Wreszcie się udało! Nowe „zamiast kawy” w poniedziałek.
Oglądnąłem (w Krakowie to poprawna forma)Melancholię von Triera. Jeden z jego lepszych filmów, a dzielę je na dobre i te, co zbliżają się do granicy robienia z widza „tata wariata” (w Misiu tak mówili). W Melancholii gigantyczna planeta uderza w Ziemię, gładząc na niej wszelkie życie akurat wtedy, kiedy główna bohaterka pielęgnuje w sobie intelektualne rozkosze płynące z depresji. Otwierająca i zamykająca film scena zagłady rzuca na kolana całe kino katastroficzne Ameryki, chciałoby się dożyć takiej pięknej apokalipsy, zaś środek jest bardzo okej, o ile ktoś lubi europejskie smęcenie ekranowe.
Właśnie, europejskie smęcenie! Czy na tym nie polegał plan Larsa von? Jak wiadomo, etos inteligenta, takiego ę-ą, jakkolwiek bardzo pożądana droga życiowa, utrudnia, a nawet uniemożliwia korzystanie z różnych miłych plebejskich rozrywek. Wyobraźcie sobie, że jesteście takim nowoczesnym europejczykiem aspiracjami, doktorantem, albo wręcz doktorem, i idziecie na film, dajmy na to na Armageddon. I po seansie spotykacie pod multipleksem panią profesorową. – Państwo tutaj? – pyta zdziwiona. – Przecież nie grają już Almodovara (Almodovar to i Allena to bodaj jedyni „lepsi” reżyserzy, jakich możemy obejrzeć w przybytku popcornu).
Dla takich ludzi właśnie powstała Melancholia. By mogli choć raz na parę lat obejrzeć popcorn movie bez potrzeby krycia się przed wysublimowanymi znajomymi. Coś podobnego zdaje się mieć miejsce w światku gier. Bo czy kojarzycie takie określenie „gry nie-gry”?
Nawet jeżeli nie, to na pewno graliście kiedyś w nie-grę, albo przynajmniej o niej słyszeli, bo rzecz jest obecnie na topie. Nie-gry to wszystkie te dziwne offowe produkcje, którymi zachwycają się na Jawnych snach. Nazwę ukuł Michael Samyn (koleś z Tale of Tales). Nad nie-grami można deliberować latami, bo nikt w zasadzie nie wie, co to jest, ani komu służy. Złośliwi by powiedzieli, że to takie lepsze gry zrobione dla doktorantów, żeby mieli z czego pisać doktorat bez wstydu przed profesorem, że zajmują się jakimiś zabawkami, a nie, na ten przykład, Gombrowiczem. Zauważyliście, ile się namnożyło ostatnimi czasy doktorantów? No właśnie. Ja przychylam się do teorii (tzn. to jest moja teoria), że nie-gry są komputerowym odpowiednikiem eksperymentów montażowych Kuleszowa. Kuleszow był rosyjskim filmowcem, który w latach 20 szukał nowych metod narracji w kinie. Efekty jego pracy widzimy na ekranach codziennie. Podobnie widzę produkcje Tale of Tales albo Dear Esther. To jeszcze nie gry, ale kuźnia, w której wykuwają się nowe gameplaye i narracje. Za pięć, dziesięć lat bieganie po lesie z The Path zobaczymy w najnowszym Battlefieldzie.
Z drugiej strony nie-gry to nie poligon doświadczalny, ale bunt. Bunt przeciwko skostnieniu gier, gier, które ograniczają twórców – zwłaszcza jeżeli zamarzy im się więcej. Wielkim Walczącym jest tu David Cage. Niestety, kto grał w Fahrenheita albo Heavy Rain, ten wie, że Cage pragnie czegoś, ale za bardzo nie wie, czego. W efekcie z megaambitnych planów wychodzi mu monumentalne QTE, a gracze złośliwią się, że facet jest niespełnionym filmowcem.
Ale nie tylko Cage’owi się nie podoba. Sporą popularność w światku krytyków gier zrobił termin „dysonans ludonarracyjny”. Dysonans tenże to ten moment, kiedy konwencja gry kłóci się z fabułą. Najlepszym przykładem jest tu czwarte GTA, gdzie bohater między jedną a drugą radosną rozwałką przeżywa rozterki. A takich motywów w grach będzie coraz więcej. Nie wepchniesz w prosty schemat szekspirowskiej fabuły. Nawet takiej z lepszego serialu nie wepchniesz.
