Pięć komiksów na piątek

bosman_plama dnia 3 października, 2014 o 8:50    223 

We wrześniu ruszyła nowa seria komiksowa. Trochę perfidna dla tych, którzy polują na najładniejsze wydania, bo wszystkie komiksy, jakie się w niej pojawią już się na naszym rynku ukazały. Do tego nowe wydania tanie nie są (jakby w ogóle ukazywały się u nas tanie komiksy). A jednak od razu zamówiłem kilka tomów. Nawet tych, które już kiedyś czytałem.

Rynek komiksu w Polsce jest dziwny. Nie licząc przygód Kaczora Donalda oraz po raz kolejny wznawianej serii o Kapitanie Żbiku (dopiero niedawno ukazał się pierwszy zeszyt, jeszcze jest dostępny) większość komiksów sprzedawana jest w cenach zdolnych zniechęcać nawet entuzjastów. 40 – 50 złotych za komiks to obecnie okazja i taniocha. Z drugiej strony ukazuje się u nas naprawdę spora liczba tytułów. I ktoś je kupuje. Jasne, na przykład ja, chociaż często naprawdę bardziej opłaca się ściągać komiksy z zagranicy, co też, czasem czynię.

bilalNowa seria, której ceny zaczynają się od około 80 zeta za tomik nazywa się “Kanon Komiksu”. Może ratować ją fakt, że naprawdę obejmuje komiksy wybitne i ważne dla rozwoju komiksowego świata, może ratować ją forma wydania (twarde oprawy), ale przede wszystkim to, że w jednym grubym tomie dostajemy zwykle całą serię. Zamiast więc kupować np. pięć tomików po 30 zeta (pomijając fakt, że większość z nich jest już niedostępna), wywalamy od razu np. 80 złociszy, do końca miesiąca jemy tylko ryż z jarzębiną, ukrywamy nabytek przed żoną, której tłumaczymy, że nas napadnięto i okradziono, ale cieszymy się (w ukryciu) świetnym i ładnie wydanym komiksem zawierającym całą opowieść.

strażniczyWe wrześniu ukazały się już: “Strażnicy” i “V jak vendetta” Alana Moore’a, “Batman. Powrót Mrocznego Rycerza” Franka Millera, “Fins de siecle” (“Polowanie”, “Falangi”) Enki Bilala (oczywiście komiksy reprezentuja najbardziej znane nazwiska. Ani Moore nie rysował wymienionych komiksów, ani Bilal do tych dwu akurat nie pisał scenariuszy). Jakby tego było dla naszych kieszeni mało, już w poniedziałek ma ukazać się zestaw październikowy: “Umowa z Bogiem” Eisnera, “Piotruś Pan” Loisela i “Szninkiel” narysowany przez Rosińskiego.

Zgodnie z tytułem napiszę tylko o pięciu z nich.

v jak vendettaNiektórym wydaje się, że znają komiksy Alana Moore’a, ponieważ oglądali strzelane przygodówki kręcone na ich podstawie. I np. “V jak Vendetta” to opowieść o tym, jak Natalie Portman poznaje Agenta Smitha, który ukryty za fikuśną maską wysadza faszystowską Anglię w imię wolności. Z kolei “Liga niezwykłych gentlemanów” to taka se historia wiktoriańskich superbohaterów, “From Hell” traktuje o ćpającym opium Johnym Deppie a “Strażnicy”… No tak, “Strażnicy” to akurat dość wierna oryginałowi ekranizacja, Zack Snyder nie kombinował (za bardzo), tylko dosłownie przeniósł na ekran kadry z komiksu. Niestety, nawet i on przebudował nieco zakończenie, choć zachował, na szczęście, jego wymowę. Pozostali twórcy nie tracili czasu na takie duperele. “Liga…” zachowała z komiksu tylko wyjściowy pomysł. Zignorowała całkowicie fakt, że bohaterowie Moore’a (wszyscy we wszystkich komiksach) to aspołeczni szaleńcy. To właśnie Moore przyczynił się do odmienienia wizerunku Batmana. W komiksie “Zabójczy żart” (jednej z najbrutalniejszych historii o Batmanie) powiedział wprost, że Batman to także psychopata. Kibicujemy mu tylko dlatego, że jego swoisty kodeks psychopaty sprawia, że łapie zbrodniarzy zamiast zabijać niewinnych. Niestety, hollywood nie przepada za takim postawieniem sprawy. Trop podjął wprawdzie Tim Burton, ale on należy do wyjątków.

Gdy postanowiono zekranizować “V jak Vendetta” osłabiono wymowę komiksu. Bohater jest trochę tajemniczy, a dzięki temu, że gra go Agent Smith zyskuje nieco drapieżności. I Natalie Portman ma wobec niego pewne podejrzenia. Tak naprawdę zagubiono jednak gdzieś wątek szaleństwa bojownika o wolność, osłabiono fakt, że nie waha się on zabijać kogo popadnie w imię ideałów i że dziewczyna zadurza się nie tyle w mężczyźnie, co w jego fanatycznej wizji. Do tego film całkowicie odrzucił wizję graficzną komiksu – surowego, stylizowanego na tanie komiksy drukowane w gazetach lat 50 i 60. Podobnie jak “From Hell” “V jak Vendetta” jest trudnym graficznie komiksem, może wręcz odstręczać kreską. Przynajmniej dopóki człowiek nie uświadomi sobie, że Moore to artysta totalny i styl graficzny nie służy tylko doopowiedzeniu scenariusza, ale pogłębieniu historii i klimatu.

