Spode łba – versusy

bosman_plama dnia 17 listopada, 2015 o 8:44    82 

W Mortal Kombat ostatnio najchętniej gram Mile(e)ną, bo fajnie się rusza i jeszcze fajniej odgryza twarze. Może robi to ze mnie zwyrodniałego seksistę, a może nie. Być może kiedyś jeszcze o tym porozmawiamy, w jakichś innych okolicznościach dyskusji. Ważne jest to, że w MK i paru innych nawalankach sytuacja jest jasna. Stajemy naprzeciw siebie i w paru rundach urządzamy sobie nawzajem masakrę. Może się to odbywać w świecie równoległym, gdzie walczą z nami demony, a my możemy rozjeżdżać je przywołanymi znikąd samochodami, albo w świecie wypracowanej fizyki biustów. Niemniej zawsze sytuacja jest jasna – ja, albo ten drugi (ta druga).

Dziennikarze i pseudonaukowcy, którzy chcieliby z takich gier wyciągać wnioski co do zachować ludzi w naszej rzeczywistości, dostają gotowe recepty. W MK grają sadystyczni psychopaci, w DoA mentalni nastolatkowe, a w Soul Calibur, w którym podczas szczególnie intensywnych pojedynków z sukienek wojowniczek lecą strzępy, zapewne domorośli gwałciciele. I wszyscy są przepełnieni agresją od tych nawalanek.

tytJednak w pseudonaukowców i tanich dziennikarzy walić jest łatwo, nie o tym miałem dziś pisać. Zaznaczyłem ich obecność, żeby temat nie umknął. Bo przecież mylą się. Mylą nie dlatego, że gracze (i niegracze) nie lubią sobie dać wirtualnie bądź nie po pyskach, bo lubią. Na gikzie unikamy zazwyczaj ostrzejszych mordobić, bo stworzyliśmy rodzaj klubu, coś, co dawniej złośliwi zawistnicy ganiający po necie w poszukiwaniu awantury, nazywali: TWA. A to dlatego, że uważali, iż skoro ludzie nie skaczą sobie do gardeł, to musi być coś nie w porządku, że zachowanie tubylców jest podejrzane i należy je napiętnować. Bo to nienormalne, żeby ludzie nie dostawali piany na ustach gdy się nie zgadzają.

doa2Cóż, możliwe, że złośliwi zawistnicy mają trochę racji. Jakkolwiek ciągle w necie tworzą się enklawy ludzi, którzy poznali się na tyle dobrze i na tyle nieźle czują się we własnym towarzystwie, by nawet różnice zdań i złośliwostki przyjmować bez wpadania w furię, to na zewnątrz takich enklaw panuje posta apo (a właściwie apo), Sodoma i Gomora, albo po prostu era hyperborejska (ta, w której żył Conan barbarzyńca), bądź wioska Gallów, co to jedyna stawia opór Rzymowi, ale na co dzień oddaje się laniu po pyskach między sobą pod byle pretekstem.

conanWiecie w jakim kontekście o tym piszę, prawda? No… właściwie w każdym. Ale przede wszystkim w kontekście gry, o której wszyscy ostatnio rozmawiamy, a której nazwy nie wymienię przez szacunek dla jej pierwszych dwóch odsłon. Jak dla mnie seria składa się w tej chwili z gier pod tytułami: “3”, “New Vegas” i 4″. Jak widać grają we mnie emocje i sentymenty. Z tego powodu szukam cienia nadziei dla “4” po netach (Nitek raczej mi tej nadziei nie dodaje), dzięki czemu wpadam w różne dyskusje tych, co to grali, albo może nie grali, ale chętnie się wypowiedzą.

asteriksOstatnio zaglądnąłem na Polygamię. Nazwę podaję w ramach rzetelności sprawozdawczej, ofiarą mojego wejrzenia mógł stać się jakiś inny serwis. Poczytałem komentarze i szybko zdałem sobie sprawę, że prędzej dowiem się wielu rzeczy o matkach, preferencjach seksualnych i wysokości (a właściwie niskości) IQ rozmówców, niż o samej grze (tej pod tytułem: “4”).

