A Ciebie czego nauczył Disney? Z siostrą za pan brat, czyli parę zdań o relacjach damsko-damskich.

bea dnia 2 października, 2014 o 8:42    134 

Z racji tego, że ostatnimi czasy za sprawą mojej córki produkcje Disneyowskie znów wróciły do łask, co rusz oglądam piękne magiczne historie nie mogąc wyjść z podziwu, że wciąż i wciąż są one dla mnie takim przeżyciem i punktem wyjścia do ciekawych rozważań.

Absolutne mistrzostwo to Zaplątani, o których już kiedyś pisałam, natomiast dziś parę słów o innej historii, która obecnie zajmuje w moim rankingu równie wysoką pozycję. Wszystko z powodu siostry.

Kraina Lodu to piękna opowieść dla całej rodziny, nie tylko dla dzieci. Historia o miłości rodzeństwa, którą mam zamiar katować moje dzieci (jeśli tylko się dorobimy drugiego) dość regularnie. Czego uczy? Że nie każdy jest doskonały, ale sam ten oczywisty fakt nie powinien być raczej wykorzystywany, bo dla dobra swojego i innych może spróbować panować nad wszystkim. Że ucieczka nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem i że gdy uciekasz to ludzie, którzy cię kochają są od tego, by za Tobą zawołać. A najlepiej pobiec.

Wytwórnia Disneya serwuje nam niesamowitą mroźną, błyszcząco-błęktiną scenerię, piękną muzykę (jak zawsze zresztą), pociesznych bohaterów (Olaf mówiący głosem Czesława Mozila) i oczywiście historię miłosną (która akurat w tej bajce nie gra pierwszych skrzypiec). Zobaczcie to sobie z dzieciakami koniecznie!

olaf-615x346

Nie byłabym sobą, gdyby nie dygresja. A może tekst właściwy?

Kraina Lodu to taki film, który powinno się oglądać z siostrą. Szczęśliwie mam rodzeństwo, w tym także młodszą siostrę i dni takie, jak zaprezentowane tutaj towarzyszyły mi przez wiele lat. Ja jednak czasami ulegałam, nie to co Elsa (może dlatego, że nie miałam takich jak Elsa problemów;) )

I kiedy oglądam tę scenę to oczywiście moje myśli wracają do nocy  spędzonych na piętrowym łóżku, podczas których mogłam godzinami gadać o tym, że ten pieprzony drań któryś dzień z rzędu nie dzwoni i nie odbiera telefonów, a ona była wtedy taka rozsądna, nie pozwalała mi snuć historii o nagłych zauroczeniach, piękniejszych, szczuplejszych i ciekawszych kochankach, które mogły stanąć na jego drodze, a no gdy rzeczywiście trzeba było jego obietnice, prośby, zapewnienia włożyć między bajki, twardo stąpała po ziemi i przeżywała razem ze mną. Wszystko. Pierwszego chłopaka, pierwszy pocałunek i wszystkie życiowe pierwsze razy.  I gdy to wspominam to myślę sobie tak: jeśli jakaś kobieta upiera się ciągle, że świetnie dogaduje się wyłącznie z mężczyznami, to mam wrażenie, że nigdy nie robiła tego, co ja. Nie biegła z  siostrą na autobus, w deszczu, w jednym płaszczu, w przemoczonych butach. Nie wracała nad ranem z imprezy stresując się, co by tu opowiedzieć rodzicom i ciągnąc zapałki w konkurencji „Która to powie pierwsza”. Widocznie nigdy nie robiła jajecznicy rano lub spaghetti o północy, nigdy nie tańczyła z nią na stole, nie śpiewała karaoke, nie przegięła z alkoholem, nie wracała taksówką bez jednej złotówki w kieszeni. Widocznie nie miała okazji się wyżalić, pogadać o nieudanych związkach z głupimi mężczyznami, którym nie jest w stanie wystarczyć, ani poprowadzić żwawego monologu o tym, jak żyć, jak podchodzić do życia, by nie trzeba było się co miesiąc reanimować. Widocznie nigdy nie usłyszała prostego siostrzanego:  w czym ci pomóc i rozumiem cię, głośnego i stanowczego: olej to, szczerego: nie ma sprawy, z chęcią to dla ciebie zrobię. Widocznie nigdy nie zasypiała z kimś w jednym pokoju powtarzając średnio co 5 minut “no dobra, śpimy” – i tak prawie do rana.

