Spode łba – latka lecą

bosman_plama dnia 14 października, 2014 o 8:27    129 

Są takie dni, a nawet takie tygodnie. Człowiek siedzi przy biurku, leży w wannie, albo zwyczajnie biega dookoła domu uciekając przed złośliwym brytanem sąsiada o nazwisku Baskerville i nagle odkrywa, że mu się nie chce. Nie chce mu się oglądać najnowszego serialu, czytać najnowszej książki i grać w najnowszą grę. Choćby były najwspanialsze na świecie. Nie. O ile nie utopi się w wannie, nie załamie się pod nim wysłużone krzesło, na którym naprawdę nie powinien się kołysać i nie zeżre go pies sąsiadów, zapomni na chwilę o tym, że jest rok 2014 i cofnie się w czasie.

Półka wstydu, czy dotyczy gier, czy literatury, jest u mnie dłuuuuuuga. No dobra, filmów i nawet seriali też to dotyczy. I potraw do spróbowania. I fajnych miejscówek do odwiedzenia. I pewnie jeszcze wielu innych tematów też taka półka wstydu dotyczy. A jednak są takie dni (albo nawet tygodnie). kiedy zamiast wypróbowywać nowy przepis kuchni z Baskerville znowu gotuję pierogi, zamiast jechać na jakiś zaginiony archipelag odwiedzam wieś, którą znam na pamięć, a zamiast grać w najnowszą odsłonę czegoś tam…

…odpalam na przykład Medieval Total War. Nie, nie dwójkę, Jedynkę. Tę, która ma już, jak właśnie sprawdziłem na wikipedii, dwanaście lat. Rany. Gry naprawdę są już tak stare? Przecież M:TW to nie pacman! To już gra z grafiką CzyDe i z taką masą rozmaitych opcji, że może nawet nowoczesne smatfony miałyby problemy z jej odpaleniem (pewnie nie, ale nikt nie sprawdzi).

medGrafika, jak widać “nieco” się zestarzała. Ale ten interface powinien moim zdaniem wrócić. Prosty, wręcz minimalistyczny, czytelny. Minimapa nie zasłania połowy ekranu (i można ją przesuwać) a przycisk pauzy jest maleńki, przezroczysty i też można go przesuwać. To nowoczesność, jaka nie mieściła się w głowach autorom późniejszych odsłon serii z Medieval2 na czele, gdzie napis “pause” przesłaniał całe centrum bitwy.

Na obrazku szturm przez rzekę. Jeśli granic prowincji strzegła rzeka, można było spokojnie zostawić dwie chorągwie włóczników z wsparciem trzech, czterech chorągwi łuczników oraz katapultą i spokojnie jechać na wakacje. Most był niezdobyty.

Oczywiście, powinienem był się spodziewać, że coś takiego może nastąpić, kiedy odbiłem mamie stare vaio (ma już nowego laptopa) z jeszcze starszym xp na pokładzie i nie tracąc czasu odpaliłem na nim Warlords2. Jasne, mogłem ruszyć z tą grą i na własnym sprzęcie za pośrednictwem dosboxa. Ale dosbox sprawia, że tury przeciwnika trwają dłużej, a na xp śmigają w mgnieniu oka.

Warlordsi zabrali mi pół soboty. A stanowili tylko przygrywkę.

Sam się zdziwiłem jak pokojowo budowałem swoje hiszpańskie imperium w Medievalu. Ot, przekupiłem El Cida, żeby dołączył do mnie wraz z prowincją, zająłem Portugalię, kiedy zbuntowała się przeciw moim sojusznikom Almohadom (znacie ten beztroski czas początków gry, kiedy prawie wszyscy są Waszymi sojusznikami?), po czym wysłałem dyplomatę na północ, żeby szybciutko przekupił skandynawskich watażków. Pamiętałem przecież, że ten, kto ma Skandynawię, będzie rządził światem (dwie prowincje przynoszą – po rozwinięciu – wspólnie ponad 2000 dochodu na turę).