Jeżeli jakość wykonania gry stała się powodem do ogólnego mordobicia, to co nim nie jest? Równie dobrze mogłem iść na mecz Cracovii z Wisłą albo Legii z kimkolwiek i przyglądać się szalikowcom. Też bywam niewybredny w ocenach (jeśli powiem zaklęcie: Dragon Age, mogę wywołać lokalną burzę z piorunami), ale to co czasem dzieje się w sieci, dlatego, że jakaś gra komuś się podoba a komuś nie przerasta mokre sny pseudosocjologów.

fatality2Czy to znaczy, że wszyscy jesteśmy chorymi z nieukontenowania nerwusami? A może nie mamy gdzie i jak spalać emocji? Sam seks nie wystarczy, choć bywa bardzo pomocny. Czasem człowiekiem targnie złość ot tak, z powodu tłoku w tramwaju albo kotleta smakującego jak kapeć, albo kota zrzucającego konsolę albo całego szeregu drobnych niedogodności, które ułożyły się w paskudny zbiór furiotwórczy. I jeśli akurat nie ma pod ręką Tekkena albo Quake’a3, albo kobiety, która go przytuli bądź wbije złośliwą szpilę w ten jeden jedyny rozładowujący emocje sposób (to wydaje mi się częstsze), to eksploduje.

tekkenNie polujemy z łukami i dzidami, nie spędzamy całych dni na bieganiu po górach, zapasach z niedźwiedziami albo zawodach pływackich z krokodylami. To znaczy, jakiś promil społeczeństwa tak robi, pokazują ich potem w telewizji, a my, z głębokości swoich foteli kręcimy z niedowierzaniem głowami. Ale większość z nas znaczną część czasu spędza na siedzeniu bądź zdobywaniu kolejnego levelu frustracji, której nie ma jak spalić. Gry (i żony) w tym spalaniu trochę pomagają, ale czasem dokładają własną cegiełkę, a czasem nie ma ich w pobliżu. Niemniej nie świadczy o nas najlepiej fakt, że wpadamy w furię ponieważ jakaś zabawka okazała się niedoskonała, a w dodatku ktoś uważa, że jednak działa ona całkiem nieźle (JAK ŚMIE?!). Jesteśmy więc na poziomie bachorów. Nie “my gracze”, ale: “my, ludzie”. Nie potrzebujemy przeciwników, którzy wpychają nam się w nasze przytulne życie, sami ich sobie szukamy.

fatality1Przy czym nie dotyczy to tylko gier. Ludzie tak samo mogą skakać sobie do gardeł z powodu filmów a nawet (choć coraz rzadziej) książek. Być może dodopodobne laski biją się o kształty obcasów białych kozaków. Ktoś zaraz zjedzie mnie za “dodopodobne laski”. Szaleństwa politycznych poprawności doprowadziły do tego, że ludzie gotowi są linczować się nawzajem w imię sporu o definicję lewactwa i prawactwa, zawzięcie okładając się przy tym nawzajem granicami definicji mentalnej przemocy (czy jak jej tam). Ostatnio na fejsie szczególnie ważnym powodem sporu stało się to, czy ktoś sobie pomalował twarz na barwy Francji, czy nie. Jesteśmy galijską wioską? Nawet to nie, tamci od czasu do czasu potrafili się zjednoczyć. My nie. I nawet nie dlatego, że brakuje nam magicznego napoju.

Ludzie brali się za łby od zawsze. Nie jestem jednak pewien, czy od zawsze z tak błahych powodów. Może to jakaś choroba cywilizacyjna? Jesteśmy tak otępiali od dobrobytu i nieruchawi od niego, że nie potrafimy spalać emocji w sensowny sposób, a gry przestają nam wystarczać? Homo Sapiens ustępuje chyba miejsca Homo Versus. Gdybym chciał ukuć teraz teorię spiskową, powiedziałbym, że ktoś na tym na pewno świetnie zarabia.