Tak, chwalę się. Taką właśnie mam siostrę. Wpadnie do domu na „niedzielną kawkę”, ale też wypije wino w parku. Pójdzie na siłownie i spa, do teatru i na rockotekę, obejrzy romantyczną komedię z Hugh Grantem i Gabinet Doktora Caligari, doceni eleganckie szpilki ale też westchnie z nostalgią, że  glany to jednak były najlepsze buty.A jak u Was w tym temacie?

Żeby nie było za nudno i aby móc podciągnąć Telewizję Śniadaniową pod Melodię Dnia chciałam jeszcze dodać, że amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej nagrodziła Krainę Lodu dwoma Oscarami: za najlepszy pełnometrażowy film animowany oraz za najlepszą oryginalną piosenkę filmową – Let it go.

(wrzucam wersję anglojęzyczną, bo powiem Wam, że jak na to, że wszelkie polskie wersje disneyowskich utworów  mnie urzekają, tak ta piosenka w polskiej aranżacji jest naprawdę fatalna. I ten płytki, nawet jak na bajkę, tekst)

A w kontekście samego Disneya to ze zdzwieniem odkryłam, że są tacy, którzy twierdzą, że wytwórnia Walta Disneya to twór szatański nakłaniający dzieci do homoseksualizmu i (uwaga, bo to dobre!) do zoofilii. Taką właśnie rolę miała spełniać Księżniczka i Żaba…

ksiezniczka-i-zaba_imagepreview640x337px…o której napiszę Wam niebawem, pewnie w kontekście innej ważnej dygresji, jak mojej miłości do psa:) No i konia.

Dodaj komentarz



134 myśli nt. „A Ciebie czego nauczył Disney? Z siostrą za pan brat, czyli parę zdań o relacjach damsko-damskich.

              1. Private_dzban

                @bosman_plama

                Nie potrafię wymówić tego tytułu, nie raniąc japońskiego 😉 Przyznam, że tragedii nie ma, niemniej w moim przekonaniu za dużo tu fanserwisu, więc chyba kultowym to anime raczej nie będzie. Jeżeli zrobiłeś wszystkie z 10 ważnych rzeczy na popołudnie, to można oglądnąć dla odmóżdżenia się. W każdym razie rispekt dla MTP, bo faktycznie hors tacz jest 🙂
                Ta cała sprawa przypomina mi, że jestem w połowie recenzji “Attack on titan”, muszę się za nią zabrać.

            1. MusialemToPowiedziec

              @stan

              Heh, mnie najbardziej zaintrygowało zdanie wypowiedziane przed rednacza “PSX Extreme”: “ilu graczy z lat 90. wciąż pielęgnuje to hobby i chce o nim czytać za pieniądze, a ilu zajęło się codziennym życiem, rodziną, pracą?”.
              Na całym świecie mówi się o stale rosnącym średnim wieku Gracza, a tu “nie, nie, nie, zero staruchów, trzeba iść do dzieci”. A potem się dziwić, jak mówią “gry są dla dzieci, więc po co w nich goły cycek i krew?”.

              1. bosman_plama

                @sunrrrise

                To na pewno. Ale mam wrażenie, że ilość fanów popkultury marzących o tym, żeby czytać wielostopniowe analizy powieści/filmów/gier nie jest wielka. No i zwykle musisz wtedy pisać o grach, których nie kupują miliony. Takie Jawne Sny robią co mogą, żeby poruszać głębsze tematy i w efekcie też piszą głównie o niszowych tytułach.

                Jasne, mogę sobie wyobrazić artykuł np. pt.:”Organizacja społeczeństw w Dragon Age”, ale kto to przeczyta? Też garstka, chyba, że autorem tekstu będzie makbeton:).

              2. sunrrrise Mistrz złotej łopaty

                @bosman_plama

                Albo o przejawach kapitalizmu w serii Mass Effect. A nie, to już było 😉

                Jawne Sny to bardzo ciekawy przykład. Powiem Ci, że dopóki nie zostały najechane i podbite przez Krytykę Polityczną to znajdowałem tam więcej interesujących mnie treści niż gdziekolwiek indziej (z wyjątkiem RPS), a uwzględniam tu przedział dystrybucyjny od Gikza począwszy na GOL-u kończąc. Wiem, że nie było tych wpisów dużo, ale jak już były to czytałem z zainteresowaniem choćby dotyczyły jakichś tytułów, które wyszyły przeszło 20 lat temu na SNES. Kurczę, nawet ostatnio gdy głównym tematem na JS nie był ten zły neopostkolonialnyantyfeminokapitalizm to trafiają się bardzo ciekawe teksty w rodzaju tego o zbiorowym graniu w Pokemony na GB. Perełka. I paradoksalnie, mimo tej swojej niszowości mam wrażenie, że tamci autorzy mają większą świadomość medium, zarówno świadomość horyntalną jak i wertykalną, niż taka na przykład Polygamia czy Gikz (GOLa nie liczę bo to moloch, choć bardziej adekwatne byłoby słowo śmietnik).