medkampGrafika grafiką, ale mapa kampanii miała swój urok. I ten odgłos szurania figurami po planszy…

Jedyną wojnę stoczyłem, gdy moi muzułmańscy sojusznicy doszli do wniosku, że czas umierać i podle a zdradziecko mnie zaatakowali. El Cid podbił ich szybciej, niż mieszkanki ich haremów zdążyły powiedzieć “krwawa łaźnia”. Ponadto tylko przekupywałem kolejnych przywódców zbuntowanych prowincji i powiększałem pokojowo imperium.

Oczywiście teraz toczę wojny prawie ze wszystkimi a papież non stop nakłada na mnie ekskomuniki. Bawię się prawie równie dobrze jak… przed dwunastu laty? Gra, rzecz jasna zestarzała się nieco. Do grafiki bitew trzeba na powrót przywyknąć. Bawi fakt, że generałowie są nieumierającymi wampirami (o ile nie wstąpią na tron, albo ktoś ich nie zabije, nie umierają, psują im się tylko z czasem współczynniki; i taki liczący obecnie ponad dwieście lat El Cid nie jest już tak wybornym generałem jak w czasach młodości – acz wciąż jest na tyle dobry, by spuścić łomot Złotej Ordzie w obronie Konstantynopola, który, rzecz jasna, kupiłem od buntowników).

dam3Ponieważ Dempsey jest już w obrazku tytułowym, tutaj wrzucam Makepeace, bo wszyscy się w niej kochaliśmy, w tego… podstawówce.

Pewnie zaraz mi się odmieni i znów odpalę coś nowego. A jeśli klimat na stare gry potrwa? A jeśli przeniesie się na inne dziedziny? Znów sięgnę po “Czarną Kompanię” albo “Wojnę Trappa” (dyżurne lektury na takie klimaty)? Odpalę “Dempsey i Makepeace” (ten serial to dopiero się zestarzał! Za to jest fascynujący obyczajowo, bo Dempsey klepie po tyłku każdą spotkaną kobietę i beztrosko tłumaczy każdemu, kto chce słuchać, że kobiety w pracy nadają się tylko do robienia kawy mężczyznom)?

wojna trappaTa powieść bywa chyba nieco zapomniana. Kiedy się ukazała (u nas jakoś w latach dziewięćdziesiątych, chyba, w oryginale w 1974) już sama okładka wywoływała opad szczeny. Ale treść… Wyobraźcie sobie – druga wojna światowa, blokada Malty, wszystkie konwoje są masakrowane przez niemiecką flotę. A jednak jeden rozpadający się, przerdzewiały ponad wszelkie normy ISO transportowiec przybija do małych, troszku nielegalnych portów z regularnością japońskich i austrowęgierskich kolei. W związku z tym pewien admirał wpada na szatański plan, pewien szukający przydziału oficer brytyjski trafia na pokład statku niczym z koszmarnych snów, którego kapitan (Trapp) dowiaduje się, że znów został wcielony do Royal Navy. Nie bardzo mu się to podoba, podobnie jak samobójcze zadanie, które mu zlecono i ta śliczniutka, wypachniona załoga, którą mu przysłano (admirał wyciągnął ich z więzień, ale dla Trappa i tak są zbyt dobrze ułożeni). W ogóle najchętniej rzuciłby to wszystko w diabły. Gdyby nie usłyszał o złocie.
Ta powieść to jakby spotkanie “Złota dla zuchwałych” z “Parszywą dwunastką”, tylko na morzu i z fajniejszymi postaciami. Stylem opowieści przypomina pierwsze tomy “Czarnej Kompanii”.