Dodaj komentarz



82 myśli nt. „Spode łba – versusy

  1. Nitek De Kuń

    Śmiem się nie zgodzić. Kitana jest o wiele lepsza, hot i ma fajowniejsze… ciosy

    Co do gry której-nazwy-nie-wolno-wymawiać, pyknąłem dzisiaj chwilę, a wiedziony ciekawością, sprawdziłem ile wątku głównego ogarnąłem. Ten jako tako mnie interesuje, ale bardziej dlatego, że ma koniec, nie sadzę w nim marchwi, ni tykw i jakoś sobie leci. Będąc w szóstej misji z dwudziestu, jak sugeruje rozpiska, znalazłem już Grubasa, podręczną wyrzutnie miniatomówek. Być może się nie znam, ale nie powinno się tego detonować w ciasnych pomieszczeniach, a jednak. Pożoga większa niż po BFG, ale dało radę.
    I tak sobie ciągnę Falutka powoli, byle do napisów i adieu.

    Na trzeciej focie ubranie ładne.

    1. creep

      @Nitek

      F4 podzielił Internet. Powiedzcie mi: Czy Polygon jest sponsorowany pod stołem? Zachwycali się DA:I, zachwycają się F4… Nie ma dnia żeby nie wrzucili czegoś o Destiny… Coś mi tu śmierdzi.
      F4 nawet bym i wypróbował, ale kupiłem Anno 2205 aka Symulator Klikania I Możesz Sobie Miziać Palcem Na Smartfonie, co wyczerpuje mój limit bycia-gwałconym-przez-deweloperów. Oj, wyczerpuje. Niedobre Ubi.

      1. bosman_plama Autor tekstu

        @creep

        Mam wrażenie, że recenzenci przyjęli zwyczaj oceniania gry w kontekście tu i teraz a w oderwaniu od kontekstu szerszego. Czyli: mamy w nosie, że istniały gry z tej samej serii, albo nie z tej samej ale podobne i były lepsze lub gorsze, mamy w nosie nawet poprzednią odsłonę tej serii i piszemy, jakby świat nie istniał, jakby żadne inne gry nie istniały. Oceniamy też poszczególne elementy w oderwaniu od siebie.
        W efekcie powstają recenzje i oceny na zasadzie:
        Grafika, może nie urywa pośladów, ale widać co się dzieje, a wybuchy dają radę. Zresztą ja grałem na jednym sprzęcie, a gra wyszła na kilka i podobno na innych wygląda lepiej. Fabuła jest, a to przecież dobrze jak jest, zresztą gry nie fabuła stoją, a ta to już w szczególności bo chodzi o (do wyboru): model strzelania, eksplorację świata, fizykę biustów itp. itd.
        I tak dalej.
        Przy czym nie da się ukryć, że zdaniem profesjonalnych recenzentów duży może więcej (w tym: zrobić niedoróbek)..

        1. g4mb4re

          @bosman_plama

          Słaby ten numer 4. Ni to RPG, ni to FPS (chociaż tutaj akurat elementy FPS są zdecydowanie lepiej wykonane niż elementy RPG), bugów mnogo, pusto wszędzie, wygląda jak kupa rozsmarowana na ekranie… Ehhh. Może chce ktoś kupić pudełkową wersje na xbox one? W napędzie spędziła tylko 14 godzin. Cena niewygórowana bo to prezent był, a pozyskane środki mają wystarczyć na pokrycie kosztów 2 butelek burbon… u? a?
          Bezczelnie postąpiła Bethesda wydając tego moda dla Skyrima jako pełnoprawną grę. I pomyśleć ile kopii już się sprzedało…

