Za pierwszym razem zginąłem szóstego dnia, kiedy w wyniku odmiennych zdań przynależności moich racji żywnościowych z napotkanym gangiem motocyklistów ci stwierdzili, że jestem dla nich problemem i skończyła mi się amunicja. Przedziurawili mi plecy. Za drugim, kanibale wpierw nakarmili mnie, a kiedy uciekałem przed nimi, ostrzeżony przez Jeronima, władowałem się w hordę zombie na polanie i dopadły mnie na linii lasu. Karma dla kanibali nie była łaskawa, bo jak brali kawałek mnie, nie mogli wiedzieć, że jestem zarażony praktycznie od miejsca wędrówki. Przypadek zakleszczenia się w szabrowanym samochodzie z watahą zgniłych na plecach.  Za ósmym razem… Więcej »