Dwie melodie na Dzień Ojca

bea dnia 23 czerwca, 2015 o 10:25    14 

Czy fakt, że przez ponad 21 lat nie miało się do czynienia z ojcowskim czepianiem się, narzekaniem, wymądrzaniem i uwagami nie na miejscu to wystarczający powód, by patrzeć z pogardą na ojców, którzy wiodąc normalne życie, mając swoje dzieci obok, zawsze kiedy są potrzebni recytują jakąś głupią wymówkę? Dla mnie wystarczający.

Mój tata zdążył spędzić z nami urlop nad jeziorem Sąpłaty.

Zawieźć mnie kilkadziesiąt razy na lekcje francuskiego i gry na pianinie. Zapisać na judo.

Napisał ze mną pierwszy wiersz o księżniczkach i sukni balowej, był na urodzinach i komunii. Zdążył wręczyć mi pierwsze w życiu kwiaty na Dzień Kobiet.

Swoją obecnością stworzył w mojej małej jeszcze głowie pierwszą dziecięcą definicję ojca (ktoś, kto kładzie się ostatni i wstaje pierwszy. Nie narzeka, gdy do pracy trzeba pójść pieszo. Chodzi po górach, umie pływać i czyta książki).

Kilka razy zrobił mi kanapkę z serem topionym i dżemem (przez roztargnienie). I wiele razy jajecznicę z boczkiem. Wybudował mi pokój, nauczył jeździć na rowerze i pływać. Kupił kilkanaście ładnych książek i był obok, gdy uczyłam się liter.

Wystarczyło mu czasu, by zabrać mnie na wycieczkę rowerową przez las. Zgubić się ze mną w tym lesie i znaleźć drogę dopiero po wielu godzinach. Zapewniając w tym czasie sto razy, że nic się nie dzieje. Wybrać się na ryby (jedną złapał na moich oczach, rękami!).

Kilkaset razy odprowadził do łóżka, gdy nie mogłam spać. Zmuszał do mycia zębów i szczotkowania włosów. Kilkanaście razy zamknął przede mną drzwi pokoju, w którym mieli z mamą pić wino i oglądać film. Oznajmiał, że „pora na mnie” i „w tej chwili do łóżka”.

Zdążył przeczytać mi wiele razy “Pana Samochodzika”, zabrać na spacer i wpisać się do pamiętnika. To bardzo mało wspomnień.

(…) będą żyły razem z nami
na słodkich opowieściach z malinami

TAKE TIME TO BE A DAD. TODAY.

Czasami zabraknie czasu, by nauczyć córkę jeździć na nartach, przypilnować z francuskim, motywować do gry na pianinie i kontynuowania zajęć sportowych.

By skomentować za krótkie spódniczki i bluzeczki oraz narzekać na zachowanie koleżanek, od których powinna się trzymać z daleka. By pojechać na szkolną wycieczkę rowerową czy pojawić się na kilku akademiach z okazji Dnia Ojca, na których (potwierdzam) córka odmawia recytowania wierszy o tatach, bo jaki jest tego sens, jeśli taty nie ma na widowni?

Czasami jest też tak, że ojciec niby chce, a może naprawdę chce. I nagle w życiu dzieje się coś takiego, że już nie może. Być. Jeździć na rowerze, chodzić po górach, albo biegać.Życie przestawia priorytety i nie ma czasu i zdrowia na takie drobiazgi, jak słuchanie z córką ulubionych płyt i wypad na koncert.

Zdarza się czasami, że zabraknie czasu na to, by nauczyć córkę kibicować i oglądać sport. Albo chociaż raz w życiu jej to pokazać. Pójść na stadion na żużel i wyjaśnić, jak wypełnia się tą dziwną tabelkę w programie zawodów. Wyrażać sportowe emocje. Skakać i piszczeć. Cieszyć się ze zwycięstwa. Zagrać w piłkę nożną, siatkówkę, albo chociaż w badmintona – przez bramę.

Bywa, że w życiu coś układa się tak, że ojcowie nie otwierają drzwi pierwszemu chłopakowi córki i nie trzaskają nimi (drzwiami, nie chłopakami) w odpowiedniej chwili – przed nosami paru innych. Z braku czasu nie mówią tym chłopakom, by o nią dbali, nie jeździli za szybko samochodami, a ręce trzymali przy sobie. Nie wyjaśniają córkom, że to pieprzony obowiązek faceta, który chce z nią być – by się troszczył. Nie tylko wtedy, gdy brakuje sił, by wnieść ciężkie walizki albo zakupy na 4 piętro, ale też w momencie, w którym proponuje imprezę, wycieczkę, kolację… albo łóżko.