batman

Skoro już padło zdanie o szaleństwie Gacka, trzeba powiedzieć o “Powrocie Mrocznego Rycerza” Millera. W czasach, gdy Miller ten komiks rysował, nie był ów komiksiarz ojcem kasowych ekranizacji (powraca Zack Snyder) oraz jednego totalnego filmowego bubla (gdy Millerowi się wydawało, że też potrafi reżyserować), ale komiksiarzem z wizją – brudną, ciemną i brutalną. Lubował się w obdzieraniu herosów z legend, chętnie pisał o ich początkach (prócz “zerowego” Batmana napisał też np. obłędne historie Daredevila i Elektry) i podobnie jak Moore szukał w bohaterach mroku. O niemłodym Batmanie postanowił napisać, gdy uświadomił sobie, że sam osiągnął wiek, w którym stał się starszy od bohatera, na przygodach którego się wychował. Wyrównał więc szanse i zrobił to tak, że do dziś ludzie nie potrafią się po tym pozbierać. A przecież nakręcono już nawet kreskówkę na podstawie tego komiksu.

millers-batmanJuż na poziomie podstawowym pomysł potrafi przyprawić o zawrót głowy. Po pierwsze nie ma superbohaterów – wszyscy albo pracują dla rządu, albo przeszli na emeryturę. Stało się tak za sprawą Supermana, który postanowił zacząć pracować dla prezydenta USA. Nasz przystojniaczek w czerwonej pelerynie odwiedził następnie wszystkich superbohaterów i namówił ich do podpisania lojalki. Kto się nie zgodził, tracił szansę na… Na cokolwiek właściwie. Takiemu Green Arrow Super odciął profilaktycznie rękę na przykład.

Odpuścił tylko staremu kumplowi, Batmanowi. Gacek nic nie podpisał, ale obiecał, że skończy z ganianiem w gaciach naciągniętych na spodnie.

bat3Mijają lata. Bruce Wayne dociera do siwizny, USA wygrywają wojny, bo prowadzi je Superman, popkultura w szołbiznesowym wydaniu opanowuje przekaz medialny (czyli jak u nas), rządzi celebrytyzm a świat bynajmniej nie staje się lepszy. Widać to na przykład w Gotham, gdzie Joker wychodzi na wolność, a jego lekarz opowiada wszem i wobec, że Joker był tylko ofiarą obsesji Batmana i to przez Gacka robił wszystkie złe rzeczy. Ale to nie wszystko. W mieście pojawia się nowy, brutalny gang prowadzony przez posiadającego dość szerokie plany mutanta. Batman pęka i przywdziewa stary strój. Nie ma siły – Superman będzie musiał przylecieć i przypomnieć mu o starej umowie. A gdy ten świr, Batman, jedyny bezkompromisowy twardziel pośród bohaterów, gotowy zaryzykować wysadzenie świata w imię prawdy, powie mu co myśli o takiej umowie, w ruch pójdą pięści. Tak, Batman jest stary a Superman wiecznie młody, supersilny i prawie niezniszczalny. No, ale Batman to Batman.

zabojczyCiekawe, że i Moore i Miller tak chętnie pisali o bohaterach stających wobec totalitaryzmów i dyktatur, które zapanowały nad niegdyś demokratycznymi społeczeństwami. Możemy się odwoływać do kontekstu historycznego i czasów, w których ich komiksy powstały. Ale możemy spojrzeć nieco uniwersalniej. A co, jeśli jedynym zdolnym rozsadzić wszechwładny system jest wariat? Podobnie brzmi przekaz “Strażników” Alana Moore’a. Gość, który postanawia ratować świat jest szalony, gość, który ma w dupie ratowanie świata, ponieważ interesuje go prawda i sprawiedliwość jest być może szalony jeszcze bardziej. Moore i Miller mówią to samo – nic w świecie superbohaterów nie jest proste. Musiało minąć ok. 30 lat, by do podobnego wniosku doszli w Marvelu i rozpętali tam wojnę domową. O ile w przypadku serii Marvela znienawidziłem Iron Mana (pieprzony faszysta!)  trzymałem kciuki za powstańców popierających Kapitana Amerykę, u Millera zawsze stałem murem za psychopatą Batmanem, Moore zmusił mnie do zastanowienia. Oczywiście, ostatecznie poparłem… No, tego, kogo poprałem, dłuższe wyjaśnienia byłyby totalnym spoilerem. A wy? Po czyjej opowiedzielibyście się stronie?

loisel-destins2

No dobra, trzy komiksy za nami, dwa przed nami. Teraz będzie bardziej skrótowo, bo już tekst wyszedł mi kosmicznie długi i nie wyrobię się na 8.30 (jest 8.24, gdy to piszę).

Regis Loisel to przede wszystkim grafik. To on narysował rycerza Bragona, którego mam w awiku. Więcej już nic nie muszę pisać – jestem wielbicielem twórczości tego pana. Zdarzyło mu się też sięgnąć po fuchę scenarzysty. “Piotruś Pan” to jego autorska seria. Opowiada o początkach Piotrusia Pana – chłopca, który należał do grupy młodocianych złodziejaszków w Londynie. Jego matkę zabił facet podpisujący się imieniem Kuba, a Piotruś spotkał wróżkę (najseksowniejszy i najcharakterniejszy Dzwoneczek everrrrrrrrr) i trafił do Nibylandii, gdzie spotkał między innymi pewnego szukającego skarbów kapitana piratów. Niby nic a jednak wiele, choćby dlatego, że dziecięcą magię zastąpiła tu nie tylko dziecięca groza. Nibylandia nie jest miejscem wiecznej uciechy, to niebezpieczne  miejsce, bo niebezpieczna potrafi być nieujarzmiona i nieoswojona magia. Oczywiście, w książce też magia nie była oswojona, to raczej ona oswajała Piotrusia. Ale w komiksie Piotruś jeszcze jest dziki i świat naokoło niego też jest dziki.

