Serial Cleaner – oblany test białej rękawiczki

Nitek dnia 14 lipca, 2017 o 12:30    0 

Krakowskie iFun4all spróbowało rzeczy niemożliwej. uczynić z utrapienia, sprząatnia, grę co najmniej wciągającą. Niczym Viscrea Clean Up Detail, ruszamy zatem na miejscówki, by podręcznym mopem elektrycznym (zgaduję) i dzięki własnej przedsiębiorczości wypucować cudzy bałagan. I niestety jest tak se, czyli można rzec, sprzątanie oddane w pełni.

Miejsc zbrodni w szumnie nazwanym trybie fabulaernym jest dwadzieścia, do tego dochodzą zlecenia dodatkowe, odblokowywane przez znalezienie specjalnych itemków podczas sprzątania pierwszej dwudziestki. Daje to trzydzieści plansz monotonii w sumie, a które to kończy się niemalże po pierwszym rzucie oka i ruszeniu z mopem na ratunek. Widzicie, Serial Cleaner to rzeczywiście gra o sprzątaniu, a do tego zmiksowana z lekką dozą skradania rodem z giereczek lat dziewięćdziesiątych. Taki pierwszy Metal Gear Soild nawet. Sęk w tym, że o wiele mniej rajcujący. Śmiem rzec, że wcale.

Ziarno fabuły rozrasta się między planaszamy, kiedy sprzątacz grasuje po własnym domu, wchodząc w werbalną interakcję ze swoją mamuśką, podziwiając kolekcje zajumanych dowodów rzeczowych i czytając komunikaty o czerstwości tygodniowego chleba z Tesco. Halo? Dzownili ci od Nike, że nagrodę chcą dać za dialogi. Nie, nie. Są tak niezmiernie suche, że piśmiennictwo z Dobrego Humoru nierzadko wybija się przy nich ponad mierność. No, drewno. Zdaje sobie sprawę, że cała ta miejscówka, dialogi i motyw z telefonami, jest jakąś siódmą wodą po Hotline Miami, ale nie oszukujmy się, bo HM stoi tu o co najmniej pięć poziomów wyżej. I faktycznie snuje jakąś opowieść. Serial Cleaner? Nie za bardzo.

Serial_Cleaner_screen__3_

Skoro już omówiliśmy sobie codzienność sprzątacza, pogadanki od czapy, zerknijmy na miąższ, rozgrywkę. Panie, pan tu nie stał, nie jest o wiele lepiej. Zabawa toczy się na mapkach różnych rozmiarów, acz żadna z nich nie przysparza szczególnego bólu głowy. Do naszej dyspozycji oddano jakże oryginalny patent zmysłu czyściciela, pozwalający zorientować się gdzie leżą zwłoki, dowody rzeczowe i plamy krwi, które należy z planszy sprzątnąć. Szału specjalnego nie ma, bo to zaledwie kilka czynności jakie należy gdzie nie gdzie wykonać. Oczywiście na miejscu zbrodni rzadko bywamy sami, toteż konieczny okazuje się trzeźwy umysł, by zręcznie lawirować między watahą przedstawicieli prawa, grasujących na rewirze. Zabrzmiało wyniośle, a prawda jest taka, że policjanci tu stróżujący są mniej rozgarnięci od świeżo wykopanego ziemniaka. Chowanie się na czyichś oczach nigdy nie było zrealizowane tak dosłownie.

Sęk w tym, że panowie łażą pojedynczo, co oznacza, że co prawda każdy z nich potrafi pisać, ale reagować odpowiednio na naszą obecność to już niekoniecznie. Wychodząc naprzeciw niebieskiego, ten rusza za nami w bułgarski pościg, próbując zdzielić nas swoją pałą. Wic polega na tym, że wystarczy schować się przed nim w szafie czy kartonie i agro z policjanta niemal natychmiast schodzi i ten przestaje nas gonić. I pisząc przed nim, mam na myśli to, że faktycznie można tuż przed nim wejść do tej szafy, a człeniu stoi i patrzy z niedowierzaniem, dzwoniąc do mamy z zapytaniem gdzie ten złoczyńca się podział? Byłem niemalże tak samo zdziwiony, tym jak prosto jest uciec przed pościgiem. Inna sprawa, że Serial Cleaner oferuje zaledwie podstawy jakiejś innej pełnoprawnej skradanki, we właściwie każdym innym aspekcie. Skradanie to unikanie stożków widoczności wyzierających z oczu panów policjantów i to właściwie tyle. Zapomnijcie o gadżeciarstwie, jakiś zabawkach odwracających uwagę, bo poza mopem w kieszeni nic innego do dyspozycji nie ma. Okej, na mapie można czasem otworzyć jakieś drzwi, przestawić inszy wihajster, żeby zmienić położenie skrzynki w porcie, ba, nawet całego statku, ale to zaledwie wpływa na ścieżkę patrolu, aniżeli na ich inteligencję, która nie wznosi się ponad poziom iluzorycznej obecności nawet na moment.