          1. Revant

            @g4mb4re

            No właśnie f4 to “ni to…, ni to…”. Ma fajne pomysły, ale wykonanie totalnie leży. Ta gra ogólnie żyje tylko “momentami”. Niby zachęca do zwiedzania, ale co z tego, jak miasta straszą pozamykanymi drzwiami, a reszta to las drzew i kamieni. W dodatku jak już znajduję fajną miejscówkę to zawsze gdzieś się zawodzę na niej. Np. wchodzę do domu, jest parę klimatycznie ułożonych szkieletów, już główka pracuje nad odtworzeniem historii,ale piętro wyżej puste w takie elementy. Drzwi na dach? Łał, może jakaś skrytka czy cuś. Nope, pusto. Patrzę w koło budynku, może gdzieś trzeba zeskoczyć, aby dostać się do “skarbu”. O, jest daszek blisko i jakaś wyrwa w dachu. Hop. Pusto. Idę dalej przez dach na następny. Pusto. Historia ta powtórzyła mi się już wielokrotnie. Ogólnie mam wrażenie, że ilość fajnych znalezisk jest nieproporcjonalna do ilości miejsc. Jakby twórcy mieli na myśli “wejdź, zobacz wystawkę, posprzątaj śmieci i się wynoś do następnej lokacji, ale nie tej obok tylko dwie przecznice dalej”.

            I jeszcze te simsy. Naprawdę uwielbiam takie elementy i tu też mi się w głowie fajnie wszystko planuje do zabudowy. Co z tego, jak interfejs zabija całą przyjemność. Dla precyzyjności próbuję grać k+m = nieogarnięcie menu. Włączam wiec pada = brak precyzji i wkurw gdy ustawia się coś o ten cholerny metr dalej bo cyngle pada nie ogarniają. Modyfikowanie broni również mi się podoba, ale idiotyzm w postaci braku możliwości rozebrania każdej broni do naga dobija. Naprawdę potrzebuje wsadzić inną lufę zanim wyciągnę potrzebną? Trudno było ogarnąć się twórcom i zamiast “modów” zrobić po prostu “części broni/pancerza”? :/

            Strzelanie. Nitku wspominasz Far Cry’a. Tam przynajmniej był fajno tempo strzelania, dawało to adrenalinę. W F4 jest to cholernie statyczne i większość moich strzelanin kończy się tym, że siedzę sobie za czymś i strzelam w główki ze snajperki bo AI jak nie ma broni ręcznej to siedzi w jednym punkcie. Meh.

      1. Mnisio

        @bosman_plama

        Z poprzednich części to zawsze wolałem Kitanę z tymi wachlarzami. Tych nowszych nie obstukałem na razie.
        Co do wirtualnego branie się za łby o pierdoły, to jest parę powodów do tego a sprawa wcale nie jest prosta.
        Po pierwsze zazwyczaj biorą się za to faceci, którzy nie mają się jak wyżyć inaczej. Wyżyć fizycznie, tzn. gdzieś poharować, pobiegać, poużerać się z kimś, nawet posparować z kimś.
        Po drugie tak jest łatwiej i szybciej niż wyjść i komuś wtłuc na ulicy, a dodatkowo nie dostanie się samemu po twarzy.
        Po trzecie kłócąc się o sprawy ważne (co dla kogo jest ważne to zależy, ale można przyjąć, że to np. rodzina, wiara, patriotyzm i inne) łatwo dać się na poważnie obrazić lub zrobić z siebie oszołoma. Niestety tego ludzie się boją, nawet w jakiejś anonimowej enklawie internetowej, a co dopiero mówić o realu.

        Na to można nałożyć kryzys męskości, brak pozytywnych wzorców, brak odwagi, aby wystąpić osobiście przeciw czemuś i dostajemy masę sfrustrowanych ludzi dających sobie prztyczki o zabawki jak dzieci w piaskownicy.