piotruś panTo fajna, mocna, magiczna, straszna i okrutna historia. A do tego jak jest narysowana! Styl Loisela nie należy do tych, które kupujemy od razu. Jest jak ten rodzaj wina, który doceniamy przy drugim łyku, cieszymy się przy trzecim, a zakochujemy przy czwartym. Jest jak ta dziewczyna, za którą nie obejrzeliśmy się na ulicy, by do niej zagadać, bo nie powiewała nam wydatnym biustem przez oczami, a potem budzimy się z krzykiem w środku nocy, bo dociera do nas co przegapiliśmy.

szninkielPięć – “Szninkiel”. Czy trzeba komuś przedstawiać ten komiks? Rysował go nasz człowiek – Grzegorz Rosiński, ten od “Thorgala” i “Yansa” (przy okazji – ukazuje się wydanie zbiorowe “Yansa”). Po raz pierwszy “Szninkiel” ukazał się u nas w czerni i bieli i moim zdaniem to najwłaściwsza dla niego forma. Niestety, mój kupiony za ogromne pieniądze egzemplarz (“Szninkle” rozeszły się w mgnieniu oka, były wręcz nie do dostania, na szczęście wiedziałem o pewnym kiosku ruchu ukrytym sprytnie w budynku przychodni lekarskiej, tam nawet prawdziwe niedostępne cuda potrafiły poleżeć dłużej) pożyczyłem koledze. I wrócił do mnie ocenzurowany. Do dziś nie wiem, czy prawdziwa jest opowieść kolegi o babci, która wyrwała i zniszczyła część stron oburzona ich zawartością, czy też kolega sam wyrwał co smakowitsze fragmenty. Bo widzicie, “Szninkiel” jest pełen seksu. W moich licealnych czasach miało to większe znaczenie, niż dziś.

Ale nie tylko smakowicie narysowana erotyka (mająca do tego woje miejsce w historii) jest siłą “Szninka”. Igraszki z mitami, w tym z historią mesjasza, ciekawie ukazany świat, wciągająca historia i wyraziści bohaterowie to elementy od których nie można się odwrócić. Nie wyobrażam sobie, by ktoś nie znał tego komiksu. Jeśli jednak chodzą tacy po ziemi, mają teraz szanse nadrobić zaległości.

 PS. Jakoś tak wyszło, że ponawiązywałem do wielu tytułów. Te pięć to: “Strażnicy”, “V jak Vendetta”, “Powrót Mrocznego Rycerza”, “Piotruś Pan” i “Szninkiel”.

Dodaj komentarz



223 myśli nt. „Pięć komiksów na piątek

              1. Beti

                @lehusan

                No weeeź! Już nie będziemy grać w duela. Obiecuję. Zbierzemy kilka osób i wejdziemy na CA lub TDM 🙂
                L4D2 jak najbardziej 🙂 Wszystko. Teraz jak w to gram, to na nowych mapach – strasznie wciągają 🙂 Chętnie podrzucę Ci linka do ściągnięcia i pykniemy kampanię 🙂

                btw. Zapytałam, bo wczoraj usłyszałam po duelu, że już więcej nie uświadczę gry z szanownym kolegą…

  1. Stah-o

    Pamiętam jak w pierwszej klasie technikum sprowadziła się do naszego bloku nowa rodzina i zostali moimi “sąsiadami z dołu”. Matka w ramach zacieśniania więzów miedzy sąsiedzkich (stara szkoła – dziś już prawie nie występuje) nakazała mi zakolegować się z chłopcem z dołu, który był 4 lat młodszy i w tych ramach ja mu pożyczyłem wszystkie części pająka i pogromcy a w zamian on pożyczył mi kolekcję Donalda – przeczytałem wszystkie 🙂 Fajny czas i nikomu o tym wtedy nie powiedziałem, bo byłoby na dzielni -5 do prestiżu. Potem wspólnie rozłożyliśmy siły zakupowe, ja zostałem przy pająku i pogromcy, on brał nietoperza i superchłopa. Współpraca w pożyczaniu między nami trwała z dobre 2 lata.

    Enyłej, nawet nie wiedziałem, że dzisiaj komiksy są takie drogie…

    1. MusialemToPowiedziec

      @Stah-o

      Komiksy są u nas drogie z kilku powodów, główny pewnie jest taki, że do nas trafiają wydania zbiorcze, zbierające kilka zeszytów w jeden.

      Inaczej się kupuje historię “w ratach”, jeden 20-stronicowy zeszyt co miesiąc za 10 złotych, inaczej jeden 240 stronicowy album za 100+ złotych raz na rok.
      Zwłaszcza że u nas na ogół jest opóźnienie i wydawca wydaje kilka albumów które wychodziły przez kilka lat, a u nas pojawiają nawet miesiąc po miesiącu.

      1. Stah-o

        @MusialemToPowiedziec

        Może dlatego, że pokolenie 35+ za późno narobiło sobie dzieci i powstała luka? 🙂 Ja aktualnie wolę kupić dziecku książeczkę, którą czyta sobie przed zaśnięciem niż komiks. Są naprawdę udane serie książek dla dzieciaków już od momentu gdy same coś czytają, z dużymi literkami i lekkim słownictwem.