                To chyba nie jest problem tego o czym się pisze tylko jak się pisze.

                Kiedyś proponowałem Olafowi lub Pawłowi wydanie kwartalnika z archiwalnych tekstów w formacie mobi/epub, ale temat chyba umarł.

                Przy okazji: Poprawa, redaktor naczelny CDA, pięknie podsumował dlaczego nie potrafię czytać jego pisma:

                Czy „SS” zaproponował jakąś nową jakość na rynku prasy poświęconej grom komputerowym? Moim zdaniem nie – wszystko już było. Chyba, że nową jakością będzie tu pismo gamingowe nastawione głównie na ludzi w okolicy trzydziestki, patrzących bardziej w przeszłość (szeroko pojęty retrogaming) niż w teraźniejszość i przyszłość, koncentrujące się na tematach „okołogrowych” (publicystyka) a nie grach (tzn. ich zapowiedziach/recenzjach).

              3. bosman_plama

                @sunrrrise

                Jasne, JS były i bywają spoko, gdy zapominają, że trzeba krzewić jedynie słuszne poglądy. Tyle, że coś takiego może istnieć na zasadzie bloga, nie pisma nastawionego na zyski. Czyli – dwa, trzy takie teksty na numer zrobiłyby “nową jakość”. Oparcie pisma na takich tekstach zabiłoby je szybciej niż duet Terminatora z Predatorem.

              4. sunrrrise Mistrz złotej łopaty

                @bosman_plama

                Nie do końca się z tym zgadzam co do tego, że oparcie pisma na takich tekstach zabiłoby je. Natomiast bardzo ciekawe byłoby w moim mniemaniu pismo jakiego kształt kreśli Malik, rednacz GOLa (!):

                Wierzę natomiast, że nawet przy mniejszej liczbie odbiorców potrzebnych by pismo było rentowne, jest zapotrzebowanie na periodyk dla starszej grupy docelowej, która chcę pogłębić swoją wiedzę o gamedevie, designie i poczytać wnikliwe analizy oraz absorbujące felietony.

              5. George

                @sunrrrise

                Dodam tylko, że moim oczekiwaniem nie jest wcale czytanie filozofów, co potrafią z Mario zrobić grę o zimnej wojnie. Natomiast tekstu typu “Organizacja społeczeństw w Dragon Age”, brzmi bardziej jak temat na referat konferencyjny :).

                Mało mnie interesują same interpretacje tekstów kultury, ponieważ ten obszar popadł w śmieszność już dawno temu i w mojej osobistej klasyfikacji jest w dziale opinie.

                Natomiast interesowałoby mnie teksty napisane ładnym językiem dla dorosłego odbiorcy, bez zadęcia, które informowałby mnie m.in.:
                1. z czego dana gra/gry czerpią,
                2. co z punktu widzenia zasad gamedevu i sztuki tworzenia gier zostało w tej grze zrobione dobrze a co źle,
                3. jakie nawiązania można w nim znaleźć – w jakim miejscu dorobku kulturowego ludzkości autor umieszcza daną grę i dlaczego;
                4. ewentualnie Jak wyglądała produkcja (jeżeli coś się ciekawego zdarzyło, miało wpływ na efekt końcowy itp),
                5. jakie nowinki techniczne/rozwiązania w grze zastosowano.

                Oczywiście (last but not least) wszelkie przekrojówki – bo to są teksty, na których można już badać rozwój gier i wymagają od autora dużej wiedzy.
                Ponadto kulisy branży (kto, z kim kiedy i dlaczego), ponieważ przy rotacji studiów jaka panuje w tym biznesie ciężko się połapać czy Irrational Games, to jeszcze IG. Obecnie wiążemy gry ze studiami, a nie z ludźmi, co może być bardzo mylące.

              6. sunrrrise Mistrz złotej łopaty

                @furry

                Boję się przeczytać bo właśnie czytam “Atlasa”.

