Jak grać w Europę Universalis III cz.3

maladict dnia 28 kwietnia, 2013 o 13:32    24 

Mamy AD 1452 i właśnie wzrost poziomu technologii rządowej pozwolił mi na ogarnięcie kolejnej Idei. Wyprawa do Nowego Świata. Ruszam na podbój Ameryki!

Go West young man!

Pierwszym krokiem jest zakupienie dowódcy floty – Odkrywcy. Zaopatrzona w niego armada odkrywa kolejne akweny morskie, przy czym zawsze jest szansa, że znajdą przy okazji przylegający do tego akwenu ląd. Szczęśliwie udało mi się szybko odkryć Wyspy Kanaryjskie – to pierwszy cel naszej kolonizacji, będą stanowić bazę wypadową naszej floty. Zużywa się ona na otwartym morzu nader szybko i często trzeba ją dokować celem dokonania napraw. Wysyłamy zatem wszystkich dostępnych kolonistów na Kanary – im prędzej kolonia zamieni nam się w miasto tym lepiej. Zasięg kolonizacji jest bowiem ograniczony technologią morską i na tym etapie powinien wynosić 140 mil, co pozwala nam uchwycić przyczółek w Ameryce Południowej. Więcej prowincji będzie dostępnych gdy a) wzrośnie nam poziom technologii, b) kolonia zostanie naszą rdzenną prowincją (na co trzeba czekać 50 lat), c) zwerbujemy Nawigatora jako doradcę. Miałem to szczęście, że Aragonia porzuciła takiego, na poziomie piątym, co powinno dać mi przewagę nad Portugalczykami, którzy ubiegli mnie i skolonizowali Maderę. Zapowiada się ciekawy wyścig.

space.png

I teraz clue naszej taktyki. Zajmujemy wszystkie odkryte prowincje na brzegu Ameryki. Jeżeli flota nie da rady ich odkryć pływając tam i z powrotem wzdłuż wybrzeża, poświęcamy kolejnego kolonistę na zwerbowanie dowódcy – Konkwistadora i wysyłamy oddział. Dlaczego to ważne? Zajęcie wszystkich prowincji nadmorskich utworzy nam kordon, przez który żaden konkurent nie przejdzie i będziemy wtedy mogli spokojnie wysyłać kolonistów w głąb lądu. Czyli, podsumowując – po pierwsze Wyspy Kanaryjskie, gdzie wysyłamy wszystko co mamy, żeby jak najszybciej kolonia zamieniła się w miasto, po drodze (jeżeli będziemy pierwsi) jednego-dwóch na Maderę i Cape Verde, by uniemożliwić skolonizowanie tych wysp przez inne państwa, potem gdy odkryjemy prowincję w Ameryce, po jednym koloniście do każdej odkrytej, tak by zająć jak najwięcej terenu czekając, aż ludność w już zajętych wzrośnie nam do tysiąca wymaganego do zamiany w miasto. Można jeszcze spróbować zająć Azory, choć te zostawiam zwykle w spokoju, kierując w ten sposób ruch konkurencji bardziej w stronę Karaibów i wybrzeży Ameryki Północnej.

space.png

Jedyny minus tej taktyki to wysokie koszty utrzymania kolonii. Musimy być na to przygotowani ściubiąc każdy Dukat, budując tylko niezbędne budynki w prowincjach, redukując do minimum utrzymanie armii w czasie pokoju, a w przypadku wojny podpisywać pokój za pieniądze. Można nawet zaryzykować przesunięcie niewielkiej części budżetu do skarbca – inflacja nas zaboli, ale da się przeżyć. Tym bardziej, że już powinniśmy mieć trzydzieści miast, co pozwoli nam zostać Cesarzem (takim zwykłem, nie Cesarzem HRE). Zamiana naszego kraju w Cesarstwo co prawda spowoduje niewielki spadek Praw do tronu (mi spadło do 50), ale za to wzrośnie nam możliwość Centralizacji do +3. A Centralizacja, mimo negatywnych konsekwencji, wierzcie mi, opłaca się. No i dobrze być Cysorzem, choć to świnia i krwiopijca.

 

1456.JPG

Świat AD 1456

 i dla porównania

1466.JPG

 dziesięć lat później. Popatrzcie co się stało z Francją, hue, hue, hue.