  2. Epipodiusz

    F4 to już nie jest F1 czy F2 . W tych pierwszych fabuła była podstawą i nadawała nam cel do ukończenia gry, a w F4 fabuła jest tylko dodatkiem, małym impulsem do łażenia i zaglądania w każdy kąt. Patrząc na grę pod kątem Skyrim można się domyśleć, że co po niektóre wątki poboczne będą dużo ciekawsze niż ten główny. Dostaliśmy do rąk faktycznie piaskownice w której jak będziemy chcieli to zabawimy się w budowanie twierdzy, w ogrodnika, chemika, rusznikarza, zbieracza złomu, itd. Z jednej strony nie dziwię się wysokim ocenom, a z drugiej jak najbardziej. Wszystko zależy czego oceniający chce od ocenianej gry i czy w przypadku serii grał we wszystkie poprzedniczki. Prawda też jest taka, że diametralnie zmieniła się mechanika rozgrywki. W dwóch pierwszych częściach to każdej walki podchodziło się z rozmysłem taktycznym ze względu na ograniczoną ilość ruchów w kolejce. A teraz to jest radosna rozwałka, a system VATS jest dodany chyba tylko dla graczy konsolowych. I tak dla jednych to będzie świetna gra, a dla innych gniot nie do przejścia. Dla mnie osobiście gra jest średnia.

    1. Nitek De Kuń

      @Epipodiusz

      Daleko poszedłeś w wątek główny?
      Zastanawiam się cały czas czy jest sens wpadania na te wszystkie miejscówki, czy aby później się nie okaże np. że ktos tam chciał mnie zabić jak wlazłem tam z kopa, a jak wezmę questa to będzie chciał ze mną porozmawiać np.
      Póki co, większość dungeonów zaraz po wejściu do nich, zamieniają się w jedną wielką rzeźnię.
      I śledzę teraz wątek główny, bo w sumie przypadkiem, popchnąłem go do przodu.

      Wiosek nie buduję, marchewek nie sadzę. Całkowicie olałem ten temat. Wpadam tylko zrzucić śmieci, sprawdzić czy mam już modyfikacje (dla wszystkich broni są takie same, whoa) i nie wracam, aż znowu się nie przeciążę.

          1. bosman_plama Autor tekstu

            @Nitek

            Wyrzutnie miniatomówek to było coś, co szalenie mnie irytowało w F3. Zważywszy, że do broni atomowej dorabiano wcześniej całe mitologie (zresztą, nawet w F3 też!), takie sobie walenie z atomówek, żeby było bardziej majkelobejowo stanowiło dla mnie symbol upadku tytułu.
            Czy w F4 samochody też tak widowiskowo wybuchają jak w F3?

      1. Nitek De Kuń

        @Tasioros

        -ed.
        Ja tam RPG nie czuje wcale. Bardziej Far Cry’a tylko z bardziej udziwnionym i nieporęcznym interfejsem. I paroma innymi rzeczami.

        Myślę, że jak zainstalowałbym se moda (a pewnie będzie taki) – dostęp do wszystkich stacji craftingowych zewsząd, to byłby juz FC pełną gębą.

  3. Daimonion

    Tak na serio – nie uważam, że jesteśmy otępiali od dobrobytu i w ramach nieruchawości nie umiemy spalać emocji w sensowny sposób. Po prostu porypało nam się w głowach przez chorą epokę. Zepsuły nas czasy, w jakich żyjemy. Jako fanatyczny wróg postmodernizmu mogę nie być do końca obiektywny i czasem przesadzać, ale jednak upatruję za przeproszeniem jądra zepsucia w całkowitym wymieszaniu wszystkiego ze wszystkim. Nie twierdzę, że rzeczywistość jest prosta, ale czasami bywa. Wrył mi się mocno w pamięć taki fragmencik z jednej bajki Kołakowskiego “Co na górze, to na górze, co na dole, to na dole”. Dopóki nie mieszamy góry z dołem, mamy jakiś punkt odniesienia. Jeśli zaczniemy relatywizować, redefiniować, dekonstruować i tak dalej – punkt oparcia tracimy, a to już pierwszy krok na drodze do szaleństwa.
    Paradoksalnie, nadmierne komplikowanie rzeczywistości czyni szalonym podobnie jak nadmierne jej upraszczanie. Złoty środek, kochani Wzajemnie Adorujący, złoty środek. To jedyna szansa na ocalenie zdrowych zmysłów.
    PS – Czy to przypadkiem nie Napoleon powiedział o Polakach “Ci ludzie umieją się tylko bić?”:)

