Pięć satysfakcji na piątek

bosman_plama dnia 22 stycznia, 2016 o 9:15    56 

Stało się. Koło się zamknęło, to, co było rozprute zostało zaszyte. Jedna z rys na doskonałości świata zniknęła. wyjąłem drzazgę z belki w swoim oku. To koniec pewnej epoki i nic już nie będzie takie samo. Bywa, że przychodzi czas na rzeczy ostateczne i to właśnie stało się moim udziałem, bo bywa, że trzeba przekroczyć Rubikoń Rubikon i coś w swoim życiu zmienić. I bywa, że ta zmiana może wpłynąć na życie więcej niż jednej osoby albo i na Gikza.

Przeszedłem Terrorist Takedown 3. Wreszcie jakaś część mojego mózgu może zaznać spokoju, który nie był mi dany odkąd Nitek przerwał relację z gry, gdy ponownie zginął od kuli niewidzialnego snajpera. Ponieważ jak na złość ten właśnie nitkowy filmik oglądałem (a jestem raczej czytelnikiem niż oglądaczem), mój mózg skaziła świadomość, że gdzieś tam, na mapie pewnej gry żyje groźny terrorysta, że pewna gra nie została dokończona i wszechświat nie zazna spokoju, póki tej gry nie ukończę (albo przynajmniej nie zobaczę jak ktoś ją kończy).

Jeśli nie znacie takiego nieznośnego swędzenia mózgowego z własnego doświadczenia, możecie znać go z opowieści albo filmów. Ktoś ma zepsute całe wakacje, bo gnębi go myśl o tym, że mógł nie dokręcić kranu i w jego domu, od którego jest oddalony o setki kilometrów, w pustym mieszkaniu co sekundę albo dwie nieprzerwanie słychać uparte, nieznośne: “KAP… KAP…KAP…”. To nic, że nikt naprawdę go nie słyszy. On wie, że ono jest, albo przynajmniej może być i przez to nie śpi po nocach. Nawet nie próbuje wakacyjnego podrywu, bo wie, że w najistotniejszej chwili romansu wszystko się zawali, bo on usłyszy w myślach: “KAP… KAP… KAP….”.

laraLara i nieznośnie kapiąca woda

Albo weźmy inną sytuację. Ktoś nie może spać, nie może jeść. Świat wydaje mu się szary i pusty bez tej jednej jedynej rzeczy, o której myśl go prześladuje. I wie, że nie zazna spokoju dopóki nie zniszczy Gwiazdy Śmierci. Co chwilę słyszy w głowie: “użyj Mocy… Użyj Mocy…”. Ktoś inny ma tak samo z pierścionkiem, który dostał w prezencie od krewnego. Nagle uświadamia sobie, że musi go wrzucić do wulkanu choćby nie wiem co i że wszechświat nie da mu spokoju, póki tego nie zrobi.

Cieknąca woda, Gwiazda Śmierci, Jedyny Pierścień, Terrorist Takedown 3. Sami rozumiecie.

Death-StarPonieważ nieustający konkurs Gikza wciąż czeka na swojego mesjasza, odżałowałem te dziewięć złotych z groszami. Dla rozgrzewki spróbowałem dodatku do Mortyr 3, ale zabijanie Niemców ukoiło moje nerwy tylko na chwilkę, potem zgubiłem się w jakiejś piwnicy i już nie chciało mi się z niej wychodzić. Jeszcze później, przez kilka dni wszechświat ciskał mi kłody pod nogi podobnie jak Skywalkerowi albo Frodo. A to kusił wyskoczeniem na wino jak Sauron Boromira a Imperator Luke’a, a to okazywało się, że trzeba jednak wyjąć miecz i stawić czoła upiorom pracy. Ktoś wysłał na mnie zagon książek do zrecenzowania niczym hordę orków, ktoś zaatakował mnie przypomnieniem o zaległym artykule. Bywało, że w oparach grozy i przerażenia musiałem stawić czoła uświadomieniu sobie, że wciąż nie widziałem wszystkich odcinków Fairy Tail, a przecież mógłbym sobie puścić jeden odcinek do obiadu… Podstępna niczym Gollum Cywilizacja V uśmiechała się do mnie ze steama. Nawet Gikz podsuwał wciąż nowe pokusy.

sauronte wszystkie głosy w głowie: “…przyjmij zaproszenie tej kumpeli do kina…”, “…idź z kumplami na piwo…”, “…skończ pisać tą cholerną powieść…” – oparłem się im!