Miewacie tak? A jeśli, to po jakie starocie sięgacie? Po Battlefield3?;)

Dodaj komentarz



129 myśli nt. „Spode łba – latka lecą

  1. MusialemToPowiedziec

    Poza oczywistymi Faloutami, mniej oczywisty Dungeon Keeper (ale tylko 1ka, 2ce jakoś nie udało się mnie złapać). Próbowałem też kilka lat temu pograć w Interstate 76, ale nie mogłem się dogadać z grą na temat muzyki i zrezygnowałem – hmm, może teraz by coś działało.

    O, i bardzo, ale to bardzo bym chciał pograć z kimś (wink, wink, if you know what I mean) po sieci w Carmageddon, najlepiej 1kę – to jest super zabawa, tryby bomby czy lisa. Tyle że AFAIK wymaga to trochę zabawy z Hamachi czy podobnymi, bo chyba nie ma tam opcji Internet – ale jest LAN.

  2. aihS Webmajster

    Starocie? Legend of Kyrandia 2 obowiązkowo ogrywam co kilka lat. To chyba jedyna przygodówka, którą polubiłem i to do tego stopnia, że czekam jedynie na moment gdy z mojej głowy wyparują rozwiązania większości zagadek by znów móc do niej usiąść.

    Inne tytuły do których wracam już w tej chwili mniej regularnie to Settlers 2 (najlepsze setlersy!), Star Wars: Rebellion (najlepsze 4X!), Baldur’s Gate, KotORy, Panzer General 2, Eye of the Beholder, Jedi Knight II: Jedi Outcast, Sim City 3000, Fallouty … długo by wymieniać 😛

    Wreszcie zmęczyłem zbiorcze wydanie Ziemiomorza. 1200 stron, które chyba za pierwszym razem zrobiły na mnie większe wrażenie, choć nadal nie da się odmówić mu bycia przyjemnym czytadłem.

  3. Garett

    Damn znowu trzeba zainstalować Shoguna, a DA:O miałem sobie znowu przejść. Oprócz Shoguna bardzo lubię wracać do Morrowind (parę questów wykonać i połazić nic więcej :P), Warcrafta III, co jakiś czas przejdę sobie Vampire: The Masquerade kolejnym klanem i z reguły wracam też do wielu innych gier, tylko jak ktoś mi przypomni. Wiecie jak to jest, padnie tytuł, dajmy na to Deus Ex, a ty zanim się zorientujesz już instalujesz go na dysku 😛

  4. Makbeton

    panie panowie rzuciłem picie wyszło na to że rzucając palenie i zastępując je alkoholem wychodzę jeszcze gorzej finansowo

    A własnie sięgam do battlefielda 3 ( jestem w połowie nolifem lv50 weeee) Co do serialu z obrazka jako dziecko nigdy nie wiedziałem czy ta laska jest hot teraz widzę że daje rade w sensie cofając się w czasie bo obecnie to pewnie daje rade poruszać się za pomocą balkonu hehehehe

    1. Stah-o

      @Makbeton

      Jakby ci było mało wyzwań to polecam kolejne – rzuć cukier 🙂 Palenie rzuciłem jakieś 10 lat temu i choć nałogowcem jest się do końca życia to już za fajami nie tęsknie (moje jaranie to było intensywne 8 lat po 1,5 paczki czerwonych Sobieskich dziennie). Z rzucaniem cukru zmagam się już od 4 lat – i to jest dopiero bój odsłaniający wszelkie słabości ludzkie 🙂

            1. Private_dzban

              @Stah-o

              No właśnie o ten obrazek mi chodziło, kiedy Furry napisał o coli 🙂 Generalnie to podziwiam ludzi rzucających cukier, ale to nie dla mnie. Żeby nie było, nie jestem uzależniony, ale jakoś się tak składa, że jak co najmniej 3 razy w tygodniu nie zjem żelków, to ręce mi się trzęsą…

        1. Stah-o

          @furry

          Rzucenie cukru to nie tylko odstawienie słodzenia kawy, ale to przede wszystkim omijanie wszystkiego co go zawiera : od przetworzonego żarcia i picia po zwykłe słodkie bułki. Czyli nie jesz jakichś 90% produktów ze standardowego spożywczaka, a cukier pozyskujesz jedynie z owoców 🙂 Jest wyzwanie jest zabawa 🙂