Skarby Atahualpy

Kiedy już skolonizujemy wybrzeże od Ziemi Ognistej po Panamę, kierujemy kolonistów w głąb lądu budując sobie ‘korytarz’ (czyli ciąg skolonizowanych prowincji) do państwa Inków. Bo o Inków i ich złoto tak naprawdę nam chodzi. Dlaczego korytarz? Armia przechodząca przez nieskolonizowaną w pełni prowincję ma szansę wejść w kontakt bojowy z tubylcami. Który dla tychże tubylców jest zazwyczaj ostatnim kontaktem – zostają wyrżnięci co do nogi i już nigdy więcej się nie pojawiają. I w ten sposób nigdy nie zasilą puli ludności naszego państwa ani jej puli genetycznej. Co zaowocuje niewyobrażalnymi stratami w przyszłości.

 

HottestPeruvianWomen_MajuMantilla.jpg

Wyobraźcie sobie, że ta pani mogłaby się nigdy nie urodzić

 

Inków najlepiej wziąć na dwa – trzy razy. W pierwszej wojnie używając czterech armii po 4 tys. luda zająłem im cztery prowincje i podpisałem pokój, w którym się zrzekli tychże oraz ciepłą rączką dorzucili ponad 2 tysiące. Czas obowiązywania rozejmu pozwolił mi na wybudowanie fortów i nawrócenie prowincji (w tej kolejności, fort podnosi szanse misjonarza i pozwala obronić prowincję w czasie buntu). Gdy tylko rozejm zakończył się, zaatakowałem ponownie z podobnym rezultatem i po kolejnych pięciu latach nastąpiła aneksja. Inkaskie złoto jest moje! Jestem bogaty!! Mogę co kilka lat budować nową fabrykę!!!

Podczas wojny z Inkami i innymi ludami mniej cywilizowanymi jest możliwość przejęcia prowincji od razu. Gdy nasza armia zajmie ziemię dajemy jej rozkaz ‘Seize’ i prowincja jest nasza. Osobiście odradzam takie działanie, gdyż daje nam znacznie więcej niesławy i zmniejsza wynik wojny. Prawdopodobnie gdybym poprzejmował inkaskie prowincje nigdy nie dostałbym tylu Dukatów. Można natomiast tak zrobić gdy celujemy w jedną, konkretną prowincję. Przykład? Eksplorując brzegi Zatoki Meksykańskiej odkryłem Centrum Handlu w Pensacoli (tereny dzisiejszej Luizjany). Decyzja mogła być tylko jedna. Plus do ilości kupców bo CH, plus do kolonistów bo nadbrzeżne, wystarczająco daleko od Europy, żeby nie było tłoku… Wysadziłem desant, zająłem prowincję, odparłem dwa ataki Czirokezów (albo Szawnisów, whatever) i wspaniałomyślnie zgodziłem się na rozejm.

Marynarze Floty Wojennej

Mniej więcej w tym okresie powinna być dostępna kolejna Idea. Wiele jest kuszących, ale gorąco polecam Press gangs. Dlaczego? Bo teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebna nam będzie silna flota. Primero: ilość posiadanych statków warunkuje wysokość przychodów kolonii (tzw. Taryf). Uwaga! Tylko duże i średnie statki pełnomorskie się liczą. Segundo: piraci. Z naszego punktu widzenia nie są wesołą gromadką z drewnianymi nogami i papugami krzyczącymi ‘Arrrrrrrrgh!’, tylko wredną bandą nastającą na naszą krwawicę. Jedyny sposób na nich to częste i regularne patrolowanie przybrzeżnych akwenów. Do tego używam tych mniejszych (i szybszych) statków, łącząc je we floty po trzy sztuki. Jedna taka flota pokrywa pięć akwenów. Na pojedyncze obszary morskie wysyłam patrole ze zdobycznych galer. En tercer lugar: Anglia. W mojej sytuacji geopolitycznej z rozbitą Francją, nieistniejąca Burgundią, Austrią i Czechami walczącymi o Cesarstwo, Anglia jest dla mnie jedynym zagrożeniem. A dokładniej flota angielska, która może mnie odciąć od kolonii czyli od źródła $$$. Raz nawet toczyłem próbną wojnę w trakcie której zatopiłem im jedną flotę tylko po to, żeby przypłynęli dwiema następnymi, jeszcze mocniejszymi. Jeden desant wysadzili w Hiszpanii, drugi w Wenezueli gdzie mi zaczęli bezczelnie przejmować kolonie. Nie mogąc ani posłać tam wojsk, ani polegać na siłach lokalnych (rekrutacja i ruch zajmują tam wieki całe), musiałem przyznać, że to się nie opłaca. Tak zatem warto mieć dużą flotę, żeby Anglicy się dwa razy zastanowili nim nas zaatakują.

 

Co dalej?