Ale wreszcie znalazłem siły, by oprzeć się temu wszystkiemu (choć kilka razy po drodze upadłem, ale nawet Luke czy Frodo mieli swoje chwile słabości, różnimy się tylko tym, ze ja uczyniłem z ulegania im sens życia, a oni brnęli w samodoskonalenie). Zainstalowałem i odpaliłem grę.

I, ku swojemu zdumieniu, natychmiast zginąłem. Tego się nie spodziewałem. No dobra. Zacząłem jeszcze raz. I znowu zginąłem. No dobra, przecież muszę to przejść! Zacząłem po raz trzeci i tym razem przeżyłem, bo postępowałem znacznie ostrożniej.

Okazało się, że to nie jest gra do przejścia na rympał. Trzeba się sporo nastrzelać, żeby zabić niektórych przeciwników (choć niektórzy giną, gdy pocisk przeleci obok nich) a jedyną pewność pozbycia się kłopotu daje headshot. To znaczy daje, tak w 85% procentach przypadków, część bowiem przeciwników posiada pancerne (ale tylko z przodu, bo trafieni od tyłu giną) kominiarki. W ich przypadku trzeba celować tak, jak uczył Smuga Tomka Wilmowskiego – między oczy.

tomekW tej scenie Tomek po raz pierwszy strzelał między oczy

Co ciekawe, czerpałem z grania pewną przyjemność. Cieszyły mnie gierki w popkulturowe odwołania do innych gier. Na przykład sam początek, który stanowi mrugnięcie okiem do fanów pierwszego Modern Warfare, bo też każe nam opuszczać się na linie na statek i zdobywać go. Nie jest to jednak jakaś mikra drobinka, jak ta z CoD, ale potężny kontenerowiec zmieniony w solidny labirynt. Nie wybucha wprawdzie (dzięki mnie, bo rozbrajam trzy bomby), ale pozbawiony możliwości sterowania widowiskowo wbija się w pełnym pędzie w nadbrzeże. Wielkie wieże portowych dźwigów pękają niczym zapałki, kruszą się wręcz i majestatycznie a widowiskowo grzmocą o ziemię miażdżąc wszystko na swojej drodze. Walą się mury z kontenerów. Część z nich rozerwana dziobem statku otwiera się uwalniając swą zawartość: nielegalne diamenty poukrywane w pluszowych misiach, miliony podpasek ulatujących pod niebo niczym jednobarwna chmura konfetti albo papierowe japońskie karpie wypuszczane ku chmurom z okazji dnia dziecka. Część z nich zajmuje się ogniem od eksplodujących samochodów (ogromne TIRy unoszą się na kilka metrów niczym zabawki, po czym padają z hukiem i eksplodują), dzięki czemu przypominają płonące latawce.

die_hardOprócz mnie istnieją jeszcze inni herosi ratujący świat. Na przykład John…

A między tym wszystkim biegniemy my. Po coraz bardziej przechylonym pokładzie, ogłuszeni przerażającym zgrzytem wyginającego się metalu, w galaktykach odłamków szkła z dziesiątek potrzaskanych okien. Musimy zdążyć, nim statek położy się na boku niczym dinozaur śmiertelnie ugodzony rakietą przeciwpancerną, inaczej przygniecie nas i zmiażdży. Ale musimy też uważać, żeby nie wpaść w ręce policji, bo nie jesteśmy tu legalnie.