Serial_Cleaner_screen__5_

Policjanci występują w kilku odmianach. Jest standardowy pan łażący po wyznaczonym obszarze, jest pączkożerca stojący w miejscu i wpatrujący się w kilku kierunkach, w dodatku w manierze skokowej (wtf), co oznacza, że w ułamku sekundy patrzy w lewo i od razu w prawo. Pyk i pyk, zamiast płynnego przejścia – bez sensu. Jest też człowiek alarm, który ustawiony w strategicznej pozycji ma w zasięgu wzroku jakiś fragment mapki, a po tym jak nas zauważy, woła innych, by nas łapali. Pewnie szef. Spokojna nasza, bo wystarczy wejść na moment do szafki i alarm szybko mija. Ot, zaawansowane zachowania w pełni. Czy są jacyś jeszcze? Nie wiem, odpadłem z monotonii przy dziesiątej misji.

Widzicie, samo unikanie policjantów to jedna część zabawy. Druga to ta, że na każdej mapce trzeba podnieść ciało, gdzieś je zanieść, wypucować podłogę z plam krwi, by osiągnąć określone wartości wskaźnika i podnieść dowody rzeczowe. Znikające ciała i dowody czasem triggerują przeciwników, którzy z zainteresowaniem jamnika podbiegają na miejsce, bo przecież coś tam było. Podnoszenie ciał i mopowanie lubi zwrócić uwagę adwersarzy, ale na miękko, bo zazwyczaj obok jest jakaś szafa czy cokolwiek, gdzie można ciepłą sytuację przeczekać. Nic emocjonującego. Chciałbym napisać, że poza tym jest coś jeszcze, ale no, nie ma. Wszystkie misje to ten sam schemat działania, do porzygania. No tam, czasem można ciała zrzucić zamiast do samochodu, jakiemuś krokodylowi na paszę, czasem przez okno, ale głównie drałujemy z tymi worami  do samochodu na drugi koniec mapy. Eh. Serial Cleaner to podstawy fajnej skradanki, do której zapomniano dołożyć interesujących dla gracza elementów, niestety. Na szczęście każdą misje można zrobić poniżej dziesięciu minut, więc nie ma dramatu. Mimo losowo rozmieszczanych ciał, plam krwi, ogólnie obiektów interaktywnych na planszy każdorazowo, kiedy zaczynamy, co jest akurat mocno spoko.

Serial_Cleaner_screen__8_

Warto wspomnieć o cichym ficzerku, który po rozpoznaniu naszego IP warunkuje pore dnia, w której SC się dzieje. Zagracie w nocy, plansze będą wyciemnione, w dzień, jaśniejsze. Czemu po IP? Nie mam pojęcia. Do tego dochodzą też wyzwania zmieniające lekko zabawę jak np. sprzątanie po pijaku, czyli ze zniekształconym obrazem czy warianty dla hardkorów bez wskaźników graficznych dotyczących hałasu czy zasięgu wzroku policjantów. Aż dziw bierze, że nie wpleciono tych wariantów do rozgrywki właściwej, wątku fabularnego, który bez takich wariantów jest zbyt skromny, by mógł się obronić. Chyba, że dzieje się po tej dziesiątej czy dziewiątej planszy, ale nie chce mi się sprawdzać.

Zmęczyłem się przy Serial Cleanerze jak przy kolejnym zleceniu od Żony opiewający na sprzątanie chaty. Sama rozgrywka znużyła mnie szybciej niż liczenie baranów tuż przed spaniem, a poza nią ze świecą szukać jakiegoś haczyka czy innego czynnika, który sprawiłby, że chciałoby mi się brnąć dalej w ten, nomen omen, bałagan. Nie jest to przy tym gra na wskroś zła, ale nie jest też wystarczająco interesująca, by przy niej siedzieć, a co mogłaby sugerować obrana tematyka. Fajowa graficzka i wixiarska muzyczka czy ciekawe miejscówki (Monty Python, Nostromo czy plan Wejścia Smoka) nie są niestety wystarczająca, bym mordował się nużącą rozgrywką. Tymczasem sprzątnąłem Czyściciela z dysku, zanim go ukończyłem, co jest jego największym osiągnięciem.

Grane dzięki iFun4all, dzięki!

Dodaj komentarz