        1. MusialemToPowiedziec

          @Stah-o

          Nie wiem czy któryś z komiksów które podał tu Bosman albo te które ja napisałem w komentarzu niżej nadają się dla dzieci.

          Podobnie jak z grami, w Polsce jest to myślenie “komiks = dziecko”. Gry już z tego wychodzą (głównie przez rzucania fuckami i gołymi cyckami na lewo i prawo, więc już się ludzie nauczyli, że Lula niekoniecznie jest dobrym prezentem na komunię 🙂 ), komiksy wciąż nie. A w komiksach pewnie znajdzie się wszystko. I to nie tylko tych japońskich, gdzie na pewno jest wszystko (łącznie z poradnikami gotowania).

          Inna sprawa, że komiksy są niewielką niszą. Marvel na ogół zabija “główne serie” sprzedające się poniżej 20-25 tysięcy zeszytów. Jedynie Batman i Spider Man jak mają premierę idą regularnie powyżej 100k, choć jest trochę komiksów którym niewiele do 100k brakuje.
          Niby USA to kraj komiksów, a tam raczej nawet 1% mieszkańców ich nie kupuje, to co my w Polsce chcemy, gdzie sprzedaż komiksów to liczona może być setkami…

          1. Stah-o

            @MusialemToPowiedziec

            Miałem na myśli lukę jaka powstaje w okresie pomiędzy urodzinami dziecka a jego powiedzmy 10 urodzinami – bo to chyba taki moment, w którym dziecko może docenić komiks. Nie natrzaskaliśmy na czas 10-latków, którzy by regularnie zakupowali komiksy i się sypło 🙂 To oczywiście żart, bo komiks imo jest trochę wypierany też przez same gry, które pozwalają całkiem sprawnie “odlecieć” w inną rzeczywistość. Tak chyba było w moim przypadku, zdradziłem komiks bo np. taki ówczesny Metal Gear Solid na Plejstejszyn wypełniał mi całkowicie pojemniczek z klimatem na cały dzień 🙂

        1. bosman_plama Autor tekstu

          @nosiwoda

          W sklepie Gildii Komiksu kupisz za 30,10, ale żeby się opłacało – z przesyłką – najlepiej coś sobie do tego dorzucić. Więc i tak człowiek mu się szykować na większy wydatek.

          Niestety dyskusja na temat cen komiksów kiedyś już zabrnęła w ślepy zaułek. Pamiętam stare argumenty:
          Wydawcy: “wydajemy komiksy drogo, bo mało kto je kupuje, więc żeby się opłacało muszą być drogie”.
          Czytelnicy: “ale mało kto je kupuje, bo są drogie!!!”
          I tak bez końca.

          Inna sprawa, że te 30 zeta za komiks to jest dla mnie cena akceptowalna. Że na przecenie? Książki też kupuje głównie na przecenach.

          1. nosiwoda

            @bosman_plama

            Jakoś czuję opór przed wydaniem 45 (czy nawet 31,50, bo tyle na arosie) złotówek na coś, co ma 66 stron. Niezależnie od fejmu tego akurat tytułu. “Powrót Mrocznego Zbójcerza” kosztuje 90 zł (na arosie 62,99 ufff), ale jakoś łatwiej mi pójdzie wydać te pieniądze, bo ma 208 stron. No i wiem, że świetny.

          2. MusialemToPowiedziec

            @bosman_plama

            IMO w Polsce ktoś powinien iść w digital – tłumaczyć i sprzedawać wersje digital za złotówki i narobić bakcyla ludziom tak, żeby ci pytali “a da radę wersję papierową”.

            Zwłaszcza, że u nas wciąż jest to myślenie “komiks jest dla małych dzieci”.

            Ale pewnie nikt z twórców/DC/Marvel i tak na to by nie poszedł…

  2. MusialemToPowiedziec

    Z komiksów o tych głównych superbohaterach trawię (i to tak, że “zmusiłem” znajomego USAńczyka do kupowania mi ich, teraz tylko musimy ogarnąć jak ma mi je przysłać wszystkie :P) tylko Franka “The Punisher” Castle’a. Jak Bosman znów zapowiesz nieobecność to może dokładniej napiszę dlaczego 😛

    Za to jest trochę innych które poczytałem. Było The Walking Dead, ale w okolicach 115 zeszytu coś mi się znudziło. Ostatnio przeczytałem Y: Last Man on Earth. Było Corrective Measures, o więzieniu dla superłotrów (trochę rozczarowujące, bo superłotry robiły raczej za tło i równie dobrze mogło to być o zwykłych łotrach – choć sama historia fajna). Było Blue Estate, całkiem ciekawa historyjka o femme fatale, jej mężu, jej kochanku, mafiach i detektywie który wpada w to wszystko całkiem przypadkowo.

    Hmm, przypomniałeś mi że już niedługo Halloween, trzeba przejrzeć jeden komiks.