Stąd pomalutku, powolutku rodzi się zjawisko ucieczki od gry. Serce ruchu bije w świecie indyków, ale postawiono już przyczółki w świecie AAA (Cage). Obedrzeć grę ze wszystkiego, co growate, bo nam wadzi. Zostawić tylko interakcję. Wywalić sejwy, punkty, achievementy, WSAD, lewy i prawy klik myszką, przerywniki filmowe między misjami (tych najbardziej nie lubi Adrian Chmielarz). One są jak skorupiak, który przyczepił się do dna okręty i krzyczy „płyniemy!”, choć tak naprawdę tylko go spowalnia. Po odrzuceniu całego tego zbędnego bagażu rodem z ATARI naszym oczom ukaże się… nie wiem, co się ukaże. Mówią, że coś pięknego i mądrego.
Tak rozmyślając sobie a muzom odkryłem, że w sieci wisi Kingdom Rush Frontiers.
To zupełnie inny porządek. Bardziej niż gra (faaajna, ale krótka – taka uroda każualówek) ucieszyła mnie celebracja gamingu. Tu nic nie ucieka, nic nie aspiruje, nic się nie wstydzi, że realizuje wzniosłe treści karczemnym przekazem. Czysta radość z grania jako takiego. To jest nawet atut gier – pozwalają się cieszyć czymś, co w innej sytuacji byś zlekceważył. Książką fantasy o elfach i krasnoludach ciepnąłbym o ścianę (sprawdzić, czy nie Sapkowski), ale kiedy kolegi mówi mi „słuchaj taka gra, mroczne elfy biją się z krasnoludami o artefakt przedwiecznego zua”, to od razu ręka mi wędruje do klawiatury.
Może więc to jest droga i cel dla gier – nie dopasowywać się do wzniosłych treści, wstydzić własnych korzeni i gonić za niedościgłym ideałem czystego gameplayu, lecz przywracać nam rzeczy wzgardzone. Chociażby Fallout – Bosman wprawdzie ostatnio kręcił nosem, że nie jest wcale taki wybitny, ale i tak – przywrócił nam radość obcowania z przedatowaną, nuklearną postapokalipsą. Cyberpunk, so lata 80, w Deus Eksie i zbliżającej się grze CDPRed zyskuje drugą młodość. Czym jest bombastyczny realizm Battlefieldów, jak nie odwojowaniem dla świata kiczowatego malarstwa sprzed 150 lat?
I dlatego chyba zaraz sobie zainstaluję jakąś odmóżdżającą napieprzankę. Kiczowatą i konwencjonalną. Co polecacie?
Jest poniedziałek rano, więc ciężko wchodzić w jakąkolwiek polemikę z Twymi rozważaniami zawartymi w tekście. Ale co do pytania na samym końcu, to do głowy przychodzi mi nowy Shadow Warrior. Ewentualnie Rage, bo miodny całkiem jest.
@Tasioros
Poniedziałek rano to główna wada tych tekstów. No ale ktoś musi zająć te mniej sprzyjające terminy.
@Ziuta
Hm
@Tasioros
Jest poniedziałek rano, więc ciężko wchodzić w jakąkolwiek polemikę z Twymi rozważaniami zawartymi w tekście.
Dokładnie. Ale jednak..
Ja tam zawsze uważałem, że “lepsze jest wrogiem dobrego”. Tyle już sequeli bardzo fajnych gier zostało zniszczonych przez tzw. nową, lepszą jakość i usilne próby szukania nowych środków wyrazu. Rozdmuchane sukcesem ego tFórców każe im zwykle ładować do następnej części jakieś ich nie spełnione wizje i pomysły, co, przy jednoczesnym usunięciu części starych rozwiązań, tworzy często zupełnie niezjadliwy miszmasz. Dlaczego nie można iść taką drogą jaką zwykle tworzone są programy użytkowe? Każda nowa wersja dokłada cegiełkę, jakąś dodatkową funkcjonalność, poprawia i ulepsza to co było takie sobie, itp. bez jakichś wielkich rewolucji. Dlaczego nie szlifować dobrej gry tak żeby była perfekcyjna tylko koniecznie tworzyć coś nowego?
@Goblin_Wizard
Bo ludzie będą truć, że zmian jest za mało i że kotlet. Po najdalej 2-3 odsłonach wszyscy będą już w związku z tym toczyć pianę i popularność poleci, chyba że któraś z pierwszych części to będzie instant classic sprzedany w milionach egzemplarzy. Wg mnie grom dużo dobrego zrobiłoby zwyczajne odczekanie 3-5 lat przed wydaniem kolejnej odsłony.
@Siemion
Ale i tak kupią (patrz BF, CoD i wiele innych).