Oczywiście, tego wszystkiego nie widać, ale możemy popatrzeć sobie na obrazek z żołnierzem, na tle którego ukazują się literki mówiące, że statek wbił się w port, a my musieliśmy zwiać nim złapie nas lokalna policja. Nie mamy czasu się z nią bawić, bo ścigamy terrorystę, co to nie wiemy jak wygląda. Takich plansz jeszcze potem trochę będzie (każda otwiera nowy rozdział, bo gra jest podzielona na rozdziały niczym Baldur’s Gate).

frodo…albo Frodo (w tej scenie zdziwiony w co zmienił się jego kałach, z którego dopiero co strzelał)…

Cieszył mnie i patent, który pojawił się jako innowacyjna dla serii nowinka w CoD:MW2. Wiecie, to akcja ze zwolnieniem czasu, kiedy trzeba wykopać drzwi i wpaść do jakiegoś pomieszczenia wypełnionego po brzegi wrogami, których trzeba pozabijać tak, by nie skrzywdzić wymieszanych z nimi kumpli i zakładników. Twórcy TT3 zinnowacjonizowali to jeszcze bardziej, bowiem zwolnienie czasu odpalało się bez względu, czy otworzyłem drzwi, czy nie. Zdarzało się więc, że dopiero do drzwi się zbliżałem (niepewny które to, bo gra jest pełna drzwi) i nagle wszystko zaczynało się dziać wolniej. To był znak, że gdzieś gra uruchomiła jakiś skrypt, którego powinienem by stać się udziałem. Cieszyła mnie podziemna misja, podczas której nie dysponujemy wypasionym noktowizorem z jak ci milionerzy z CoD albo Battlefield, ale czymś, co ślepy kowal wykuwał na Kamczatce, albo chińskie niemowlę składało po godzinach w fabrykach Apple’a z paru patyków, kamienia, włóczki i śledziony prababci. Dzięki temu widok przed oczami to jakaś zielona kasza, wśród której poruszają się czasem cienie. Ponieważ w tej właśnie misji postanowiono podłożyć ścieżkę dźwiękową stanowiącą wariację na temat muzyki z Fallout 1 bądź 2, klimat wylewa się człowiekowi na głowę wiadrami. Potem następuje misja z epicko męskoprzyrodzeniową spluwą, która próbowała zabić wyłącznie tego, kto starał się z niej strzelać, dzięki czemu podskoczył gwałtownie poziom trudności. A potem dotarłem wreszcie do misji, która zabiła Nitka i wyrwała dziurę we wszechświecie.

milla… albo Milla.

Ta misja miała pewnie przywoływać wspomnienie pamiętnego miasteczka snajperskiego z MoH:AA, ale mnie prawdę mówiąc kojarzyła się z jedną z map Bad Company 2. Jeśli nie pamiętacie relacji Nitka z TT3, chodzi o to, że nasz informator jedzie samochodem na lotnisko, a nam każe zasuwać pieszo na skróty przez wąwóz, bo dzięki temu będziemy na lotnisku szybciej a jego nikt z nami nie zauważy. Wąwóz jest gęsto obsiany wieżyczkami, z których prują do nas snajperzy. My też mamy snajpę, bo jedną z cudownych właściwości gry jest fakt, że co rozdział nasze poprzednie giwery magicznie zmieniają się w nowy rodzaj broni, nawet jeśli wszystkie rozdziały są natychmiastową kontynuacją poprzednich, a my po drodze byliśmy tylko na środku pustyni, na której nie było nawet piasku, bo zabrakło kasy na odpowiednie piksele.

Zasuwamy więc przez ten wąwóz i zestrzeliwujemy snajperów z wieżyczek, prawie tak jak kiedyś w niemłodej już dziś grze Chrome, gdzie też byli snajperzy na wieżyczkach i nawet jakieś wzgórza były, ale zamiast wąwozu otaczała nas dżungla. Natomiast przez podobny brązowo – bury wąwóz trzeba się było przedzierać w najbardziej bezsensownej misji gry Bad Company2, którego kampanię singlową bardzo poza tym lubię. Twórcy TT3 podeszli do sprawy rozsądniej, dzięki czemu między jednym a drugim snajperem nie musimy zestrzeliwać helikopterów, jak miało to miejsce w BC2.

chromeChrome to była strasznie fajna gra (której nigdy nie ukończyłem przez jakiegoś buga). Aż poczułem chęć, by znów w nią zagrać. Potem przypomniałem sobie etapy skradankowe i mi przeszło.