                Nie jestem entuzjastą obiektywizmu, znacznie bliżej mi do libertarianizmu w wersji anarchokapitalistycznej. Spodziewałem się strasznej kiły, a jest naprawdę nieźle. To znaczy to jest kapitalistyczna wersja “Jak hartowała się stal”, a bohaterowie pozytywni są odlani chyba ze stali Reardena, ale z drugiej strony treści w niej zawarte są tak oryginalne (na tle literatury w ogóle, zwłaszcza teraz), że czytanie tego jest odświeżającym doznaniem. Zobaczymy czy zdanie mi się nie zmieni jak skończę.

                A linki dodałem do “Do przejrzenia”:)

    1. sunrrrise Mistrz złotej łopaty

      @gc_reader

      Jak na razie tylko przejrzałem – zawartość pisma dupy nie urywa, ale jest ok. Stylistycznie również poprawnie co cieszy bo coraz mniej chce mi się czytać w opanowanym przez gimbazę (i jej specyficzny dialekt) Internecie. No i papier to jednak papier, samo medium podnosi rangę i przyjemność czytania.

      Przy czym fakt, że to jest powrót SS nie ma najmniejszego wpływu na ocenę bo oryginalnego SS nigdy nie lubiłem.

    1. furry

      @Epipodiusz

      Dobre. Córka tylko to chce oglądać, nakupiłem jej kreskówek Disneya za 6zł w taniej książce i leżą.

      EDIT: w sensie dla dzieci dobre, mi się podobało, ale ja ogólnie trochę dziecinny jestem.

      BTW. Jakoś tak dośpiewałem sobie relacje damsko-męskie i myślałem że będzie o rodzeństwie Skywalkerów, bo to już Disney przeca 🙂

    2. bosman_plama

      @Epipodiusz

      Niezły, ale w stosunku do “Zaplątanych” to kompozycyjny krok wstecz. W “Zamrożonych”;) za dużo chcieli upchnąć moim zdaniem. W efekcie do opowieści o siostrach wdarł się wątek romansowy, który wygląda trochę jakby był doszywany na siłę (pewnie żeby był jakiś facet, skoro już chłopca z Andersena przerobili na dziewczynę). Inny wątek – z księciem – jest fajny, ale jakby z innej opowieści. A do tego, do poważnej w sumie historii, dodali Jar-Jara, który tu przebrał się za bałwana. Jak do tego dorzucić renifera, który bardzo stara się być rumakiem z “Zaplątanych”, ale raz, że to wtórne a dwa, że ma za mało czasu na taką kreację, to wychodzi straszne pomieszanie z poplątaniem, z naddanymi wątkami i podejrzeniem, że ktoś splątał dwa filmy w jeden.

  1. MHT

    Frozen to pierwsza bajka z której o mały włos ekipą nie wyszliśmy z kina po 20 minutach. No ja pier powinni ostrzegać że to musical i że tam co 3 minuty ktoś śpiewa! Osobiście chciałem się pośmiać z bałwana i renifera i to na szczęście potem mi się udało, jedyna rzecz która ratuje ten film. Minusik Disney, minusik.

  2. Beti

    Bea, mam starszą siostrę i przeżywałam z nią to samo co Ty ze swoją 🙂
    Najśmieszniejsze były poranki, kiedy wracałyśmy z imprezy w stanie bardzo wskazującym i to jak kryłyśmy się przed rodzicami:) I wiesz, że rodzice tylko raz widzieli nas pod wypływem? Albo jak na juwenaliach na polach marsowych piłyśmy wódkę i sis przegięła i jak wracałyśmy z buta do domu, coby trochę wytrzeźwiała i jak musiała wlecieć w krzaki akurat wtedy, kiedy policja przechodziła obok, której potem musiałam tłumaczyć, że siostra zjadła zepsutą knyszę.. Co innego jak zaproponowali nam podwózkę pod dom…
    Siostra zawsze będzie przyjaciółką od serca, której można zwierzyć się ze wszystkiego. Można z nią konie kraść 🙂
    Ale to siostra 🙂 Ja z niewieloma kobietami dobrze dogaduję się i nie jest to moja wina 😉
    W mojej klasie w liceum były tylko 3 dziewczyny. Na studiach niewiele więcej. W ekipie znajomych, z którymi trzymałam się wiele lat, tak samo. Wspominam ten czas najlepiej, bo wśród chłopaków nie ma tyle zawiści i podziałów co wśród bab.