  3. shani

    Az glupio mi sie przyznac, ale “moja” kazala mi wyniesc wszystkie komiksy do piwnicy, pokazne dwa pudla najlepszych moich perelek. Pierwsze wydania pajaka, Xmenow, Supermena… MegaMarvelki moje kochane ;( Zagrozila, ze albo komiksy, albo ona. Jak wspomniala, ze taka kolekcja moglaby byc wiele warta to prawie wzrokiem wypchnalem ja przez okno uprzedzajac dalsze jej komentarze. No nic to, powkladalem w pudla, zasypalem tym … no tymi kulkami co to dodaja do ubran i sprzetu zeby wilgoc wyciagalo, zastreczowalem i leza gdzies tam. Moj przyszly syn podziekuje mi kiedys za to 😀
    Swoja droga, bardzo przyjemny tekst, kolejny z tych tekstow Bosmanowych, ktory przypomina mi o tych dawnych czasach, dla mnie lepszych, gdzie jedynym chyba problemem byla szkola i nauka 🙁 Tak bardzo wtedy chcialem byc dorosly, a teraz? eh :/

              1. shani

                @Beti

                Mam jedna sciane wolna, ale to miejsce zarezerwowane na kolejna szafe, jakby kiedys przez przypadek na ciuchland trafila z duza iloscia “okazji”. Pfff, tam dla niej kazdy ciuch, ktory sie podoba to okazja. Dlatego tez rozwiazalem to dajac jej zakaz odwiedzania lumpeksow 🙂

              1. Beti

                @Revant

                Nie słuchaj ich. Jeśli masz fajną kobietę, to po ślubie nic się nie zmieni ;D Chyba, że czort w nią wstąpi 😉
                Poza tym… nie kumam tej paniki przed ślubem. Jaka jest różnica relacji w związku przed i po ślubie? Jedyną różnicą jest posiadanie dodatkowego papierka. Tyle.
                A jak ktoś, będąc po ślubie, czuje się pozbawiony męskości, to cóż… Widziały gały co brały 😛

              2. Beti

                @mokraTrawa

                Przecież nikt Ci nie każe robić wesela 😛 A ślub potrzebny do kredytu na mieszkanie. Dla romantycznych jest dowodem miłości, którego oczekuje wybranka lub też sposobem na jej zatrzymanie przy sobie.
                Każda kobieta, prędzej czy później będzie chciała pójść do ołtarza. A jak jakaś mydli Wam oczy, że nie chce, to bądźcie pewni, że ten dzień nadejdzie 😛

              3. Beti

                @aihS

                Już pędzę. Wyobraźnia niestety mnie nie poniesie, ale oczywiście, w ramach sprawdzenia możesz użyć google.
                Sprawa sprzed 1-2 lat, chociaż wcześniej zdarzały się takie same przypadki. Prostytutki (w tym ekskluzywne) świadomie zarażające HIV. Skąd będziesz wiedział, że panna, która cię obsługuje jest zdrowa? :> Machnie ci papierkiem od lekarza? Nigdy nie będziesz miał tej pewności, więc powodzenia 🙂

              4. slowman

                @Beti

                Konieczność używania prezerwatywy*, czy konieczność znoszenia komiksów do piwnicy i śmierć po otwarciu szafy, oto jest pytanie.

                *“Wśród informacji na temat skuteczności prezerwatyw najbardziej przekonywające są wyniki obserwacji stałych par heteroseksualnych, w których jedno z partnerów jest zakażone HIV. Wśród par, które stale, konsekwentnie przy każdym kontakcie seksualnym, od początku do końca, używają prezerwatyw partnerzy niezakażeni pozostają niezakażonymi.”

              5. Beti

                @slowman

                lol Ty tak serio?

                Poczytaj sobie lepiej o tym jak prezerwatywa chroni przed HIV.
                Poza tym tam wyraźnie jest napisane “stałych par heteroseksualnych”. Stałych, które uważają.
                A jak pójdziesz do pani lekkich obyczajów, myślisz, że ona będzie dbała o takie bezpieczeństwo? Tym bardziej, że będzie wiedziała, że jest nosicielką wirusa? A Ty zamiast skupić się na przyjemności będziesz myślał czy w gumce czasem dziurka się nie zrobiła czy coś. Ale jak już mówiłam – powodzenia 🙂

              6. Beti

                @Garett

                Przywołałam przykład, który jest dosyć świeży ostatnio – świadome zarażanie HIV przez prostytutki.
                Nie wiem czemu niektórzy tak bronią czystości tych pań. Idziecie korzystać w ich usług – ryzyko jest 50/50. Jeśli uważacie się za szczęściarzy, to spoko 🙂 Tylko nie oburzajcie się jak ktoś mówi o ciemnej stronie korzystania z domów publicznych.

                btw. chyba mało prawdopodobne jest to, że czarna wdowa lub łowczyni posagu będzie chciała was upolować 😛

              7. Garett

                @Beti

                Nie zrozumieliśmy się, chodzi mi o to że HIV, syfem czy rzeżączką można się zarazić nie tylko od prostytutek, zawsze można mieć pecha. W latach 80′ była głośna historia z zakażonym czynnikiem VIII i VII (używa się tego w leczeniu hemofilii), wielu chorych zaraziło się HIV. Pech.

                Ryzyko 50/50, w totku też mam ryzyko 50/50 albo wygram albo nie 😀 prawda ? Ergo identyczne szanse są na trafienie czarnej wdowy lub łowczyni posagów 😛

                A a czarne wdowy i łowczynie posagów przypadkiem to robią ? (vide świadome zarażanie HIV)

                Btw. w życiu nie zdarzyło mi się korzystać z usług prostytutki, czy nawet w klubie go-go być, a że tak powiem z instytucji małżeństwa może nawet niedługo skorzystam. Więc może też dlatego zareagowałem na Twój post, bo nijak mi nie pasuje porównanie ślubu z korzystanie usług prostytutki w jakimkolwiek kontekście.

              8. Garett

                @Beti

                “Każda kobieta, prędzej czy później będzie chciała pójść do ołtarza.
                A facet do burdelu, ale to nie znaczy, że tak trzeba.”