Ja akurat lubię misje snajperskie i czegoś tam nauczyłem się przez ileśtam lat grania, więc ta misja nie sprawiła mi koszmarnych trudności. Inna sprawa, że poszedłem na łatwiznę i nie zagrałem w trybie “zginiesz w męczarniach przeklinając Boga”, który zapewne wybiera zwykle Nitek, ale na normalu. Pewnie dlatego było mi łatwiej. Mimo to napięcie, jakie towarzyszyło mi podczas tej misji dawno nie było moim udziałem w innych grach. Powtarzałem sobie: “chłopie, jesteś już prawie u celu, jeśli miniesz tych snajperów, to tak jakbyś uniknął ostrzału wieżyczek Gwiazdy Śmierci! Jeszcze tylko parę metrów i zrzucisz jedyny pierścień w otchłań!”. Sami rozumiecie, że takie oczekiwania budują napięcie.

No dobra, chodziło też o to, że w ten sposób przejdę poziom, który pokonał Nitka.

No i w każdej chwili oczekiwałem strzału znikąd w plecy, od niewidzialnego snajpera.

noktoTo nokto wygląda prawie idealnie, ale to dlatego, że na tym obrazku jakiś cieniarz zaświecił też latarkę. Ja się wczuwałem w klimat i wiedziałem, że latarka będzie przyciągać uwagę wroga, więc łaziłem bez niej.

Żeby nie przedłużać – udało się. Czekała mnie nagroda w postaci ostatniego snajperskiego strzału i pomysłowej listy płac płynącej na tle wystrzelonego przeze mnie ostatniego pocisku, którego lot mogłem podziwiać w zwolnionym tempie w dwóch albo trzech różnych ujęciach. Nie kpię, to naprawdę fajny pomysł, szkoda, że zabrakło kasy na jakieś efektowne zakończenie tego lotu, bo całość zakończyło tylko ściemnienie ekranu z paroma efektami dźwiękowymi.

Tak więc wszechświat został uratowany. Mogę odetchnąć. TT3 i wizja niedokończonych spraw przestaną mnie dręczyć. Już nigdy nie będziemy o tym mówić w komentarzach. Uff.

Dodaj komentarz



56 myśli nt. „Pięć satysfakcji na piątek

  1. Tasioros

    Gikz.pl, Bosman o Terrorist Takedown 3: “gra jest podzielona na rozdziały niczym Baldur’s Gate”! Wspaniale zastosowane porównanie, mające na celu uzmysłowienie czytelnikowi, że opisywana gra garściami czerpała pomysły od najlepszych w branży. Całościowo naprawdę dobry tekst do piątkowej kawki, brawo.

    Był kiedyś jeszcze jakiś delikwent, który zmierzył się z tym tytułem. Mam:
    https://www.gikz.pl/artykuly/recenzje/terrorist-takedown-3-recenzja-alternatywna/

  2. Fantus

    A propos Wilmowskiego – zawsze uważałem, że ta scena z tygrysem to była wersja pod publiczkę. Tak naprawdę Tomaszek zastrzelił wygłodzonego, okaleczonego i chorego przedstawiciela wymierającego gatunku. Biedne zwierze, oszalałe ze strachu (statek, burza, klatka), skuliło się gdzieś w kącie, a ten arogancki mieszczuch dokonał na nim egzekucji. Potem dopiero z Nowickim i Smugą wymyślili bajeczkę, która zrobiła z Tomaszka bohatera. Przez wszystkie kolejne tomy patrzyłem na niego podejrzliwie…

    A propos “strzelania do Niemców” – w pewnych, bliskich mi, kręgach to jest określenie na granie. Granie w gry, w ogóle. Nie ważne czy Sim City czy Dirt czy inna FIFA: “- Co robisz? – A idę trochę postrzelać do Niemców”. Taka sytuacja.