@Goblin_Wizard
…tylko jeśli będzie to naprawdę gigantyczny sukces, który od samego początku serii przekręci gatunek. Jaka jest szansa na wydanie takiej gry w obecnym klimacie? Praktycznie zerowa… chyba, że wypuści ją jakaś znana, duża firma… ale wtedy o wspomnianym modelu możesz zapomnieć.
Coś w tym jest. Możliwe, że właśnie dlatego gry stoją dziś na takim rozdrożu. Z jednej strony mamy produkcje miejscami aż nadambitne i zupełnie antyplejowe, a z drugiej czystą, pozbawioną jakichkolwiek ozdobników growość, czyli wszelkie tryby multi i MMO. Dla mnie to koszmar, bo antygry interesują mnie najczęściej wyłącznie jako eksperyment, a multi mnie nie cieszy, bo lubię fabułę (MMO darzę czystą, serdeczną nienawiścią, bo morduje fajne pomysły na światy).
Na szczęście coś się z tego fatalnego rozdroża wykluwa. Chyba wyłącznie dzięki indykom (które są coraz mniej indycze). To te wszystkie gry na nowo odkrywające fabułę i mniej konwencjonalne rozwiązania graficzne i gry, które przypominają sobie, że grywalność nie musi oznaczać nudnej bombastyczności i szlifowania bez końca tych samych schematów (tak, tryby multi w strzelankach, do was piję).
Innymi słowy odreagowujesz, że Cię promotor na Igrzyskach Śmierci zdybał? 🙂 I ten twist, że trzeba patrzeć dalej, mierzyć wyżej, czuć wznioślej, a później wyskakujesz z klonem Plants vs Zombies… chyba zabrakło płynniejszego przejścia między tematami.
@idomes
E nie, mnie takie rzeczy nie grożą. Trzymam się twardo mało wysublimowanych towarzystw 🙂
@idomes
A czemu akurat “klonem Plants vs Zombies”? Są bardziej kanoniczne tytuły tower defense. A Kingdom Rush jest wyyyypaśne! 🙂
@projan
Ten kanon to pewnie te, w które nie grałem 😀
Melancholia zrobiło mi dużo złego, do dziś mam dreszcze jak myślę o tym filmie. Żeby nie było – bardzo dobry film, zrobił na mnie duże wrażenie. Tylko włazi za skórę, przynajmniej mi wszedł. Osobiście mam tak, że ostatnio zupełnie przestały mnie kręcić monumentalne produkcje AAA – zachwycił mnie za to Antichamber, zachwyciło mnie Papers please, zastanawiam się nad Stanley Parable, ponoć dobre? Chyba mam tak, że w ogóle coraz mniej wciąga mnie typowy gameplay, a coraz bardziej “artystowskie” podejście do gier – mniej bym już postrzelał, więcej obejrzał, chcę być zdziwiony. Z drugiej strony – przez cały weekend tłukłem w F2P Marvel Puzzle Qest udostępniony na steam-a: czyli jednak koniak i kawior, ale wódki to bym się też napił.
@iHS
No właśnie, mnie kuszą te wszystkie wysublimowane plastycznie i koncepcyjnie gry, ale i tak wczoraj przez dwie zdobyte cudem wolne godziny tłukłem w Uncharted3 a nie w któryś z ambitnych tytułów.
@bosman_plama
Eee, Uncharted 3 to jednak nie Puzzle Quest – bilans masz zdecydowanie bardziej dodatni. Do tego wsuwalem mrożone frytki i mrożone ryby (termicznie potraktowane) i upajałem się własnym upodleniem. Notabene bosmanie, sądzę że dobrze by było znów wspólnie co chlusnąć i porozmawiać o życiu.
@iHS
To zawsze warto.
Mam nadzieje, ze w tym roku nikogo z Was nie odwiedzil ten Mikolaj ;P
@shani
o jezu.
gdzie mój ban hammer
@shani
raczej ten http://e.lansik.pl/la34/5adc9a65000f41f4494bcb9d nas odwiedził 😉
@Marcin O
Achhh, to szczescie niesamowite 🙂 Tamten to slyszalem ze zamiast rozgi daje “palke” 😛
@shani
Koniec końców rózga też na goły tyłek 😉
@aihS
Boję się spytać jak wyglądał u Ciebie wieczór po wywiadówce.
@slowman
Po wywiadówce były lody 😉
@aihS
Wyjaśnij proszę.. bo nie wiem co o Tobie myśleć.
@Goblin_Wizard
No właśnie! Ciepłe?