                Dobra z analizy tekstów zawsze dupa byłem, ale to chyba nie odnosi się do zestawienia małżeństwo vs. prostytutka, tylko kobiety vs. mężczyźni.

              9. aihS Webmajster

                @Beti

                Co mam czytać ze zrozumieniem?

                Ty: większe konsekwencje pójścia do burdelu niż ślubu
                Ja: jakie?
                Ty: w burdelu można się zarazić HIV
                Ja: od żony też
                Ty: *święte oburzenie*
                Ja: czyli wg ciebie HIV mogą mieć tylko niegrzeczne dziewczynki
                Ty: czytaj ze zrozumieniem

                ed: dopiszę sobie na wszelki wypadek resztę 😉

                Ja: wytłumaczysz mi?
                Ty: nie
                Ja: powiedz, proszę
                Ty: domyśl się
                Ja: ale czemu nie chcesz mi powiedzieć?
                Ty: niech ta dziwka ci powie!

              10. Beti

                @aihS

                haha dobre 😀 Ładnie to poprzekręcałeś, przyznaję.

                W skrócie i na temat. Jakie jest prawdopodobieństwo zarażenia się wirusem od żony a jakie od prostytutki? Już wiesz?
                Jeśli dajesz powody do zdrady żonie, to już Twój problem (np. po kłótni idzie do knajpy na imprezę, chleje z rozpaczy, w kiblu uprawia przypadkowy seks i ma tego pecha, że podłapuje cholerstwo).
                Jezu… poruszyłam temat zdrady żony i to w klubowym kiblu. Zaraz rozpęta się trzecia woja światowa, a Ajs mnie zje.

              11. emperorkaligula

                @Beti

                nie ogarniasz, że np: żona która miała w przeszłości raptem kilku parterów i unikała przygodnego sexu i tak może mieć ten syf – i jest piękny prezent śluby dla mężusia. oczywiście to samo w drugą stronę z facetem. czyli: porządna para, żadne szlajanie się po burdelach w przeszłości a i tak los może dopierdolić. tylko kogo to obchodzi – lepiej całe zło na burdele zrzucić i udawać, że problem nie istnieje 😀

                a kto się badał na wszystko przed ślubem ten rączka w górę. każdemu się może trafić. to samo z nowotworem i innymi mało przyjemnymi rzeczami, których raczej nie diagnozujemy na czas…

              12. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

                @aihS

                No ale to nawet prawdziwe jest. Tam się tworzy NOWA KOMÓRKA społeczna bo społeczna ale NOWA i KOMÓRKA. A czy złośliwa to się z czasem okaże. Z reguły się okazuje że owszem 🙂

                – Dzień dobry, proszę jakieś wino. Mamy dziś rocznicę ślubu.
                – A szanowny pan chce świętować czy zapomnieć?

              13. aihS Webmajster

                @Beti

                Nie poprzekręcałem i nie zjem.

                Nie bierzesz pod uwagę, że
                – szansa na zarażenie się HIV zarówno od żony jak i od prostytutki jest niewiadomą
                – żona może była/jest/będzie prostytutką
                – HIV można dostać w prezencie od rodziców, a rodziców się nie wybiera
                – HIV można się zarazić nie tylko w konsekwencji zbliżenia płciowego
                itd

                Jeśli dajesz powody do zdrady żonie, to już Twój problem
                Przechodzisz już do argumentacji “to wszystko twoja wina!”? Mam nadzieję, że robisz sobie jaja.

              14. aihS Webmajster

                @Beti

                Max Kolonko płakał jak mu ręce opadały.

                ed: tak w ogóle to przypominam, że tematem był ślub a nie burdel 🙂 Nie ma czegoś takiego jak powód do zdrady. Powód może być do zemsty, a w ramach zemsty można zdradzić. Zdrady to może być jedynie przyczyna.

              1. shani

                @aihS

                Owszem, ale po cichych dniach zawsze, ale to kuzwa zawsze potzebna jest rozmowa. Dluga nuzaca rozmowa, gdzie zazwyczaj jedna strona zasypuje druga potokiem dziwnych niezrozumialych slow, bo przeciez to nie byla moja wine nie? O co jej w ogole chodzi? 😉 I tak pare godzin, a jak przerwiesz, to nastepnego dnia sprawa wraca jak bumerang 😛

              2. shani

                @mokraTrawa

                Bylem kiedys tak bardzo zmeczony … tak baaardzo zmeczony, oko mi sie jedno tylko przymknelo i dostalem cucacego liscia 😀 Teraz sie trzymam na bacznosci! 😀
                I tylko jeszcze chcialem dodac, jedna wazna rzecz, NIE jestem bity, w zasadzie to nigdy nie bylem, a w ogole to Jestes moim Skarbem i SŁoncem (osoba do ktorej to adresuje, bedzie wiedziala ze to do niej ^^)

              3. Tasioros

                @shani

                Hmm, dziwne bo ja… my nie mamy cichych dni. Jeszcze ani razu nic takiego nie wystąpiło. Czasami może jakieś 10/15 minut, po czym parę zdań ewentualnego wyjaśnienia sprawy bez żadnych oskarżeń lub po prostu powrót do normy pytaniem: “Robię sobie herbatę, chcesz też?”
                Ale wiem, że termin “ciche dni” oznacza różny wymiar czasu.

              4. lehusan

                @shani

                Łatwo powiedzieć jak masz dostęp do takich kumpli. Po studiach wszystko się rozjechało, u mnie na wiosce też już nikogo nie ma, prócz zadufanej gimbazy (“co to nie oni”), drobnej społeczności nacjonalistów (“nie lubimy nikogo z zewnątrz”) i lokalnego środowiska chlorów. Także lepiej wypić zimne samemu.