          1. furry

            @Stah-o

            Z większością tego sobie już poradziłem, mcdonaldy tylko jak gdzieś sporadycznie wyjeżdżam, drożdżówki, ciastka przestałem jeść, chipsów nie lubię i nie kupuję, chyba że ktoś z gości przyniesie. Przetworzonego żarcia nie da się uniknąć, ale w stolicy da się spokojnie kupić cuda-fanaberie jak jogurt naturalny niesłodzony. Cukier jest w domu głównie dla dziadków do słodzenia herbaty. No dobra, przyznaję że jak czasem pieczemy z córą babeczki to ściągnę ze dwie.

            Napoje gazowane? Błeee. Poza colą, z colą się nie udało, co za g***. Parę razy próbowałem i po tygodniu miałem ostre objawy odstawienia, bóle głowy, nerwowość, gdy cukier zjeżdża do niespotykanie niskiego poziomu. Więc te kilka puszek tygodniowo wypijam, na szczęście organizm dał się oszukać i może być mała puszka. Stwierdziłem że dalsze zbijanie masy w ten sposób da niewiele, trzeba znowu się będzie zacząć ruszać 🙂

            1. Stah-o

              @furry

              To prawda, zajebiście trudno zbilansować cukier z naturala. Ja jak nagle potrzebuje biorę przeważnie z dziecięcych biszkoptów, z colą mi się udało zejść do szklanki miesięcznie (czasem nawet kwartalnie), przetwórstwa chemicznego nie tykam już od lat. Najgorsze momenty to jak deprecha łapie – na te okazje staramy się szykować ciastka zbożowe własnej roboty z minimalną ilością cukru. Sklepowe słodycze w domu je tylko córka i tylko w łikendy.

              1. Stah-o

                @Nitek

                O właśnie, dlatego też powyżej napisałem, że rzucenie fajek przy rzuceniu cukru to betka. W tych małych spożywczakach, tych dla lokalsów, co to “się sprzedaje to co się kupuje” praktycznie wszystkie produkty są w cukrze maczane. Stopień uzależnienia i wbicia cukru w naszą polską kulturę może nie jest tak głęboki jak u usańczyków, ale jest solidny. Jeśli dziecko nagradza się jak konia, czyli cukrem to jak potem można to wyplenić? Córa dostaje do szkoły owoc + kanapkę, ale dzieci na nią dziwnie patrzą, bo wszystkie mają kombo batonik+cukierki. Jak dziecko nie chce jeść obiadu, bo mu nie smakuje, pani kucharka robi mu makaron z cukrem – to zawsze smakuje. Do tego te pieprzone sklepiki w szkole, ach… nie będę się już na to wkurzał bo szkoda nerw 🙂

  5. powazny_sam

    Ze staroci kiedyś namiętnie grywałem w Descenty 1&3 (wtedy kiedy już były starociami!) , trochę za sprawą zapuszczonego sprzętu. A niedawno odświeżyłem sobie Duke Nukem 3D przy użyciu steamowej megaton edition, przyznam że nie mogłem się oderwać przez całe 3 epizody.

  6. Stah-o

    Z perspektywy czasu widzę, że nie ma lepszego eliksiru młodości niż zrobić sobie dzieciaka. Nie trzeba wtedy wracać do przeszłości – bo tworzy się ją ponownie (no prawie, niektóre rzeczy pozostają nieśmiertelne jak LEGO :)). Człowiek wtedy i pompke od czasu do czasu trzaśnie i jakiś przysiad także, bo dzieciak nie bierze jeńców – albo się z nim bawisz i masz na to siłę albo z ciebie klucha i ci to zapamięta po wsze czasy 🙂 Znów słucham młodzieżowej muzyki (inni wykonawcy choć wciąż tak samo), znów gram w planszówki, znów jest rower ale jakbym jeszcze miał grać w godzinach wieczornych w stare gry to bym już chyba ześwirował 🙂