    A propos offtopu. Wczoraj się zorientowałem, że szykowana jest ekranizacja jednego z moich ulubionych opowiadań jednego z ulubionych autorów! “Historia Twojego życia” Teda Chianga będzie filmem! Jaram się! Po całkiem ciekawym “Limitless” (“Jestem Bogiem”), które NA BANK było inspirowane innym odpowiadaniem Chianga (“Zrozum”) teraz to. Każdy kto nie czytał natychmiast do lektury.

      1. bosman_plama Autor tekstu

        @Daimonion

        Dziś zrobiono by z tego bromance i milion fanfików posiłkujących się faktem, że Bosman był wciąż samotny.
        Tomek miał jednak Sally i przelotny prawie romans z pewną Natalią. No i leciała na niego żona maharadży.
        Honoru bosmanów będę zaś bronił przypomnieniem, że i Nowicki wdał się w iście bondowy flirt z żoną pewnego szamana, choć fakt, że miało to miejsce dopiero w ostatnim tomie (z pisanych przez Szklarskiego).

          1. MusialemToPowiedziec

            @Beti

            KF2 i Szczury mają ten problem, że są dość nowe, więc chyba nie miały wystarczająco dużej liczby promocji -75% 😛 Nie wiem ile osób ma, więc to jest raczej Druga Linia Ataku Na Piątek.

            Jeżeli “za brutalna” w znaczeniu “za krwawa”, to jest heretycka opcja wyłączająca gore.

  3. furry

    Niezłe uwieńczenie wczorajszego wpisu Nitka o grach niedokończonych 🙂

    Bajdełej, już kiedyś pisałem, TT2 jest niezłe, ma w podtytule “Misja Afganistan” i faktycznie gramy jakimś członkiem polskiego kontyngentu, o ksywce Topór czy Siekiera, który prawie cały czas gada po angielsku. Dubbing zrobiony jest superrealistycznie, głos brzmi naprawdę jak polski żołnierz po półrocznym kursie angielskiego. Grafika trochę kanciasta, poziom pierwszego CS-a (tego jeszcze przed silnikiem Source), bronie bez odrzutu, do tego ośmiokątne koła znane z późniejszych gier CI Games. Ale… mimo że gra krótka, a może właśnie dlatego, bawiłem się lepiej niż w singlu BF3 (wiem, już to pisałem, ale to prawda). Po co to zrobiłem? Nie wiem.

    1. lemon

      @Daimonion

      Co Cię trzyma przy TOR? 🙂

      Ja powoli kończę trzeci rozdział Bounty Hunterem, właśnie odleciałem z Corellii (ładna planeta). Potem jeszcze epilog jest (na Ilum), a w planach mam ogranie innych kampanii. Ostatnio ktoś wybuchł obok mojej postaci i zaraził ją Rakghoul Plague. Teraz siedzę na Tatooine i pomagam zwalczać plagę.

      1. Daimonion

        @lemon

        Masochizm bez dwóch zdań. WCZORAJ SKOŃCZYŁEM!!!1111!!11 Historia Agenta to wzorcowy przykład na to, jak można zmarnować wielki potencjał. To naprawdę mogło być świetne, jest kilka fajnych pomysłów i mocnych momentów. Ale całość tonie w mmowatej magmie, a dobre pomysły nie są rozwijane. Szkoda. Wielka szkoda. Dobrze, że chociaż końcówka jest satysfakcjonująca (w sensie fabularnym dostałem chyba najlepsze dla Agenta zakończenie). A Corellia rzeczywiście niezła, chyba jedna z najlepszych miejscówek (tylko te pociągi…).

  4. The_Mister_A

    Przynajmniej można to było przejść.