              5. shani

                @lehusan

                Ach, tu masz racje, jednak ja jako, ze studiowalem na miejscu gdzie mieszkalem nie przywiazywalem wagi az takiej do ludzi ze studiow. Mialem paru bardzo dobrych kumpli, ale po studiach praktycznie kontakt sie urwal, ale spoko, znajomi z przed studiow sa nadal i nadal sie gdzies wychodzi i spotyka z nimi 🙂

  4. MHT

    Miałem kiedyś piękną kolekcję Asteriksów, mega zadbane, cały stos tego był. I pożyczyłem. Komuś. Nie pamiętam komu 🙁 oczywiście ten ktoś mi ich nigdy nie zwrócił. Przeklinam swoją dziurawą pamięć!
    Natomiast komiks o batmanie był pierwszą i jedyną rzeczą którą kiedykolwiek ukradłem. Jako dzieciak wszedłem do sklepu z komiksami i nie mogłem się powstrzymać, musiałem go mieć a nie miałem zupełnie pieniędzy. Tak bardzo chciałem go przeczytać. Odruch. Nawet nie wiem kiedy schowałem pod koszulkę. I tu uwaga, miałem straszliwe wyrzuty sumienia, nie mogłem spać po nocach. W końcu poszedłem i zapłaciłem kilka razy więcej za ten komiks, zostawiając pieniądze w kopercie i list wyjaśniający. Po dziś dzień się tego wstydzę 😀

  5. nosiwoda

    Ach, “Szninkiel”. Dla mnie to też czasy podstawówki, kupiłem normalnie, w kiosku, nie miałem pojęcia, że z kupnem mogły być jakieś problemy. Chwilowy problem miałem potem, kiedy ciocia, której pokazałem ten komiks, zaczęła mnie namawiać, żebym go oddał do kiosku, mówiąc, że dostałem drugi egzemplarz w prezencie. Na szczęście nie zrobiłem tego i mam nieocenzurowane, czarno-białe pierwsze wydanie.
    Ale “Powrót Mrocznego Rycerza” to chyba nabędę.

  6. emperorkaligula

    Ja najlepiej wspominam mojego ulubionego Asterixa (kocham komiksy i filmy animowane), a zaraz za nim w losowej kolejności: Kran, Sláine, Incal, Korrigans, Kasta Metabaronów, Technokapłani, Blacksad, różne “of Troy”, Murena, Wieże Bois-Maury, XIII, Skarga Utraconych Ziem, Aquablue, 100 Naboi, Preacher, DMZ, Transmetropolitan, Spawn, nowsze Pusnihery z serii MAX, badziewne komiksy D&D, Crecy. Oczywiście do tego Donaldy, a raczej Giganty – przerobiłem chyba wszystkie i to nie tak dawno temu – świetna sprawa.

    Z ostatnio czytanych: Planet Hulk + World War Hulk, Zabójca. Obecnie to tylko co jakiś czas poczytuje Walking Dead, które nie ma końca i odbiłem się od Northlanders. W sumie jak skończył się mój okres “fascynacji” komiksem to wziąłem się na poważnie za anime – niestety po tylu przepięknych francuskich komiksach za żadną mangę nie mogę się zabrać 🙁

    A za Szninkiela, Thorgala, Yansa nigdy nie czytałem, to samo z V i Strażnikami – może kiedyś. Killing Joke i ogólnie co większe rzeczy Millera przerobione. Dziwne, że Piotrusia Pana pamiętam głównie z okładek, samej zawartości prawie nic… skleroza postępuje :/

    ps: z czego jest kadr na samej górze newsa ? ten z dżunglą i statkiem ?

    1. Wyspa

      @emperorkaligula

      Ja mam problem nawet coby mangi pozbierać do kupy mimo ich stosunkowo niskich cen (średnio 10-15 zł za tomik) , ledwo chyba tylko Alitę (Gunnm w oryginale) i Black Lagoon zebrałem całe a reszta… czeka na lepsze czasy mego portfela. Europejskie czy Amerykańskie komiksy mimo że często w nie zaglądam przy okazji grzebania po sklepach to nie kupuje bo ceny straszą…
      Można niby dużo z nich dorwać w wersjach elektronicznych w ten czy inny sposób ale o ile jeszcze książki tak toleruje to tworów rysowanych absolutnie, więc koniec końców nie czytam.
      Pozostaje mi więc moje anime, francuska animacja i stare hamerykanskie kreskówki (batman i animaniacy wymiatają)

      1. emperorkaligula

        @Wyspa

        Jakieś w miarę nowe animacje o batmanie i lidze sprawiedliwych oglądałem ostatnio z nudów w robocie (pełnometrażowe) – dla zabicia czasu nawet, nawet. Tylko graficznie/animacja paskudne – do starszych się nie umywają :/ Mnie na tyle do mang odrzuca, że jak nawet świetną serie obejrzałem (Silver Spoon ostatnio) to za cholerę nie mogę zabrać się za mangę – skręca człowieka “co będzie dalej?!”, ale i tak czekam na kolejny sezon anime 😉

  7. iHS

    Co do Civil War Marvela – to gdzieś czytałem, że scenarzyści bardzo się starali równo ukazać obydiwe strony konfliktu – aczkolwiek nie do końca im się to udało, i pod sam koniec serii mimowolnie stanęli po stronie kapitana. Próbowali naprawić ten brak balansu w epilogu, wywiadem który Ben Urich i Sally Floyd przeprowadza z kapitanem – kiedy wychodzi że kapitan jest tak naprawdę potężnie oderwany od rzeczywistości. Szkoda że przysolili pod koniec również Tone’emu – właściwie nie było to potrzebne, i tak go w tym momencie już nikt nie lubił. Aczkolwiek – moja ulubiona seria Marvela do tej pory, obok Dark Reign (i Ultimates, ale to już inne uniwersum).

