Ace Of Spades – Recenzja

Nitek dnia 7 stycznia, 2013 o 12:52    4 

Oczywiście, że gra zawiera dużo Minecrafta. Oczywiście, że można tutaj kopać i budować. Tak, proszę pana, można też strzelać. Haczyk chwycił?

Nie, nie musicie znać Minecrafta, bo poza zbliżonym wyglądem chodzi tu zupełnie o co innego. O ile w pierwowzorze budowaliśmy, zbieraliśmy potrzebne materiały i dalej budowaliśmy, tak tutaj głównie strzelamy. I trochę budujemy. No i kopiemy, wszak wszyscy wojacy przeiwjający się nam na ekranie mają w plecakach łopatę – tak na wszelki wypadek. Do czytania poniższego tekstu zaleca się włączenie na osobnej zakładce podkładu muzycznego.

 

2013_01_06_00010.jpg

 

Mimo że na starcie gra przywitała mnie nieumiejętnym zastosowaniem polskiej czcionki i wstawiła mi urocze krzaczki w miejsce naszych rodzimych znaków, po chwili szperania ruszyłem do boju. Prócz standardowego trybu Team Deathmatch gra posiada kilka wariacji tematu znoszenia potrzebnych rzeczy do bazy z drugiego końca mapy, czy będzie to teczka z dokumentami na temat naszych nocnych schadzek czy może diamenty, które wcześniej wykopiemy. Widać tutaj chaotyczność, która rzadko kiedy przestaje nas atakować podczas obcowania z grą. O ile dokumenty znajdują się w bazie przeciwnika i wiadomo gdzie ich szukać, tak kopanie diamentów sprawia już kłopoty, bo nijak szukać jakichkolwiek wskazówek odnośnie miejsca ich ukrycia Kopiemy zatem na czuja szukając cennego kruszcu.

 

2013_01_02_00005.jpg

 

O co się tłuczemy?

Miłośnicy rozwałki wszystkich i wszystkiego, uzewnętrznią swoją złość w drużynowym deathmatchu lub demolce, gdzie głównym celem jest zniszczenie bazy przeciwnika, czy też w moich ulubionych trybach multi-hill! oraz zombie. Tak, dobrze przeczytaliście. Zgodnie z obowiązującą modą również tutaj znalazło się paru zgniłych nieumarłych. Jak to wygląda tym razem? Rozgrywka toczy się między dwoma drużynami – zombie i ocalałych, a cel jest prosty. Dla tych pierwszych to zjedzenie każdego, kto nie przejawia objawów przekroczenia terminu ważności, a dla tych drugich to przeżycie i przechytrzenie tych pierwszych. Choć spędziłem w tym trybie zdecydowanie najwięcej czasu, nie widziałem, żeby komuś udało się przetrwać do końca, zwłaszcza że każdy nadjedzony gracz zamienia się w zombie powiększając tym samym ich drużynę i w końcowym etapie rundy, naprzeciw jednego ocalałego zostaje zazwyczaj piętnastu zombie. Chyba w tym trybie najbardziej przydatna jest łopata i możliwość stawiania fortyfikacji, choć rzadko kiedy ma to sens. Dzieje się tam dużo i bardzo szybko, a chwila nieuwagi zaprocentuje rozszarpaniem. Na dłuższą mete nie pomaga także zakopanie się pod wzgórzami, bo w fazie końcowej lokalizację naszą zdradza pojawiające się serduszko na mapie. Niestety nie przewidziano trybu hardcore czy innej wariacji grania bez podpowiedzi, stąd odnosiłem wrażenie, że jakakolwiek ucieczka nie jest możliwa.