    Jak zobaczyłem Dempsey i Makepeace to aż mnie ciary przeszły – też wtedy w podstawówie byłem 🙂
    Dzięki bosmanie

  7. Mnisio

    Byłem ciekaw, kto jeszcze pamięta o kapitanie Trappie.
    Przez widok tej okładki spędzę teraz cały tydzień na szukaniu tej książki (lub kolejnych) w wydaniu papierowym po bibliotekach.
    Choć podobno ostatnio była reedycja oraz wyszła jakaś nowa część.

    Muszę poszukać, a praca się sama nie zrobi.

    EDYTA:
    No i wiedziałem najnowsza jest “Tajna wojna Trappa” (2008r).
    Już jest na liście “do przeczytania”

    Z gier za mną chodzi i atakuje podstępnie Wizardry 8 oraz Arcanum.

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @Mnisio

      “Tajna wojna” jest niestety taka se.
      Fajnie, że wraca do drugiej wojny światowej, ale widać już zmęczenie materiału.
      Ostatnia (dotąd) część – “Krokodyl Trapp” to był odjazd na całego, nie trzymał się już rzeczywistości choćby w detalach (ale zważywszy na fakt, że bohaterowie muszą być tam koło osiemdziesiątki, jeśli nie setki, a ciągle szukają skarbów, nawalają się z piratami i zatapiają statki, na których pływają, to musiała być powieść fantasy), ale ciągle bawił. W “Tajnej wojnie” czegoś już mi zabrakło.
      Ale może po prostu jest nie dość wariacka po “Krokodylu”? No i załoga “Charona” bez drugiego oficera Spew i pieprzonego bosmana Blighta (bo jeszcze się nie zaciągnęli) już mnie tak nie bawiła.

      1. Mnisio

        @bosman_plama

        Krokodyla kiedyś czytałem.
        Pamiętam głównie listy zaklejane marmoladą i to, że się nieźle bawiłem (choć faktycznie cały czas próbowałem ustalić wiek Trappa i nie bardzo mi pasował)
        A Tajną wojnę i tak będę sprawdzał organoleptycznie. Jak będzie Gorblas Wullie w załodze to chyba nie będzie źle.

    2. furry

      @Mnisio

      Pamiętamy!

      Regularnie, jak jestem w domu rodzinnym siadam i czytam. Książka jest cieniutka, “pęka” w 2-3 wieczorne posiedzenia. Jak na to patrzę, to tylko ona przetrwała u mnie próbę czasu, pewnie przez to że nie jest do końca na poważnie, jak biorę McLeana czy Crichtona, to mnie odrzuca, chociaż “Park Jurajski” Crichtona jest jeszcze w miarę przyzwoity.

  8. Goblin_Wizard

    Ten tekst pasuje do mnie prawie w 100%. Może poza Warlordsami w których, oczywiście, grało mi się przyjemnie, ale nigdy nie zapałałem do nich takim uczuciem jak do pierwszego Medievala. Z tą grą wiążą się u mnie wszystkie osobiste rekordy ilości godzin grania nonstop, grania bez jedzenia i picia, bez używania ubikacji, itp. 😉

  9. Tasioros

    Ja ostatnio ogrywam Dooma 2 (jedynka już ukończona) – 20 lat, i Planescape: Torment – lat 14 (którego na pewno kiedyś ukończę). Bo jakoś w nic mi się grać nie chce. Dooma można nawet na 10 minut włączyć, a Planescape to jak się zacznie… Wczoraj na biureczko postawiłem sobie telewizor, coby we wspomniane tytuły pograć. Może i to tylko 37 cali, ale oglądając wszystko z odległości 1 metra to i tak za dużo. W kolejce czeka jeszcze Fallout 2.