@slowman
O co tutaj grasz Goblinie? 😀
@Goblin_Wizard
Najlepiej by było gdybyś w ogóle o mnie nie myślał 😛
@aihS
Widzisz, nie da się. Za każdym razem jak widzę Twoją tęczę coś mi się w kieszeni otwiera :P. A teraz jeszcze te lody…
Giercowanie w jaskini Platona
Pytanie co autor miał na myśli chyba nie da mi spokoju 😉
Odmóżdżającą napieprzankę? Serious Sam Second Encounter HD (i tylko tę polecam, innych części nie). A mniej konwencjonalną to Just Cause 2.
A jak podobała ci się melancholia to polecam jeszcze “tres dias”.
Odmóżdżacz – Call of Juarez Gunslinger – bo jest dobry i aktualnie na muve w Zimobraniu za 12zł
https://www.gikz.pl/artykuly/recenzje/call-of-juarez-gunslinger-recenzja-z-wkladka/
W dodatku z zajebistą narracją.
Są też inne, ale ku temu skłania się dzisiaj dobra cena.
———–edit
Już jest w normalnej cenie. To sorry. Choć odmóżdżacz dobry.
—-edit2
to nie rozumiem tej edycji Zimobrania. Niektóre tytuły dalej przecenione, niektóre nie. DEFUQ
@Nitek
Kurczę, faktycznie. No to Deus Ex: HR za 8.75 zł przeszedł koło nosa. Ech…
Ale może na ostatni dzień wszystkie gry będą jeszcze raz w promocji, tak razem. Czasem tak ostatnio nie było?
@Tasioros
Nie pamiętam
Nie dostałem jeszcze listy, ale widzę, że dodali Splinter Cella Blacklist za 18zł (warto) i Bioshock Infinite za niecałe 30 (warto w ostateczności, choć nie warto, bo nuda)
Kurde, poniedziałek… siedzę w zakładce Spam i zastanawiam się dlaczego mam tak mało nowych maili. :/
@Goblin_Wizard
Od kiedy kasa fiskalna ma zakładkę spam? 😉
@aihS
To mniej więcej to samo co zakładka “Tych klientów nie obsługujemy”. 😉
@Goblin_Wizard
Ja w Spamie mam więcej niż w normalnych. Nie rozumiem czemu tak często reklamują mi viagrę…
@Tasioros
Czy jestem jedyną osobą na świecie, która nie dostaje reklam viagry? 😀
@Siemion
Widac nie potrzebujesz 🙂
@Siemion
Ja dzisiaj dostałem reklamę o odchudzaniu po rusku. Ciekawe jakie oni metody teraz stosują? Kiedyś to było proste – wycieczka na Syberię i cały tłuszcz znikał. Ale oni są bardzo pomysłowi więc może mają jakieś nowe sposoby.
@Goblin_Wizard
A to akurat by się przydało 😀
Czy Koń z Gikza został zwerbowany przez Polygamię i dostał awans? Z profilu Facebooka Polygamii https://scontent-b-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/1459697_10151805536126850_962884772_n.jpg
@Shell
To jednorożec nie koń.
@powazny_sam
hmmmm
@Nitek
sra tęczą ? ….
W sobotę obejrzałem coś, czym może von Trier się sugerował, bo film jest z 1998 roku. Tytuł filmu to Last Night (nie mylić z Last Night z 2010 roku) i opowiada o ostatnich 6 godzinach życia na ziemi (do zapowiedzianego 2 miesiące wcześniej kataklizmu). Jak dla mnie film 10/10. http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+noc-1998-790. Polecam, ale ostrzegam że film ten też nie jest filmem akcji.
@projan
Zastanawiam się, ile razy jeszcze coś obejrzę, bo ktoś polecił na gikzie 😀
Dla mnie niestety średniaczek. Rodzina najważniejsza, uczucia najważniejsze, miłość najważniejsza, trzeba mieć cel w życiu takie tam. Nie wiem, ale zupełnie mnie to nie chwyta. Oczywista oczywistość. I nie, powolna narracja mi nie przeszkadzała.
@quross
Ale czemu próbujesz na siłę znaleźć przesłanie? Jak dla mnie, żadnego przesłania tam nie było, tylko sposób radzenia sobie z nadciągającą śmiercią. Rodzina? Przecież główny bohater nie chce być wtedy z rodziną, podobnie jego siostra. Uczucia? Craig tylko spełnia swoje seksualne fantazje. Miłość? Niezwykła, ale czy najważniejsza? Przecież umieramy.
W filmie jest przedstawione całe spektrum zachowań ludzi. Od wandalizmu i hedonizmu po oddanie religii czy rodzinie. Jaki sens jest mówienie, że cokolwiek reżyser (i scenarzysta w jednym) przedstawi, to stara się nauczać. Właśnie w tym tkwi siła filmu, że tak nie jest. Że jest realizm i klimat…