 

2013_01_04_00006.jpg

 

Wzgórza mają oczy

Multi-hill! to tryb w którym na mapie losowo wyznaczane jest miejsce, które musimy zdobyć, a następnie utrzymać przez określony czas, aż do wysycenia z niego maksymalnej liczby punktów. I tak do końca rundy trwającej zazwyczaj 20 minut. Dobre rozwiązanie, bo przy tak dużych mapach jakie oferuje gra, rozgrywka zagęszcza się w jednym punkcie, co nie ma miejsca w przypadku TDM, ani w żadnyn innym trybie. Nieodłącznie kojarzy mi się z trybem conquest znanym z Battlefielda, chociaż tutaj dostępny jest w danym momencie tylko jeden wrażliwy punkt. No i w przeciwieństwie do Battlefielda w Ace of Spades można zniszczyć dosłownie wszystko.

 

2013_01_06_00001.jpg

 

Budować bym chciał

Mapy jakie zostały oddane nam do dyspozycji mają spore rozmiary i są dość zróżnicowane, by skutecznie wyelminować uczucie znużenia. I tak dziurawić będziemy klocków świat w takich miejscach jak Londyn, zarośnięte ruiny Majów, posępna posiadłość czy nawet na księżycu. Wszystkie lokacje wyglądają jak najlepsze wyczyny zapaleńców Minecrafta,ale mimo że gra aż się prosi o możliwość budowania całych światów, nie tylko bunkrów i murków, zabrakło tutaj jakiegokolwiek edytora. Podczas rozgrywki budowanie czegokolwiek większego jest w dużej mierze bez sensu, bo szybko, stanowczo za szybko, postawione przez nas elementy ulegają zniszczeniu. Możliwe, że wygląda to inaczej grając ze znajomymi lub bardziej zgraną drużyną, ale jak to bywa, nigdy na taką nie trafiłem, a raczej na osoby stawiające na rozwałkę, co nie wróżyło budowaniu nic dobrego. Wielka szkoda i duży minus za brak udostępnionego edytora. Aż strach pomyśleć co do gry dodałoby zgrane community.

 

2013_01_06_00007.jpg

 

M-M-M-MONSTER KILL… OH WAIT

W grze nie ma też żadnych unlocków, ani killstreaków. Wszystko co mieć można, mamy dostępne od samego początku, zatem miłośnicy nabijania levelów wszelkiej maści nie mają tutaj czego szukać. Wszystkie z czterech dostępnych klas startują zatem z całym możliwym ekwipunkiem, nie zostawiając nam za bardzo wyboru z czego chcemy strzelać. Dostępnych broni jest po prostu za mało. W grze nie ma także tradycyjnego, cudownego uzdrawiania się i by poprawić sobie zdrowie czy uzupełnić amunicję, musimy skoczyć w miejsce zrzutu paczek z medykamentami czy dodatkowymi nabojami. O ile ktoś nie będzie przy nich pierwszy. Coś na kształt skrzynek w Wormsach.

 

2013_01_05_00005.jpg

 

Czterech do brydża

Klasy postaci dostępne są cztery i mimo że widać więcej slotów ekwipunku, mają po jednej broni i ewentualnie do dwóch rodzajów dostępnych gadżetów jak miny, granaty czy dynamit. To wszystko, mimo że mało, wystarcza w zupełności, przynajmniej przez pierwsze parę godzin, choć jak to bywa, apetyt rośnie w miarę jedzenia i po kilkunastu partiach ostrzeliwania delikwentów z mini guna, chciałoby się jednak podstawowemu żołnierzowi dać coś innego do ręki. Być może na to trzeba jeszcze poczekać, do jakiegoś patcha, ale w takim razie po co było udostępniać tak niewiele na samym początku.

 

2013_01_05_00012.jpg

 

Na bakier z fizyką

Nie da się nie zauważyć braku jakiegoś rozróżnienia parametrów klocków, które rozkopujemy. Samo kopanie i przebijanie się przez wzgórza czy ściany zamków przebiega o wiele szybciej niż w Minecrafcie, ale wszystkie elementy otoczenia zdają się mieć taką samą wytrzymałość i wszystkie tak samo łatwo rozłupać, niezależnie czy będzie to blok piasku czy wnętrze góry, że już nie wspomnę o elementach budynków. Dodatkowo razi brak silnika odpowiadającego za fizykę i prócz zasady, że klocki nie będą same wisieć w powietrzu, nie ma właściwie innych zasad. Nawet po wodzie biega się tak samo jak po zarośniętej łące.