  10. Private_dzban

    Uhh ja i moje pierwsze randki z serią TW, przy czym na początku baty spuszczali mi czciciele Izanami i Izanagi w kraju Kwitnącej Wiśni, a potem krzyżowcy w M:TW. Mały byłem i w ogóle…
    Ja najczęściej wracam do KoTOR i KoTOR2 (od momentu kupna w 2005 r. nie mogę wyjść z podziwu dla jej klimatu), od czasu do czasu pogrywam też w kampanię Warcrafta 3 i StarCrafta 1 (no jak można tego nie lubić?)
    A tak offtopowo chciałem złożyć wszystkim nauczycielom obecnym na obiekcie najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Nauczyciela (Dnia Edukacji Narodowej), Projan, Owca (?), anyone else? 😉

    1. Nitek De Kuń

      @Wyspa

      Neverhood się z kopytka odpala? Nie wiem czy pamiętam, ale był jakiś kaszelek na nowszych systemach. Chyba, że w grę wchodzi kombo dosboxów i inszych rzeczy. Żeby uruchomić trzecią część Monkey Island trzeba było się mocno nakręcić, ale dało się.

    1. luk0i

      @buczysyn

      “Trapp wkroczył na mostek z gracją rozpędzonej dywizji pancernej” 😀
      Też wracam do tej książki. Z całej serii “Wojna” była najlepsza. Potem się zdegradowało…

      Moją grą bez końca jest Dune II. Mam save z początkiem każdej planszy…
      A w ramach propagowania klasyki kupiłem ostatnio dzieciom do grania Baldur’s Gate… Jak na razie pełna fascynacja 😀

      tekst świetny 😀

      1. furry

        @Ziuta

        Jak już cytujesz, to cytuj całość, bo dalej jest jeszcze lepiej 🙂

        Noc była czarna jak sumienie faszysty, jak zamiary polskiego pana, jak polityka angielskiego ministra. Lecz nie ma siły na świecie, która by powstrzymała żołnierzy niezwyciężonej Armii Czerwonej, idących dumnie i radośnie wyzwalać z burżuazyjnego jarzma swych braci: chłopów i robotników całego świata.

        Edit: O, jest ebook!. Instant buy!
        Edit: ale “Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” nie ma 🙁

  11. Probabilistyk

    Shadow Warrior klasyczny jest fest dobry i planuję do niego wrócić jak tylko skończę ostatniego Batmana i nowego Shadow Warriora. Czyli jest szansa, że jeszcze w tym roku 😉

    E. “Wojna Trappa” rozwaliły mnie jej ceny na allegro 😀

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @Waldek-Mat

      Almohadami gra się fajnie, bo ich podstawowa milicja jest prawie niepokonana.
      Dwie kontynuacje Trappa – “Pokój Trappa” oraz “Trapp i trzecia wojna światowa” były takie se. Ale “Krokodyl Trapp” znów sprawił mi sporo frajdy, tyle że tam to już była jazda bez trzymaki i udawania, że cokolwiek jest realne. Np. związany krwiożerczy bosman usiłujący przegryzać gardła pieprzonym krokodylom pozostał na długo w mej pamięci:D.

  12. gc_reader

    Obowiązkowe zestawy powrotów sentymentalnych…
    Gry:
    Thief 1 i 2
    Fallout 3
    Tomb Raider stary któryś
    DaggerFall

    Knigi:
    Czytam tylko raz. Za mało czasu, a tyle jeszcze do przeczytania. No dobra wracam do Biblii 🙂

    Serial:
    Twin Peaks

    Film (tu standardzik):
    Indiana Jones
    SW
    Obcy
    Ucieczka z NY
    RoboCop

  13. Arbazil

    Jak podopieczni wybywają z domu to czasem mnie nachodzi podobnie odpalam wtedy Setlersów2 albo lub Diablo do tego puszczam Gunsów ewentualnie Toni Braxton i mam z powrotem lata 90-te później robi się jakoś smutno więc sięgam po alkohol.

Powrót do artykułu