Ironcast – indyk jak narkotyk

Nitek dnia 21 kwietnia, 2015 o 11:14    12 

To myśl towarzysząca nieustannie podczas przeprowadzanych kolejnych batalii maszyn napędzanych parą w roku 1886. Choć rocznik jest wspólny, uwierzcie na słowo, że to jest ten lepszy rok tysiąc osiemset osiemdziesiąty szósty.

Skąd tytułowe myśli? Wyobraźcie sobie szczyt myśli technicznej, gdzie w alternatywnym świecie po Londynie grasują wielkie mechy i inne pojazdy słusznych rozmiarów. W każdym z nich, dystyngowany pan z wąsem, tudzież kobieta w pięknej sukni, jak gdyby z balu wybiegła chwilę wcześniej, by zasiąść za sterami swojej maszyny. Każde z nich o odmiennych zdolnościach personalnych, tak bardzo przydatnych podczas nadciągających serii batalii. Wszystko po to, by odeprzeć nadciągające siły wroga w ciągu zawsze spektakularnych i niezwykle trudnych potyczek.

Spimpuj mecha swego

Spimpuj mecha swego

Kiedy już zdecydujemy się kto siądzie za sterami blaszanego potwora, walkę zacząć trzeba od doboru odpowiedniego ekwipunku. Sam warsztat, początkowo pusty, już wkrótce na półkach będzie miał o wiele więcej ciekawych akcesoriów niż jest w stanie pomieścić. Początek to jednak lizanie lizaka przez papierek, bo pierwsze unlocki przychodzą dopiero po pierwszej potyczce. To w jakim starciu będziemy chcieli wziąć udział, zależy tylko od nas. Na podręcznej mapie Londynu można zdecydować spośród kilku miejsc, gdzie chcemy stawić czoła adwersarzom. W misjach, które nierzadko są czymś innym, niż samym spamowaniem przeciwnika amunicją. Choć nie widziałem jeszcze wszystkich wariantów, spodziewajcie się ujrzeć losowe eventy podczas których przehandlować można zapasy wojenne na nowe części do naszego mecha, a czasem droga i ścieżka fabularna rozwidla się oferując dwa zdarzenia w jednym. Albo tylko jedno, w zależności na co się później zdecydujemy. Wszystko to oczywiście zaprezentowane gustownymi planszami z dialogami. A za 10 dni wjeżdża do Londynu boss. Boss. Nie widziałem.

Ironcast_2

Okej, to jak w to się gra, drogi Panie Koniu, zapytacie. Bardzo łatwo, gra wręcz dl akażdego co potrafi ruszyć myszką, albowiem wszystkie potyczki toczą się na modłę łączenia kryształów z Bejeweled. Tak, połącz trzy lub więcej, by uzyskać efekt. Puzzle Quest, Bejeweled, Zuma, narkotki. Kto raz grał, nigdy na tym nie zaprzestał. Nie jest niespodzianką, że i tutaj nie jest inaczej. W dodatku sama rozgrywka gdzieś w tle pachnie kruszonką z FTLa, co tylko dodaje jej smaczku i nutki smaku ciągnącego się po tych dobrych zmysłach.

Na planszy, poza kroczącymi po bokach, wielkimi maszynami, są cztery cylindry odpowiadające czterem surowcom jakie możemy spożytkować na poszczególne akcje. I tak, amunicja odpowiada za działnia ofensywne, energia konieczna jest do wykonania jakichkolwiek czynności, podobnie jak i schładzacz pilnujący odpowiedniej temperatury poszczególnych podzespołów, które grzeją się, kiedy używane. Punkty naprawcze służą do naprawy mecha w boju, wiadomo, choć tylko i wyłącznie resuscytować można poszczególne moduły, podczas gdy zdrowie ogólne to jednorazowy strzał. Zejdzie do zera, do widzenia.

