Na szybko – veni, vidi, ale z vici nici

thesheep dnia 31 lipca, 2013 o 8:10    0 

To był wieczór pełen wrażeń, podczas którego natura połączyła swe siły z technologią i wspólnie mnie pokonały.

Zaczęło się bardzo niewinnie, od rodzinnego wyjścia do kina na Jeźdźca znikąd. Pozostał mi młodzieńczy sentyment do Johnny’ego Deppa, tematyka westernowa jest bliska memu sercu, więc czemu nie? Jeśli pójdziecie na ten film tylko po to, żeby się dobrze bawić przy przewidywalnych gagach i ripostach, nie zawiedziecie się. Plenery są piękne, historia dość ciekawa, muzyka czasem zbyt szeroko wylewająca się z ekranu, no ale cóż – Hans Zimmer. Pewnie rozpoznacie klasyczne tło konnego pościgu 🙂 Są też momenty smutne, żeby nie powiedzieć tragiczne, ale nie zmieniają one głównego przeznaczenia tego filmu, jakim jest rodzinna rozrywka. Uważajcie jaką wersję językową wybieracie, bo jest też dostępny dubbing. Polskie napisy były dość ciekawie zrobione i nie przeszkadzały w odbiorze.

Po projekcji wracaliśmy do domu autobusem. Niestety, musieliśmy czekać 15 minut na przystanku, gdzie zostaliśmy zaatakowani przez hordę krwiożerczych bestii. Tak agresywnych komarów jeszcze nie widziałam, skąd biorą się takie stwory? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek musiała biegać w kółko i uciekać przed całą chmarą. Już nie wiem, gdzie mam się drapać przez to wszystko. Czy jedynym wyjściem przy okazji wieczornych eskapad jest noszenie jakiegoś środka odtraszającego w torebce?

Udało nam się dotrzeć do domu, posmarować Fenistilem i włączyć komputer. Postanowiłam sprawdzić, jak tam idą prace nad nową stroną. Pełną parą, muszę Wam powiedzieć, Tęcza aż mieni się w oczach 😉 Chciałam też dołożyć swoją cegiełkę testerki, więc napisałam kilka komentarzy, ale potem zepsułam 😀 Nie wiem co, nie wiem jak, ale udało mi się uniemożliwić dalszą pomoc z mojej strony, aż do momentu przesiadki na inny komputer i zmiany wyszukiwarki na IE. Oczywiście nikt nie ma problemów z komentarzami tylko ja, więc w żadnym wypadku nie ma przymusu używania produktu MS przy korzystaniu z nowej strony. Takie moje szczęście… Podczas wprowadzania zamętu zauważyłam natomiast jeden szczegół, który zdecydowanie ułatwi moją pracę – sprawdzanie pisowni. Taka mała rzecz, a ileż czasu oszczędzi mi przy poszukiwaniu literówek w tekstach 🙂

A Wy, czy podczas wieczornych wyjść staliście się czyjąś ucztą? Jak zapatrujecie się na repertuar kin w tym tygodniu? Kiedy ostatnio pokonała Was technologia?

Dodaj komentarz