mnie się jednak wydaje, że teraz gdy czas spędzony na zbieraniu i craftingu będzie miał wymierny ekwiwalent w postaci czasu do kupienia, ceny itemów z craftu pójdą do góry, a nie w dół 🙂

          1. towarzysz

            @moleskine0

            Emm, nie wiem czy ostatnio przeglądałeś auction house ale ekonomia to już leży właśnie. Profesje zbierackie są kompletnie nieopłacalne, na moim serwerze całe ah jest zalane skałkami i innymi surowcami po 1g za sztukę, zapewne wszystko przez te garnizony. Z kolei itemy z profesji crafterskich są słabe a ich ulepszenie do konkretnego poziomu nie proporcjonalnie drogie, lepiej już ubrać się w byle co i iść grindować raidy albo kupować na ah itemy które komuś wyleciały i mógł je sprzedać. Doszło do tego, że wielu graczy biega bez żadnej profesji xD

            1. moleskine0 Autor tekstu

              @towarzysz

              Hm, ja ostatnio sprzedałem kilka stacków po 200 sztuk Blackrock Ore za jakieś ~200g każdy. I szczerze powiedziawszy ich cena 1g/sztuka jest jak najbardziej optymalna. Szczególnie właśnie, że pałujesz je w garnizonie non stop. Na BL chyba kryzysu w tym wymiarze nie widać. Jeśli chodzi o craftowe itemy, to też bym się nie zgodził, bo szybki boost ilvl pomiędzy HC a normal raidami nadają się idealnie. A przynajmniej w mojej i kolegów z gildii opinii :

              1. towarzysz

                @moleskine0

                Z punktu widzenia graczy PvE może i są fajne, ale w PvP już nie bardzo i to mnie trochę boli. Google inżyniera i tak zrobiłem bo fajnie wyglądają. Ciekawe jak będzie z Jewelcraftingiem, w grze nie widziałem jeszcze ani jednego slot gema na itemie chociaż gemy po kilka tysięcy na ah stoją, schodzą one?

Powrót do artykułu