Zdarza się, że ojciec nie zawozi córki na studniówkę. Nie odbiera z dyskoteki, nie zabrania wyprowadzenia się z domu, mimo, że jest za wcześnie. Nie ma go, gdy pada decyzja o przerwaniu studiów, spontanicznym wyjeździe pociągiem w nieznane i gdy zawierane są notorycznie znajomości bez celu.

Z braku czasu nie wyraża zdania o życiowych wyborach. I nie podejmuje się tego tematu już nigdy.

Tato, uwierzysz?

Są ojcowie, którzy nigdy nie widzieli, a czasem i nawet nie wiedzieli, że córka płacze z powodu trudnych i skomplikowanych miłości, nieprawdziwych przyjaźni i relacji, które powinna sobie odpuścić.  Nie zdążyli odebrać jej pijanej z imprezy, odwieźć na pierwsze w życiu wakacje z chłopakiem. Nie zdążyli poprosić (albo huknąć stanowczym głosem), żeby na siebie uważała.

Nie mieli czasu, by powiedzieć wprost, że ciało, wygląd, a także liczne komentarze głupich mężczyzn i zawistnych kobiet to najgorsze punkty odniesienia, jakie nastolatka może przyjąć w tym okresie, gdy buduje poczucie własnej wartości.

Nigdy nie zapewnili swojej córki o tym, że…jeśli ktoś jej nie akceptuje, to nie zawsze jest jej wina. Czasami to wina kogoś.

Wiesz, że są córki, które nigdy nie usłyszały od ojców: jeśli ktoś ma jakiś problem, to przyślij go do mnie – wyjaśnię mu, że to jego problem. A nie NASZ.

Czasami na takie rzeczy ojcom brakuje czasu. Czasami życia.

Mój nie zaprowadził mnie do ołtarza. Nie zatańczył ze mną na weselu. Nie wzniósł toastu. Nie wypił ze mną wina, piwa ani wódki. Nie składał mebli po przeprowadzce. Nie malował ze mną ścian. Nie widział mnie w ciąży. Nie poznał swojej wnuczki. Jednym brakuje na to czasu. Innym – życia.

Być może gdyby żył, ten dzisiejszy tekst byłby o wtrącaniu się w nie swoje sprawy, o zbędnych komentarzach i ojcowskich (pożal się Boże) mądrościach nie przystających do rzeczywistości. O traktowaniu mnie jak dziecka mimo prawie 30 lat na karku. Albo być może byłby to tekst dorosłej kobiety, która wie, że w życiu jest tak (i musi być!), że obok zawsze jest (i będzie) ktoś, o kogo można się oprzeć?

Jesteś kurewnie ważny!*

Z okazji Dnia Ojca chciałabym życzyć wszystkim tatom zdrowia, energii i chęci na to, aby znaleźli czas na bycie tatą. Bez fajerwerków, bez drogich prezentów i bez narzekania. Aby nauczyli się w życiu swoich dzieci być, a nie tylko bywać. Od dzisiaj. Nie od jutra. Nie od przyszłego weekendu, po zmianie pracy i dopiero jak się wyśpią.

Tatom córek dodatkowo życzę, aby pokazali im, że są wartościowe i ważne – by nauczyli je radzić sobie ze światem i mężczyznami. Aby pamiętali, że nie istnieje żadna inna kobieta, wobec której miłość to jest ich dozgonny obowiązek. Wywiązujcie się, bo córka kiedyś Was rozliczy własnym szczęściem i życiem. Albo jakoś inaczej.

A na koniec – piosenka o żartobliwym zabarwieniu, która od lat nie bawi mnie, a wzrusza do łez.

I jedna z wielu kampanii, które przypominają, że najmniejsze gesty i zachowania mają ogromne znaczenie. Teraz. I w dorosłym życiu.

*Zgodnie z zasadą, że cel uświęca środki – zwrot „kurewnie” zastosowano celowo, aby przyciągnąć uwagę opornych na ładne słowa mężczyzn.

 
Bea ma swojego bloga, hej! www.littlebigevents.pl


Dodaj komentarz



14 myśli nt. „Dwie melodie na Dzień Ojca

  1. projan

    “nie istnieje żadna inna kobieta, wobec której miłość to jest ich dozgonny obowiązek”
    Paradoksalnie miłość i obowiązek w tym kontekście idealnie razem współgrają (gdy normalnie, nigdy bym obok siebie nie zestawił).

    Też dziękuję. 🙂

  2. Liv

    A ja przyznam, że się nie spłakałam, ale poczułam się strasznie przygnębiona. Uważam, że fajnie jest mieć nawet jakiekolwiek wspomnienia ze swoim ojcem… Ja akurat nie mam. No i również życzę wszystkim ojcom (również tym przyszłym!) dużo zdrowia, cierpliwości no i aby zawsze mogli dzielić się miłością ze swoimi pociechami.

Powrót do artykułu