 

2013_01_02_00003.jpg

 

Blue wins?

Gra nie ma co szukać miejsca koło tuzów gatunku i wydawanych co roku tasiemców pokroju Call Of Duty czy Battlefielda, ale jest całkiem miłą odskocznią od codziennej dawki rozwałki w standardowym stylu. Przez brak rozbudowy podstawowych elementów jak choćby mała liczba dostępnego ekwipunku czy karygodny brak edytora, zabrakło jednak czegoś co na dłuższy czas przyciągnie do monitora. Mogło być super, jest tylko w miarę fajnie. O ile nie chcesz stawiać klocków, a z nich budynków czy innych konstrukcji, bo tutaj nie ma na to czasu i jest bez sensu, a wolisz ciąć, rąbać i wysadzać możesz sprawdzić tę produkcję. Jeśli jednak nie widziałeś nic fajnego w Minecrafcie, ani jego oprawie, sugeruję najpierw sprawdzić prekusora Ace Of Spades – Build And Shoot. 

 

PLUSY:

– wszędobylska destrukcja,

– tryb zombie,

– duże mapy,

– dobry pomysł…

 

MINUSY:

– brak edytora,

– kiepski balans postaci,

– mało sprzętu do wyboru,

– brak jakiejkolwiek fizyki i niezróżnicowane właściwości klocków,

– …słaba realizacja.

 

Ocena: 6 / 10

 

Dodaj komentarz



4 myśli nt. „Ace Of Spades – Recenzja

  1. teekay

    Pomysł na grę wydaje się świetny. Możliwość destrukcji placu boju nie widziałem od czasów… Bad Company 2, czyli od dość dawna. Pozwoliłem sobie obejrzeć jakiś gameplay z gry i całość wygląda bardzo sympatycznie. Fakt, gra jakością grafiki nie zachwyca, ale jeżeli samo strzelanie sprawia przyjemność i satysfakcję (co trudno ocenić przez filmik wideo), to dla mnie jest to wystarczające, szczególnie biorąc pod uwagę cenę tytułu (bodaj 3 € na ostatniej przecenie steamowej). Inna sprawa czy chciałbym zainwestować w ten tytuł swój czas. ;p Zdaje się, że to taka idealna gra do “popykania” na godzinę lub pół.

    1. Nitek Autor tekstu De Kuń

      @teekay

      Z tym może być różnie. Jak pisałem nie ma unlocków, a to jednak przyzwyczaja zarówno do spędzania czasu nad tytułem jak i do samej gry. A tutaj wycięto główny motor napędzający do parcia naprzód, bo powiedz, że nie, ale na bank zerkasz ile brakuje Ci do kolejnego poziomu 😉

      sprawdź sobie Build And Shoot, wszak za free jest.

      1. teekay

        @Nitek

        Niby odblokowywanie kolejnych giwer jest fajne, bo tak jak piszesz, zawsze masz jakiś tam cel. Z drugiej strony już mnie takie podejście męczy, bo kiedy już odblokuję interesujące mnie bronie/gadżety widzę po sobie, że tracę zainteresowanie grą. Bo po co dalej grać jak już się odblokowało wszystko co się chciało? Grając w produkcje nastawione na odblokowanie kolejnych umiejętności/przedmiotów tak bardzo skupiam się właśnie na ich odblokowaniu, że po osiągnięciu zamierzonego efektu tracę zainteresowanie tytułem, bo wiem, że osiągnąłem w nim to co chciałem. Może to brzmi dziwnie, ale tak już mam. ;p Dlatego wolę gry, które od razu dają możliwość wypróbowania wszystkiego i dopasowania noszonego ekwipunku zależnie od preferencji czy danej sytuacji. A to, że w Ace of Spades nie ma w czym za bardzo wybierać to już inna kwestia. ;p
        A co do tego Build and Shoot – dzięki za cynk, sprawdzę.

Powrót do artykułu