Po przeszło stu latach Ameryka wyglądała tak:

1587.JPG

AD 1587

 

Jak widzicie, plan się nie do końca powiódł, jednak nie jest źle. Przez ten czas stoczyłem kilka wojen podbijając do końca Aragonię (i po 50 latach wreszcie formując Hiszpanię), wasalizując Ansbach, który z niewiadomych przyczyn zaczął finansować ruch oporu w mych koloniach, za co musiałem ich ukarać i zdobywając kilka prowincji w Azji Mniejszej (bo czemu nie, skoro była okazja).

Aktualnie wzdłuż Rio Grande i granic Brytyjskiego Meksyku moi koloniści podążają w stronę zachodzącego słońca, bo tam wszakże nigdy deszcz nie pada. Dodatkowo postanowiłem utworzyć Kompanię Wschodnioindyjską i szukam akuratnego portu w Azji do podbicia/skolonizowania. Bo Daleki Wschód i jego przyprawy i porcelana są następnym celem. A potem Australia, która na bardzo dobry stosunek Podstawowy Podatek/Agresywność Tubylców. A gdy już nad moim imperium przestanie zachodzić słońce, to się zobaczy…

 

Powyższy tekst jest trzecią i ostatnią częścią poradnika 'Jak grać w EUIII'. Poprzednie części znajdziecie tutaj – pierwsza i druga. Wszelkie uwagi mile widziane.

 

Dodaj komentarz



24 myśli nt. „Jak grać w Europę Universalis III cz.3

  1. thiefi

    ten obrazek z góry.

    Litwa trzy razy większa niż Polska? uuu

    A tak poza tym zazdroszczę grającym namiętnie w tą grę czasu i cierpliwości. Mój czas na te gierki przeminął i cenię sobie np Cywilizację 5 za uproszczenia, bo i jej bym nie ukończył 🙂

    1. PanHydraulik

      @thiefi

      No ja w Civ 5 zaczałem z 10 poważnych rozgrywek (w tym ostatnią z miesiąc temu), z czego ukończyłem jedną. Generalnie cofam się w stronę małpy (czy to taka sama tautologia, jak “cofać się do tyłu”?) bo biegam za assignmentami w BF3, odkopuję jakieś starocie w stylu STALKER i czekam, aż FarCry 3 osiągnie cenę dobrego obiadu. I pomyśleć, że kiedyś spędzałem długie godziny nad Eastern Front (tak, ten 8-bitowy z 1981), cyfrowej wersji Risiko, Battle Isle czy Fantasy General.

    2. dywyn

      @thiefi

      Wielkość państwa na mapie ma mała znaczenie. Liczą się prowincje i ich bogactwo. Przykładowo bogata Burgundia jest stosunkowo mała ale bogata przez co mocniejsza od Litwy.
      Dodatkowo wielka Litwa jest w unii personalnej z Polska. Utrzymując większą armię (dla dobrych stosunków dyplomatycznych) mamy szanse na szybkie wcielenie ziem Listy do Polski. Swoją drogą szkoda, że w grze bez modów nie uległa zmianie nazwa państwa na Rzeczpospolitą (i przy okazji bardzo przykre zwiększenie decentralizacji, zmiana ustroju na jakaś paskudną odmianę republiki szlacheckiej i minusy do stabilności).

  2. jarqlo

    Mam pytanie odnośnie korytarza do świata inków. W EU3 grałem mało, Amerykę kolonizowałem intensywnie w EU2. Czy chodzi ci o to żeby rozwinąć kolonie do odpowiednio wysokiego poziomu żeby wchłonąć tambylców zanim puści się wojo ?

    1. maladict Autor tekstu

      @jarqlo

      Nie jestem pewien czy dobrze rozumiem Twoje pytanie ale tak, idealną sytuacją jest gdy mamy prowincje graniczące z Inkami rozwinięte do poziomu miast. Z Fortami. Wtedy ani nie ryzykujesz utraty ludności bo już dawno ją wchłonąłeś ani inkaskiego kontrataku (co może nie jest groźne, ale uciążliwe).

  3. Kerdej99

    Jeśli się pobawić w to zbieranie znajomych dla Paradoxu, to myślę że dla tego DLC: [i]Europa Universalis IV: Winged Hussars Unit Pack DLC contains 12 unique cavalry models for the cavalry for Russia, Poland and Lithuania, three of the most influential eastern European states in the Europa Universalis IV era. [/i] Granie Polską będzie bardziej swojskie i miłe dla oka.. aczkolwiek w momencie rozpoczęcia gry te skrzydła mogą być trochę na wyrost 😉

Powrót do artykułu