    EU 4 nigdy się nie kończy… To jest taka metafora życia. Zaczynasz od niczego, harujesz, zdobywasz pozycje, brakuje ci czegoś więc zajmujesz w 1700 roku afrykański busz. A w 1702 roku masz tam rewolucje z 30k czarnoskórych gości uzbrojonych po zęby z twoim poziomem technologicznym ( a więc z wypasioną dyscypliną), dzięki któremu stworzyłeś bat na wszystkie europejskie kraje. A teraz masz afrykański 30tysięczny bat… I stwierdzasz, że to koniec trzeba uciec, gdzieś do chatki w Bieszczadach daleko od tego świata korporacji, wyścigu szczurów i czegoś tam.

    Nienawidze Paradoxu.

          1. The_Mister_A

            @Zwirbaum

            Wyrżnąłem wszystkie rebelie w Polszcze i skonwertowałem wszystko na Katoland. Ale Afrykańce nie chcą zaznać polskiej cywilizacyji. No poza taktyką i uzbrojenie,….

            Tak na serio tak mi to zniszczyło immersje, że przestałem grać. Jeszcze jakby chcieć zachować poziom trudności i sieknąć 300k tarczowników to bym jakoś to łyknął. Ale system buntów w EU4 jest po prostu durny…

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @/mamrotha

      Wiesz, gra ma swój klimat. Bliższy…. Stalkerowi albo Metro 2033 niż CoD. Masz potężne przestrzenie, z których nie wyskakuja na Ciebie co chwila przeciwnicy, co może spotęgować nastrój niepokoju, jeśli odpowiednio się wczujesz. Do tego dziesiątki drzwi do otwierania. Potem niekrótki marsz pod ziemią, też bez hord wrogów, ale w ciemnościach, z dziwnymi odgłosami gdy np. nastąpisz na porzucane tam przez złomiarzy butelki i je poprzewracasz, z iskrzącym okablowaniem i z rozbłyskami wrażych latarek w oddali…

      Wiesz, że Twoi przeciwnicy to chyba naćpani haszyszem assasyni, bo widzą rzeczy, których nie ma i co jakiś czas drą się: “uwaga granat!” tylko dlatego, że do nich strzelasz. Albo zamierają bez ruchu i gapią się na ciebie, nie mogąc oderwać wzroku od unoszącej się ku nim lufy Twojego karabinu.

      Ja nie traktuję TT3 jak prostej strzelanki, ale jak coś w rodzaju psychodelicznej strzelanki grozy. No i twórcom chce się starać, w pewnym niedrogim stopniu. Bohater wcale nie jest bezimienny, ma swoje przemyślenia, które na szczęście nie są zgryźliwymi pseudodowcipnymi komentarzami, Misje posiadają pewne zróżnicowanie – a to wróg bierze zakładnika, trzeba przejechać przez miasto strzelając do wszystkiego co się rusza i uważać, by nie przejechać jedynego cywila, który zaplątał się jakoś w labirynt uliczek i biega po nich przerażony, jest misja snajperska, rozbrajasz ładunki wybuchowe i robisz zdjęcia broni chemicznej.

      Jasne, zamiast spektaklu w Teatrze Starym uczestniczysz w szkolnym przedstawieniu, przed którym w dodatku ktoś podał Ci LSD w lemoniadzie. Ale ma to swój urok. A w każdym razie może mieć:).

  5. Cadhi

    Wow. Nie wiem jak Ci sie udało oprzec takim pokusom: „…przyjmij zaproszenie tej kumpeli do kina…”, „…idź z kumplami na piwo…”, zwłaszcza tej drugiej opcji. Rozumiem, ze to poswiecenie dla gikza lub tez pokaz sily woli.
    Ja juz jestem w tym wieku, ze chyba opcja nr 2 tez by odpadla, bo chociazby za zimno jest 😉

  6. Nitek De Kuń

    Pssst… bosman, komentarz

    "Przeszedłem Terrorist Takedown 3 od CI Games. Wreszcie jakaś część mojego mózgu może zaznać spokoju, który nie był mi…

    Posted by Gikz.pl on 22 stycznia 2016

Powrót do artykułu