        1. bea Autor tekstu

          @Beti

          mój starszy brat jest świetny. jego koledzy również (byli) 🙂
          zabierał mnie na rockoteki, zawsze mówił prawdę czy wyglądam dobrze czy źle (cóż, że częściej źle:) ) . Miał też ciemne strony. Sprzedawał moje zdjęcia kolegom 😛

            1. braciaGR

              @Beti

              Kto wymyślił wstawiać tak dużą szybę w drzwiach pokojowych, pamiętam z dzieciństwa jak ze starszym braciakiem się ganialiśmy po domu, ja uciekałem i tak drzwiami uderzyłem, że częściowo szyba na niego spadła. Efekt był taki, że mi się nic nie stało, a brat miał zakładane szwy na twarzy 🙁 Kara oczywiście była i rozkmina czemu w domu a nie na dworze. Inna sprawa, że on zawsze w dzieciństwie i później więcej się ode mnie rozbijał po ścianach, wpadał do rowów czy dołów.

              1. braciaGR

                @Beti

                🙂 Oj nie, on po prostu ma smykałkę do rozbijania się, w dzieciństwie często jak w domu czy na dworze biegał to w co się dało wpaść to wpadał, do rowów i dołów to kilka razy wpadał na rowerze. Ostatnio to wczoraj niósł na szczęście pusty wózek dziecięcy i wpadł do rowu, bo kopane jest w pobliżu domu. Ojcu mówię, że trzeba każdy cm zakrywać dechami, paletami, blatami, a jak zabraknie to i drzwiami z domu bo znowu wpadnie 🙂

              2. Beti

                @braciaGR

                Na rowerze też kiedyś wpadłam do rowu. I to z dziadkiem. Jadąc z górki.. Myślałam, że dziadka zabiłam. Do dzisiaj mam pamiątkę w postaci małej blizny na prawej ręce 😀
                Miałam wtedy z 10 lat. I jechałam na ulubionym zielonym rowerku. Ramę miał, bo wszyscy myśleli, że będę chłopcem, więc taki rower kupili 😀 i chciałam się popisać kładąc nogi na niej podczas jazdy. Dobrze, że dziadowi nic się wtedy nie stało… 😀

              3. urt_sth

                @braciaGR

                Eee to ja prawie nie mam blizn z dzieciństwa, a i się nie połamałem 🙁
                Jedyne ciekawe rany to:
                1. Wbicie ostrza noża w opuszka kciuka (zatrzymał się na kości) i teram mam niestandardowy odcisk linii papilarnych
                2. Rozcięcie skóry od wierzchu dłoni na zgięciu palca wskazującego i jak go zginałem to się rana rozjeżdżała – czad 🙂
                Na głowie jeszcze kilka miałem, no ale na głowie nie widać (oprócz bandaża) to się nie liczy.

              4. braciaGR

                @urt_sth

                Z tymi liniami papilarnymi to trochę jak w Siedem, co typ żyletką jechał po palcach, żeby dokładnych odcisków nie było 😉 Co do ciekawszych rzeczy, które sobie zrobiłem:
                1. złamana kość piszczelowa, miesiąc wakacji w gipsie,
                2. jazda rowerem po świeżym żużlu i mocne zdarcie kolana – no i trochę się różnią,
                3. lewa ręka: od wewnątrz blizna po upuszczeniu szklanego wazonu, po zewnętrznej stronie biała plama pewnie od strupa zbyt wcześnie zdartego.
                A to nie wszystko. Jak to mówią trzeba się uczyć na własnych, czasem bolesnych błędach 😉

            1. urt_sth

              @slowman

              Ano poniżej 10 miałem i różnicę masy musiałem nadrabiać bezkompromisowością w swej brutalności (fair nie walczyłem, oczywiście).

              Nie to, że się chwalę, ale jedynacy mają niezdrową nostalgię wobec brakującego rodzeństwa. Np. moja siostra była przyczyną wylądowania naszego (wtedy to w sumie ja nawet w planach nie byłem) starszego brata w szpitalu i nie jest to rzecz szczególnie wyjątkowa.
              Ot historia z przed roku – przyszywanie języka – dwóch braci w jednej wannie (różnica roku) i drobna wymiana zdań.

              PS2. Z drugiej strony mojemu młodemu rodzeństwo by się przydało, bo za delikatny (wobec siebie) jest, a wiadomo, że twardym trzeba być nie mientkim.