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @iHS

      Tony, który powoli a pokrętnie wkręca Spidermana w podpisanie lojalki wyszedł na tak totalnego skur…syna, że trudno mieć do niego po tym odcinku pająka choćby cień sympatii. Do tego koleś pozamykał potem niepokornych młodziaków w jakichś obozach, gdzie ich mordowali (jest o tym osobna seria, o ile pamiętam).

      1. iHS

        @bosman_plama

        Thunderbolts. W ogóle ta seria w czasie Civil War wbiła się na wyżyny, nigdy wcześniej ani nigdy potem nie było już tak dobrze. Idea była taka, żeby skonfrontować dwa punkty widzenia – czy bezpiecznie jest pozwalać biegać po ulicach ludziom z których każdy trzyma w ręku odbezpieczony granat, i czy przypadkowo nie chcielibyśmy mieć nad tym jakiejś kontroli – vs. civil righs, wolność obywatelska etc. etc. Wyszło nie do końca, ale i tak widać że każda strona ma swoje racje (najładniej pokazano konflikt w fantastic 4 imho), tak źle, tak niedobrze. Ale cały czas czekam na moment kiedy spider man spuści łomot ironmanowi, w odwecie za boisko baseballowe jeżeli dobrze pamiętam.

          1. iHS

            @MusialemToPowiedziec

            Wiem, wiem, Spiderman teraz i tak spędza większość czasu w Stark Tower razem z resztą Avengersów. Pomijając fakt, że spiderman to teraz tak naprawdę doc octopus 😉 A Punisher przecież tak ładnie uratował mu diupę w kanałach w trakcie Civil War, pojawienie się Castla po stronie rebeliantów to był w ogóle dobry motyw. Ale i tak najpiękniejszy był łomot jaki dostał Bullseye. Miod, cukierki.

  8. Fantus

    Ja się na “poważnych” komiksach nie znam, nie moja bajka. Owszem w dzieciństwie Kajkosze, Tytus no i oczywiście Asterix, ale to tyle.

    Tym bardziej rozwaliło mnie, gdy kiedyś dorwałem w pdfie coś co się nazywało ARQ autorstwa chyba jakiegoś Francuza. Nie mogłem się oderwać! Szkoda, że cykl był (jest?) niedokończony, bo chętnie bym poznał dalsze losy bohaterów.

    1. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

      @Fantus

      +1
      Właściwie to w dzieciństwie nawet za dużo tego nie czytałem, ja czytałem “prawdziwe książki” a nie jakieś takie obrazkowe 😉
      No ale oczywiście Tytusy czy KiK znam. A na stare lata to właściwie kupiłem tylko dwa tomiki Adlera/Piątkowskiego Status7 – ze względu na cyberpunkową tematykę. Bardzo mi się podobało. I, właśnie pomyślałem, muszę namierzyć je znowu i przejrzeć.

    2. stan

      @Fantus

      No problem. Autor Arq to Andreas. W PL ukazały się ze dwa tomy zbiorcze ARQ, a także Rork (zamknięta seria) i Koziorożec (seria trwa, w PL obecnie ukazuje się 14-15 odcinek) i parę zamkniętych historii w albumach (Cromwell Stone). Tyle okazji do wydania pieniędzy!

  9. stan

    Zalurkowałem po paru godzinach od publikacji. W wątku o komiksach stoi o żonach, przemocy, niemieckim, hiv/aids, prostytutkach i kawie. Oraz trochę o komiksach, chyba dla niepoznaki. To nieźle odzwierciedla sytuację komiksu w kraju – jest tyle ważniejszych tematów…

    W każdym razie, bosmanie, ten wpis to dobra, pozytywistyczna robota u podstaw.

  10. Tasioros

    Nie mogłem przeczytać całego wpisu Bosmana, bo mam zamiar przeczytać “Powrót mrocznego rycerza”. Wiem, że Bosman pewnie za dużo w tekście nie wyjawia, ale prawdopodobnie wyjawia zbyt wiele 😉 Znajomy maniak komiksowy (dzięki niemu poznałem Spawna) posiada egzemplarz, ale problem w tym, że mieszka 200 km ode mnie i na taką podróż raczej nie pożyczy. Ale kto wie. Co do “The killing joke” – nie wiem skąd taka “legenda” tego zeszytu. Nie mówię, że jest słaby, ale jakoś mnie nie zachwycił. Może to przez te wszystkie opinie przed przeczytaniem i zbyt wiele się spodziewałem po historii? A sam końcowy dowcip to pamiętam jeszcze z dzieciństwa z jakiejś książeczki z abstrakcyjnymi dowcipami. Ale to wyjątki, bo z komiksami spotykam się raczej sporadycznie.

  11. slowman

    Znacie takie samochody, co jeżdżą po mieście i mają na dachu głośniki, z których leci taśma z reklamą? Nie wiecie, czy do 22 pozostaje liczyć tylko na miłosierdzie jego właściciela, jeśli Ci zaparkuje pod domem na godzinę?

    “A szynka bez kości jedyne 11,49 za kg. No szaleństwo jakieś!”

Powrót do artykułu