Qvadriga czyli lej bacikiem konkurencję

maladict dnia 23 stycznia, 2017 o 12:51    3 

Antoniusz zagryzł nerwowo wargi. ‘Jeszcze jeden zakręt’ – pomyślał – ‘potem prosta i meta. Dam radę. Wygram ten wyścig!’ Ściągnął lejce zmuszając konie do skrętu w lewo. Za mocno. Rozległ się nieprzyjemny trzask i koło nadwyrężone w zderzeniu z innym rydwanem rozpadło się na drobne kawałki. Jego kwadryga chwilę szorowała po piasku areny by podzielić los koła. Puścił lejce i odturlał się na bok wnosząc w myślach modły to wszystkich możliwych bogów żeby ścigający go Gajusz jechał po innym torze…

Witajcie w świecie gdzie liczą się najszybsze konie, najwytrzymalsze rydwany i najsprytniejsi woźnice. Witajcie w świecie Qvadrigi.

Noc Sylwestrową spędziłem, jak tradycja i obyczaj nakazują, na graniu w grę. W tym roku padło na świeżo nabytą na zimowej wyprzedaży Qvadrigę. Dlaczego? Nie wiem, ale zobaczywszy tę grę jakoś tak w głębi siebie poczułem, że muszę ją mieć, znacie pewnie to uczucie. Dalej było schematycznie – dodajemy do wishlisty, czekamy na przecenę, kupujemy, odpalamy. Tak, pożądałem jej do tego stopnia, że zamiast odłożyć ją na kupkę wstydu, gdzie trafia większość gier z wyprzedaży, uruchomiłem ją niemal od razu. I jak było? Nieźle. Już piąty wyścig udało mi się ukończyć. Co prawda bez rydwanu, którego szczątki pokryły większość toru, ale zawsze to coś. Wkrótce nauczyłem się jak bezpiecznie brać zakręty, jak unikać kolizji (przypadkowych i umyślnych), kiedy przyspieszać, kiedy zwolnić i że poganianie koni batem non-stop to dość krótkowzroczna taktyka. Ale, może najpierw o czym jest gra.

qvad100th16

Qvadriga to ścigałka w czasach antycznego Rzymu. Gracz jest szefem teamu wyścigowego, który bierze udział w walce o wieńce laurowe, denary i nieśmiertelną sławę na circusach starożytnego Rzymu – od Hispanii po Syrię, by w końcu, zebrawszy odpowiednią ilość wyżej wymienionych, dostąpić zaszczytu rywalizowania z najlepszymi w samym Circus Maximus. Mozolnie szkolimy woźniców, dokupujemy coraz lepsze (szybsze i wytrzymalsze) konie i rydwany, zatrudniamy lekarzy od ludzi i od koni i ekipę techniczną. Następnie wyznaczamy jednego z naszych aurigów do wyścigu i poczas tegoż próbujemy realizować starannie opracowaną taktykę. Wyścig można rozgrywać w dwóch różnych trybach – real-time i tury, które głównie różnią się tym, że w turowym mamy nieco więcej czasu na zastanowienie się nad ruchem jaki najlepiej w danej chwili wykonać – możemy zmienić tor (przydatne przed zakrętem lub gdy chcemy komuś zajechać drogę), zaatakować jadącego obok konkurenta batem lub rydwanem, chronić się przed takowym atakiem, zwolnić, lub wręcz przeciwnie pędzić przed siebie ile konie dadzą radę w nadziei, że zwierzaki (i rydwan) to wytrzymają. Po szczęśliwym dotarciu do mety jesteśmy nagradzani adekwatną od zajętego miejsca sumą denarów, które możemy przeznaczyć na lepszy ekwipunek lub podróż do innego miasta, gdzie konkurencja jest większa, ale nagrody odpowiednio wyższe.

q3

Ach, jedna rzecz wymaga podkreślenia – to jest indyk. Nie spodziewajcie się wytrysków graficznych, piasku areny w 4K HD, koni pędzących 60f/s. Nie spodziwajcie się też długich rozmów motywacyjnych z woźnicami, szukania młodych talentów po całym Imperium, picowania i tuningowania rydwanów. Nic z tych rzeczy. Wystawiasz gościa do wyścigu, odbywasz wyścig, wygrywasz lub nie, powtarzasz. Owszem, o ile głupia przegrana nie podrażni Twojej ambicji, po kilku razach może zacząć się nudzić. Zwłaszcza, że tory wyglądają tak samo w całym Imperium, różniąc się co najwyżej długością, szerokością i ostrością zakrętów, a przeciwnicy po pewnym czasie stają się przewidywalni. Nie wiem czy to kwestia AI, ale większość z nich ma tendencję do zajeżdżania drogi czy atakowania. Nie było by to dziwne gdyby nie fakt, że uwielbiają to robić gdy np. oboje usiłujecie dogonić lidera. Ale może to być związane z tym, że im więcej wyścigów wygrasz, tym mniej cię konkurencja lubi. Co by wskazywało na całkiem przemyślny skrypt. Autorzy starali się urozmaicić grę, wprowadzając losowy event przed każym wyścigiem, ale pomaga to na krótką metę. OK, czasem pomaga, gdy okaże się, że twoi dwaj nagroźniejsi przeciwnicy mają coś do sibie i zamierzają to sobie wyjaśni przy pierwszej okazji, lub gdy znudzony tłum kogoś kamieniami, ale sami rozumiecie…

q2

Podsumowując – sympatyczna ścigałka, w sam raz do rozegrania kilku wyścigów celem relaksacji (lub podniesienia ciśnienia). Gdybym zapłacił pełną cenę, pewnie byłbym niezadowolony, ale już -40% zrobiło róźnicę. Zwłaszcza, że akurat tyle brakowało mi do wycraftowania kolejnej karty.

bruce lee give it to me

EDIT: Wpisując tagi zauważyłem, że Qvadriga doczekała się już recenzji na gikzie, trzy lata temu. Tym niemniej zostawiam swoją i linkuję poprzednią, byście mogli sobie porównać różne punkty widzenia.

Dodaj komentarz



3 myśli nt. „Qvadriga czyli lej bacikiem konkurencję

Powrót do artykułu