      1. Nitek De Kuń

        @Private_dzban

        bo pławiliśmy się w cieniach Mordoru 😉

        Lepiej. Gluty ustają, gardło ukojone, prawie. Do wesela się zagoi 😉
        Mam nadzieję wrócić do prawie normalnego trybu działania niebawem.
        Tylko zaś muszę rowkiem świecić bawiąc się w hydraula, bo ten sam wężyk co to o nim pisałem – strzelił ponownie.

            1. Private_dzban

              @Nitek

              Diabolo zawdzięczam poważnemu_samowi, który dał cynk i walkthrough jak kupić w dolarach co wychodziło ok 60 zł, to kupiłem od razu sobie i dzbance, niestety siostra ma mało czasu w tygodniu, a w weekendy jak zajeżdżam do domu to nie mamy drugiego kompa dla mnie, więc od czasu do czasu sam sobie pocinam 😉 mam dopiero 63 paragon (czy jak się zwie ten dodatkowy system poziomów, który jest wspólny dla wszystkich postaci na koncie) moim krzyżowcem, więc też dopiero zaczynam 😛

  3. aihS Webmajster

    Właśnie mi umarł na rękach gotowy komputer, który konfigurowałem od zeszłego tygodnia. No to następny z kupki do recyklingu i jedziemy z Windowsem. Tak to jest jak się nie wymienia maszyn tylko próbuje oszczędzać wykorzystując jakieś pozostałości (nie moja decyzja) 🙁

  4. thesheep

    Disney nauczył mnie zamiłowania do śpiewu. 🙂 Mimo tego, że lubię musicale, jakoś Frozen kompletnie mi nie podeszło. Przesłanie jest dobre, widoki piękne, ale nie porwał mnie ten film, brakowało mu tego “czegoś”. Szkoda, bo “Let it go” to świetna piosenka, która bardzo dobrze istnieje także poza kontekstem filmu. Nie mam siostry, może dlatego? 😉 Z chłopakami dogaduję się pewnie dzięki przygodom z bratem. Prawda, Młody? <3

  5. projan

    Fragment z siostrą meeega hjuman taczem. Poczułem i pożałowałem że nie miałem brata, tylko właśnie siostrę. To jednak inna bajka.

    “Jeśli tylko się dorobimy drugiego”. To nie do końca jest kwestia przypadku. Podpowiem – robi się podobnie jak pierwsze.

    “Krainę lodu” polecam w poczekalni na ostrym dyżurze. Wówczas dziecko które jeszcze przed chwilą jęczało “kiedy nas zawołają”, żałuje że już musimy iść. “Zaplątani” z kolei dobrze sprawdzają się podczas 5-godzinnej podróży pociągiem do dziadków. 1/3 czasu mija momentalnie.

            1. aihS Webmajster

              @King Julian

              To w skrócie, a szerzej to wszystko zależy od tego czy lubisz niekończące się siepanie potworków tylko dlatego, że jest fajne. Oczywiście w grze można sobie przyjąć cele do zrealizowania i D3 je oferuje, ale to będzie długa droga liczona w setkach godzin, które lepiej spędzić w grze z kimś a nie samemu. No chyba, że preferujesz solowe zabawy 😉

              Wbrew pozorom D3 w endgame przypomina bardzo Rogue Legacy. W kółko robisz to samo tylko po to by stać się odrobinę silniejszym i zrobić to samo tylko trochę szybciej. I tak do usranej śmierci 😛

              ed: a i bym zapomniał, gra zaczyna się po kampanii fabularnej, dlatego właśnie nazywa się ją rozbudowanym tutorialem 😉

              Jeżeli zamierzasz kupić i przejść tylko kampanię jedną postacią to nadal totalnie nie warto.

              1. aihS Webmajster

                @King Julian

                W 95% niczym się nie różni.

                Te 5% to:
                – na konsolach każda postać ma unik (turlanie się), na PC nie
                – na konsolach niektóre skille mają zmienione działanie bo ich pierwotne wersje na padzie nie miałyby racji bytu
                – na konsolach gra chodzi lepiej 😉 choć i tak już się wiele na PC poprawiło
                – póki co PC jest już dwa patche do przodu w tym jeden ogromny (2.1) a jak to u Blizzarda duże patche ostro zmieniają rozgrywkę więc jest trochę różnic między tym co widziałeś na streamie a tym co jest na PC

                Jeżeli znajdziesz pakiet D3+RoS w okolicach 150 zł lub niżej to warto. Oczywiście trzeba mieć znośny internet.

Powrót do artykułu