  4. MusialemToPowiedziec

    “Jesteśmy galijską wioską? Nawet to nie, tamci od czasu do czasu potrafili się zjednoczyć” – a dlaczego galijska wioska potrafiła się zjednoczyć? Bo byli Rzymianie, czyli wspólny wróg.
    Idź na poligamię i napisz “PC górą, konsole śmierdzą” i od razu się cała strona zjednoczy, by cię razem zminusować i obrażać. 😛

  5. furry

    Fallout 4 mniej jakoś ni ziębi, nie grzeje, trochę to smutne. Pomaga bardzo stary komputer, choć jak patrzę na content dostępny w internecie, to nie wiem skąd te 8GB RAMu w wymaganiach, pewnie nie chciało się optymalizować, bo przecież obie “wiodące platformy gamingowe” mają 8GB pod maską. Ja wiedziałem że tak będzie.

    …co ja się oszukuję, w New Vegas zrobiłem jakieś 30% głównego wątku i jakoś tak odłożyłem “na później”. Nie mówiąc o dodatkach.

  6. Turpi

    Z tym “problemem braku spalania” muszę się bezapelacyjnie zgodzić. Pracując przed kompem, a potem bawiąc się przed kompem doświadczam tego dość intensywnie. Raz w tygodniu mam tylko jakąś cykliczną ruchawość, dzięki niej nie odbija mi totalnie. Ale to za mało, adrenalina nie ma jak się spalić w organizmie i potem człowiek potrafi być nabuzowany bo “4 napluła mi w twarz >:(“

  7. urt_sth

    Ja też uważam, że każdy jest frustratem w jakimś stopniu (tu jeden z moich ulubionych filmów – “Upadek”), a granica jest cienka. W sytuacji gdy ryzyko wybuchu grozi poważnymi konsekwencjami (to może być ostracyzm, albo zwyczajnie ryzyko że się w dziąsło dostanie) granica wybuchu jest przesunięta daleko, więc wybuchamy w małej skali w bezpiecznym środowisku, albo w dużej powodując duże spustoszenie (a to taki spokojny człowiek był…).
    Tu przechodzimy do wojny na słowa w naszej wirtualnej przestrzeni:
    1. raczej nie występujemy pod nazwiskiem, więc nawet przegrana słowna bitwa nas nie obciąży (wystarczy ponowna rejestracja i można “żyć” na nowo)
    2. Do rękoczynów od słów raczej też nie dojdzie
    Wiec granica jest tuż, tuż jak brud za paznokciami dłoni na klawiaturze, stąd te gówno-burze.
    Mając jakąś społeczność (a niech jeszcze na jakiś konwentach piwnych, growych czy kulturowych zgraną) ryzyko wykluczenia jednak istnieje. Oczywiście znajdą się Don Kichot’owie co to będą walczyć z wiatrakami, ale i im się kiedyś nudzi albo dorastają.
    Ma to też ciemną stronę, po prosu ludzie którzy za bardzo nie pasują do paczki (a którzy w jakiś sposób są wartościowym wkładem) samoczynnie odchodzą w miejsca gdzie bardziej pasują.
    Na puentę za długiego posta (w sumie pisze go dla akceptacji zewnętrznej) mały ulubiony cytat “Nie chciałbym być członkiem klubu, który miałby kogoś takiego jak ja za członka.”.

  8. furry

    OFFTOP (ale jak się pokłócimy, to będzie na temat): widziałem dziś jubileuszowy, 250 numer CD Action:

    Będą aż 3 płyty DVD, a na nich 4 pełne wersje – Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist PL, Heroes of Might & Magic III: Złota Edycja PL, The Few PL (polska strategia) oraz Lego Bionicle (hack’n’slash). Dorzucamy też kody do gry League of Legends o wartości ok. 25 zł.

  9. Beti

    Mi niestety trudno jest znaleźć kompana do grania 1v1 🙁 Jeżeli już się znajdzie, to jest to krótki meczyk i tylko raz =( I wcale nie chodzi mi wyłącznie o Kłeja.