Oczywiście plansza z kryształami za każdym razem prezentuje odmienne ich konfiguracje, co za tym idzie, żadne starcie nie jest identyczne. Nie przesuwamy tu poszczególnych klocków, zamiast tego kreślimy krzywe, także po skosie, próbując wyhaczyć jak najwięcej, bo to i surowce, i trochę punktów doświadczenia. Te ostatnie są niezmiernie istotne, bo odblokowują kolejne ulepszenia, ale także kiedy śmierć wyciągnie do Was swoje kościste dłonie, wpadają do puli globalnej, odblokowując kolejne perki, mechy, a także pilotów. Lekkie lukrowanie porażki, ale skutecznie osłabiające eskalację przemocy wewnętrznej jaka w innym przypadku mógłby rozsadzić Wam trzewia. Bo ginie się tutaj często.

Ironcast_3

Poza układaniem poszczególnych sekwencji kryształów, w czasie rzeczywistym i planowaniem na przyszłość kolejnych tur, nie ma tu dzikiego oddechu zegara czasowego. Można działać niespiesznie, prawie zen, nikt tu nie goni, a częste warunki zwycięstwa jak finiszer w ciągu 10 tur, straszą niespecjalnie. Do tego czasu któryś z nas broczył po chłodnej kostce brukowej ciepłym olejem. Będąc w defensywie, podrywając naszego mecha do ruchu zwiększamy jego zdolność uniknięcia salwy przeciwnika, a stawiając osłony, teoretycznie zaniżamy poziom zniszczeń. Co z tego skoro przeciwnik prawdopodobnie korzysta z systemu przypominającego falloutowy V.A.C. w którym można wybrać co chcemy delikwentowi odstrzelić. Albo ma to w nosie i wali obszarowo. Co z tego, że masz wysoki poziom, dopieszczone modyfikatory pasywne i nowe zdolności aktywne. Życzę powodzenia.

Ironcast_4

Ironcast to świetna strawa, pozornie prosta, z czasem odsłaniająca swą mechanikę skutecznie przykuwając do monitora. Niszczy każdego nieuważnego, bez presji, na relaksie. Trzeba uważać, a to i tak za mało, bo broń może się zepsuć, mech przegrzać, a kostki tak niefortunnie ułożyć, że w kolejnej turze zostaniemy tylko z chłodziwem. Każda śmierć przynosi jednak dobro do wspólnej puli, przez co, choćby teoretycznie, nasze szanse na przetrwanie wzrastają. Levelowanie mechów, dobieranie z zawsze losowo dobranych zdolności, mnogość wariantów zabawy w atakowanym Londynie  to rzeczy, które składają się na jedno z najbardziej (ostatnio wydanych) uzależniających przeżyć jakie możecie sobie zaserwować. Tu nie ma na chwilę. Zostaliście ostrzeżeni.

Me-gustaGrę dostarczył producent.

Fajne? Weź udostępnij

Dodaj komentarz



12 myśli nt. „Ironcast – indyk jak narkotyk

  1. Goblin_Wizard

    Ha, dawno nie oglądałem Nitka i coś mi się zdaje teraz jest jakiś taki dziwnie mocno pobudzony w czasie tych filmików. Zastanawiam się czy to tylko zasługa tych browców które łoi w czasie grania czy też coś jeszcze jest “grane” zakulisowo 😉 . Nie to, żebym narzekał bo akurat ten filmik bardzo mi się podobał. Za rozwleczonymi strumykami nie przepadam, ale takie skondensowane LG na lekkim spidzie są spoko.

  2. Goblin_Wizard

    Zacząłem grać w Ironcast dziś wieczorem i właśnie rozwaliłem pierwszego bossa (tego francuza co dociera po 10 dniach). Myślałem, ze jak na indyka to pewnie już koniec, a tu dalej będzie można grać 😀 . No, ale jest 2:15 więc wypadałoby iść spać. Nie myślałem, że gra będzie aż tak dobra.

Powrót do artykułu