    Miałam parę versusów, które skończyły się źle. Pierwszy hardcoreowy (w AvP2) skończył się brakiem kontaktu z tą drugą osobą na 3 lata. Po 3 latach odezwała się do mnie “Hej, gram z kuzynami w CoD. Jak chcesz, to możesz grać z nami, ale nie grasz snajperką”. Co prawda nie był to versus ale po tej grze do tej pory nie odzywa się do mnie =(
    Całkiem niedawno skumulowane versusy (niby dla zabawy) i recenzja Nitka o Falloucie 4 (którą przytoczyłam koledze) spowodowały usunięcie mnie ze znajomych…

    :mrgreen:

    Dobrze, że mamy growe piątki ^^

    1. Daimonion

      @Beti

      No niestety, tak to bywa, kiedy ma się paskudną reputację. Nigdy w nic z Tobą nie grałem, a i tak wiem, że należy uciekać. Cały internet od tego huczy. Może załóż jakieś nowe konto, zmień ksywki i siadaj do gry po kilku głębszych, żeby zmniejszyć koordynację oko-mózg-ręka?
      Albo lepiej – idź w zawodowstwo i zarabiaj krocie. Przekształć słabość w zaletę:-) Zostań celebrytką, która słynie z tego, że jako jedyna Europejka wygrała z koreańczykiem w Starcrafta.

      1. Beti

        @Daimonion

        lol

        Reputacja przewyższa moje zdolności. Powiedz, żebym zagrała z Tobą w grę, którą Ty lubisz i zobaczysz jak “dobrze” gram 😉
        Bez przesady.

        Koledzy, o których pisałam machnęli się na złe gry. Nikt nigdy nie chciał, żebym grała z nim duela w jego grę, więc… 😉

        1. lemon

          @Beti

          Slowman zasponsoruje Ci Crusader Kings 2, jeśli zagrasz z nim w PvP. 😉

          Przypomniało mi się, że jak kiedyś w podstawówce jedna koleżanka rozłożyła w siłowaniu na rękę kilkunastu rówieśników (byłem jednym z nich), to potem żaden nie chciał rewanżu. Jakoś rozumiem tych, co od versusów z Tobą uciekają. 🙂

          1. Beti

            @lemon

            W tej grze na pewno wygrałby, bo to całkiem nie moje klimaty 😉

            Podobno przegrać z dziewczyną w męską grę (ogólnie przyjęto, że to bardziej męskie gry) jest dla faceta straszną porażką. Hmm… ja tam bym nie płakała jakby któryś lepiej ode mnie robił kreski eyelinerem albo ładniej układał fryzurę :mrgreen:

  10. gc_reader

    Co do F4.
    To jestem takim dziwnym typem, któremu podoba się i stara i nowa odsłona.
    Tylko oddzielam grubą krechą i zupełnie inne oczekiwania mam do tego co przed i za nią.
    Jeżeli szukam dobrej historii i klimatu, który wciąga niemiłosiernie, odpalam F1, F2.
    Jeżeli mam ochotę zbudować swojego bohatera, który może poszwędać się gdzie chce i zdaję sobie sprawę w jaki garnitur wskakuję, odpalam >=F3.
    Nie ma się co oszukiwać, że w wersjach Bethesdy nie odnajdę tego co w F1 i F2 i na odwrót.
    Żyje się łatwiej i wyciąga się z grania to co zawsze było w nim najważniejsze – zabawa i zanurzenie na moment w innym świecie.
    Howgh 🙂

  11. lemon

    Nawet to nie, tamci od czasu do czasu potrafili się zjednoczyć

    My, ludzie, czy my, Polacy? Myślę, że potrafimy – musimy tylko mieć jakichś “onych”, przeciw którym byśmy się jednoczyli. Musi być kryzys, bo teraz to w dobrobycie żyjemy. Kaczor z Donaldem też kiedyś razem działali, jak mieli przeciw czemu. 🙂

Powrót do artykułu